Ocena:
5/5 | 2 głosów
Pierwszego Niemca zabił w wieku 15 lat, podczas obrony Lwowa. 4 lata później był już w partyzantce świętokrzyskiej, na Wykusie u „Ponurego”, gdzie służył w plutonie ochronnym legendarnego komendanta. Od bujnej blond czupryny obrał swój pseudonim „Leszek Biały”. Następnie łącznik „Łupaszki”, oficer kontrwywiadu i w końcu żołnierz wyklęty, więziony i torturowany przez komunistów. Przeżył wojnę. Obecnie trwa zbiórka na wydanie książki, będącej jego biografią.
Leszek - w pierwszym rzędzie, pierwszy od lewej - zdjęcie z czasów partyzantki świętokrzyskiej. Zostało wykonane 15 sierpnia 1944 r. w okolicach Dębna przez Feliksa Konderko ps."Jerzy" / fotografia pochodzi ze zbiorów Mariusza Barana-Barańskiego
Gdy 22 października 2006 roku na Wykusie otrzymywałam z rąk dra Cezarego Chlebowskiego słynne „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”, na stronie tytułowej widniała dedykacja autora: „Pani Katarzynie koleżance po fachu z serdecznościami C. Chlebowski”, nie sądziłam wówczas, że będą to poniekąd prorocze słowa. Pomyślałam sobie wtedy: dedykacja miła - dr Chlebowski uwzględnił fakt, że podobnie jak on - z wykształcenia jestem dziennikarzem; stąd określenie „koleżanka po fachu”. Ale poza tym to gdzie mi do takiego pisarza? Przyszłość pokazała jednak, że jak na koleżankę pisarza przystało - ja również napisałam książkę, której tematyka zawsze była bliska sercu pana Cezarego.
Trzy lata później, działając w Stowarzyszeniu Pamięci Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich „Ponury-Nurt”, którego prezesem po dziś dzień jest Szczepan Mróz, poznałam Leszka Zahorskiego. Skromny, starszy pan, w prochowcu i berecie na głowie, przyjechał w nasze strony z odległego Donatowa (woj. zachodniopomorskie) na zaproszenie ludzi, którzy doskonale znali jego bojową przeszłość. Przyznam, że ja wtedy nie do końca wiedziałam z kim mam do czynienia. Oczywiście czytałam o nim w książce wspomnianego dra Chlebowskiego. Ale było to zdecydowanie niewiele, tymczasem okazało się, że jego karta bojowa jest tak bogata, że mogłaby posłużyć do napisania nie jednego, ale kilku biografii. Jednym zdaniem: był z niego niezły pistolet.
Właśnie tamten czas - wrzesień 2009 r. - stał się początkiem mojej kilkuletniej znajomości z kapitanem Leszkiem Zahorskim - człowiekiem o niespotykanym wręcz poczuciu humoru, ciepłym, serdecznym, ale i zdecydowanym i stanowczym; z charakterem. Zaowocowała ona dziesiątkami maili, które nauczył się pisać w wieku 85 lat! Mam je do dziś. Opisywał w nich to, co zapamiętał z okresu wojny, a pamięć miał niesamowitą. Dokładnie opowiadał o zdarzeniach dotąd nieznanych i nigdzie nie opisanych, o akcjach, w których brał udział. Jako „ochroniarz” samego Jana Piwnika „Ponurego”, uczestniczył m.in. w wykonywaniu wyroków na kolaborantach, widział na własne oczy efekty pacyfikacji wsi Michniów, jako jeden z czterech żołnierzy w 1944 r. zgłosił się na ochotnika do wykonania wyroku na wyjątkowo bezlitosnym szefie opatowskiego gestapo - Ottonie Schultzu, za co został odznaczony jednym z czterech Krzyży Walecznych, które posiadał obok innych, w tym Virtuti Militari.
Oto fragment jego opowieści dotyczącej słynnego zamachu w Opatowie: „Wcześniej razem z ‹‹Sierpniem›› spacerowaliśmy po Opatowie. W pewnym momencie jeden Niemiec zaczął nas obserwować, a potem szybko oddalił się. Zapytałem ‹‹Sierpnia››: co on się tak na nas patrzy? A ‹‹Sierpień›› mówi - odwróć się Leszek. Ja patrzę, a ja mam cały sten na plecach odbity. O rany boskie! - mówię. A potem mówię: pokaż się, jak ty Zbyszek wyglądasz. Patrzę - tak samo, tylko że on miał odbite empi. No to już wtedy wiedzieliśmy czemu ten Niemiec tak wiał od nas”.
Podkreślić należy, że swoje opowieści - czy to snute przy blasku ogniska na Kropce - miejscu, gdzie kiedyś stał obóz partyzancki, czy pisywane w wiadomościach elektronicznych - pozbawione były pychy, czy bufonady, za to zawierały wiele elementów humorystycznych, jak m.in. ten przytoczony wyżej. Leszek nie „gwiazdorzył”. Kiedyś - jeden z moich kolegów, również zaprzyjaźniony z Leszkiem Zahorskim - Mariusz Gruszczyński, opublikował na Internecie film z jego udziałem. Leszek opowiadał w nim swoje przygody. Gdy bohater nagrania obejrzał je - nie był szczęśliwy. Wówczas padło z jego ust sławne już w naszym gronie: „Za dużo tej mojej chwały w Internecie”. Innym razem, zapytany przeze mnie, czy mogłabym kiedyś opisać jego historię, odpowiedział, że dopiero po jego śmierci. Obiecałam mu wtedy, że tak właśnie będzie. Taki był Leszek. Nie pragnął rozgłosu.
Kiedy w 2014 r. w wieku 90 lat zmarł w szpitalu w Kołobrzegu, pozostawił po sobie ogromną pustkę. W jednej z wiadomości, którą do mnie napisał 3 lata wcześniej, w odpowiedzi na przesłane mu przeze mnie zdjęcie Wykusu, przeczytałam: „(...) MÓJ LAS. DZIĘKUJĘ CI ZA NIEGO! Czytając Twojego bloga i zamyślając się nad pięknem opisującym Twój stosunek do Legendy Wykusu... wiesz co Kasieńko? Czasami odnoszę wrażenie, że jestem dla Ciebie jedynie, żyjącą jeszcze, poruszającą się i jeszcze myślącą... ale tylko, jak gdyby MUMIĄ WYKUSU, na którą trzeba chuchać i dmuchać, aby się JESZCZE nie rozleciała! (...) Wracając jednak do rzeczy: czytając Twój blog; każde Twoje słowo, każde zdjęcie... w sumie tworzy atmosferę przepełnioną GORĄCYM UCZUCIEM i PRAWDĄ... Uczuciem WIERNOŚCI Legendzie Wykusu... i tym trupom co tam leżą. OBY TAK DALEJ DZIEWCZYNKO MOJA CIEMNOGŁOWA. A dla mnie niech pozostanie moje zdjęcie na ścianie któregoś z Twojego pokoju!”.
Oczywiście znalazło się w moim domu miejsce na jego fotografię. Ale pomyślałam wtedy, że to nie wystarczy. To nie może się tak skończyć. Miałam jego błogosławieństwo jeśli chodzi o napisanie książki, posiadałam maile, nagrania video z jego wspomnieniami (zarówno nagrywane przeze mnie jak i innych, interesujących się tą tematyką, którzy mi je przekazali), więc nie pozostawało nic innego jak przystąpić do pracy, a nie była ona łatwa. Leszek chętnie opowiadał o czasach partyzanckich, za to o tym, co działo się po wkroczeniu Armii Czerwonej, nie chciał opowiadać. Twierdził, że z przysięgi złożonej w organizacji WiN, która powstała po rozwiązaniu Armii Krajowej, a do której on wstąpił - nikt go nie zwolnił. Było więc „pod górkę”, ponieważ nawet gdy podzielił się już jakimś wydarzeniem z tego okresu (jak np. zameldowanie przez Leszka Zarządowi WiN o „wsypie” łączniczki „Łupaszki” - „Reginy”, która poszła na współpracę z UB i wydała m.in. swoją koleżankę - „Inkę” - Danutę Siedzikównę) , to nie podawał precyzyjnie dat, czy miejsc, a już na pewno nie podawał nazwisk, czy informacji, o których wcześniej już nie wiedziałabym. W związku z tym, kończąc opisywanie jego przygód w 1945 r., znalazłam się w kropce. Książki o tej tematyce, które przeczytałam, nie wystarczyły. Zastanawiałam się skąd wziąć informacje na temat tego, co działo się z Leszkiem później? Syn Leszka - Rafał Zahorski - nie mógł pomóc, bo ojciec jemu też o tym okresie mało opowiadał. A taka publikacja wymagała konkretów.
Z pomocą przyszła zaprzyjaźniona Redakcja „Gazety Starachowickiej”, w której pracowałam prawie 20 lat temu. Dzięki wnioskowi dziennikarskiemu, jaki podpisał Grzegorz Żyła- Redaktor Naczelny - uzyskałam dostęp do zasobów Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Tam po dotarciu do dokumentów, przystąpiłam następnie do dokładnej ich analizy. Była to długa i żmudna praca. Teczka Leszka jak również jego kolegów, z którymi został zatrzymany przez Milicję Obywatelską oraz funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Państwa w 1947 r., zawierała nieprawdopodobne wręcz informacje, o jakich nie miałam pojęcia jak m.in. to, w jakich okolicznościach poznał tychże kolegów czy też to jak doszło do jego aresztowania 8 sierpnia 1947 r. w Warszawie. Momentami czułam się tak, jakbym sama prowadziła śledztwo, zmierzające do zebrania jak największej liczby materiałów, które krok po kroku, jak kolejne części układanki, pozwalały odbudować zawiłą historię tej niebanalnej postaci. Materiały z IPN obfitowały również w protokoły z licznych przesłuchań, jakim był poddawany przez śledczych z UB. Do dziś się zastanawiam jakim cudem je przeżył... Dzięki tym - również makabrycznym dowodom na bestialstwo służb ówczesnego aparatu władzy, na jakie się natknęłam w warszawskim archiwum - mogłam (choć nie było to dla mnie łatwe) dokończyć to, co zaczęłam.
Publikacja, której historię powstania z grubsza Państwu nakreśliłam, to owoc mojej kilkuletniej przyjaźni z niesamowitym człowiekiem. Miałam to szczęście, że oprócz ustnych przekazów, pozostawił po sobie dziesiątki maili, mających dziś nie tylko dla mnie ogromną wartość historyczną. Wszystkie opisywane w niej sytuacje są autentyczne, sprawdzone w archiwum oraz skonfrontowane z innymi pozycjami książkowymi o tematyce historycznej i co chyba najistotniejsze w tym wszystkim - przedstawione z perspektywy żołnierza. Część rozdziałów została sfabularyzowana, część to cytaty z jego listów pisanych do mnie. Całość dopełniać będą stare fotografie rodzinne Leszka, jak również z późniejszego okresu, gdy był już żołnierzem AK, a także zdjęcia współczesne.
22 czerwca 2024 r. Leszek obchodziłby swoje 100. urodziny. Jednocześnie będzie to 10 rocznica jego śmierci. Książka będąca jego biografią jest na ukończeniu. Mam satysfakcję, bo dotrzymałam danego mu słowa, a moim ostatnim celem jest wydanie jej właśnie w 2024 r. Obecnie trwa zbiórka na wydanie biografii kpt. Leszka Zahorskiego ps. „Leszek Biały”. Bez Państwa pomocy - wsparcia Czytelników interesujących się tematyką żołnierzy Armii Krajowej, żołnierzy wyklętych, nakład będzie znacznie ograniczony, a co za tym idzie - trudniej będzie można wejść w jej posiadanie. Zachęcam więc do wsparcia zbiórki i przyczynieniu się do wydania książki o żołnierzu, który związał swe młode życie z naszym regionem - regionem Starachowic, Wąchocka, Skarżyska-Kamiennej. Informacje o miejscach, w których będzie można nabyć książkę, będą zamieszczane na bieżąco na łamach „Gazety Starachowickiej” jak i w mediach społecznościowych na profilu poświęconym Leszkowi: https://www.facebook.com/marszpamieciimleszkabialego
Link do zbiórki znajdą Państwo pod adresem: https://zrzutka.pl/stng7m
Liczę na Państwa wsparcie, za które z góry dziękuję.
/Katarzyna Kołodziejczyk-Daniłowicz/
kpt. "Leszek Biały" - zdjęcie wykonane w Skarżysku-Kamiennej w 1946 r.
Leszek Zahorski na Wykusie w 2009 r. przy grobie kolegi "Szylinga", który zginął na jego oczach podczas obławy niemieckiej w 28.10.1943 r.
Leszek z kolegami "Jarząbkiem" i "Zduńczykiem" na jednej z warszawskich ulic w 1946 lub 1947 r.
Autorka przy ognisku z bohaterem książki - czerwiec 2013 r. Donatowo

2023-09-26
Star 25, czyli udana modernizacja
Star 25 zadebiutował pod koniec lat 50- tych. Był mieszanką rozwiązań technologicznych ze starów 20 i 21 oraz innowacji na czele z silnikiem. W wyniku dalszych ulepszeń stworzono pojazd, który był w produkcji do 1971 roku.
2023-09-11
Star 660, czyli użyteczna wojskowa terenówka
Był pierwszym starem dla polskich sił zbrojnych, które potrzebowały samochodu do jazdy w trudnym terenie. I choć od razu po powstaniu, gdy nazywał się A 66 nie rzucił żołnierzy na kolana to po ulepszeniach, już jako star 66, a potem 660 M1 oraz M2, sprawdził się tak dobrze, że był w produkcji przez 25 lat. Pełnił funkcję sanitarki, był miejscem narad sztabu i jeżdżącą łazienką. A w 1979 roku woził św. papieża Jana Pawła II w czasie jego pierwszej pielgrzymki do Polski.
2023-09-02
Star 21 - silnik od starszego brata, ale nowa skrzynia biegów
Druga w kolejności marka ciężarówek ze Starachowic była efektem przeróbek stara 20 na potrzeby polskiego wojska. I choć armia ostatecznie nie skorzystała ze stara 21 to próby sprostania jej oczekiwaniom doprowadziły do powstania samochodu o większej mocy i ładowności. I był to pierwszy, choć w niewielkich ilościach, star eksportowy. Jednak nawet sami konstruktorzy traktowali go jako model przejściowy, a dalsze wysiłki koncentrowali na zbudowaniu pojazdu z nowym, mocniejszym silnikiem.
2023-08-26
Od A 20 do stara 20, czyli początek polskiej motoryzacji
75 lat temu dawna fabryka broni w Starachowicach po dogłębnym przebranżowieniu rozpoczęła produkcję pierwszych ciężarówek o nazwie star 20. Początki miał przedwojenne, ale dopiero po II wojnie światowej zaistniały warunki do jego produkcji. Dziś nie uświadamiamy sobie tego, że był to pojazd o kolosalnym znaczeniu nie tylko dla rozwoju Starachowic, ale i dla całej polskiej motoryzacji. Star 20 był bowiem pierwszym samochodem rodzimej konstrukcji produkowanym seryjnie. Narodził się jednak nie w Starachowicach, ale w Łodzi, Ursusie i... Kielcach, jako produkt o nazwie A20.
2023-08-22
Od broni do ciężarówek
Rozpoczynamy cykl publikacji wspomnieniowych zainspirowanych przypadającym w tym roku 75 - leciem rozpoczęcia produkcji ciężarówek marki star - kultowego produktu, z którym do dziś kojarzone jest nasze miasto. Przypomnimy w nich okoliczności powstania kolebki starów, czyli Fabryki Samochodów Ciężarowych i zaprezentujemy poszczególne modele pojazdów. Kluczowy udział w powstaniu artykułów ma dyrektor Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach Paweł Kołodziejski, który okazał nieocenioną pomoc wypełniając je konkretną treścią informacyjną. Dziś pierwszy odcinek o narodzinach zakładu, który stał się pionierem, a potem liderem polskiej motoryzacji.
2023-06-26
Powrót do bolesnej przeszłości
Do Starachowic po raz kolejny przyjechał Howard Chandler, dawny żydowski mieszkaniec naszego miasta, któremu udało się przeżyć Holocaust. Towarzyszyło mu około 70 osób ze Stanów Zjednoczonych i Kanady, dla których ten ponad 90-letni mężczyzna był żywym świadkiem dramatu II wojny światowej. I cudu ocalałego życia.
2023-05-27
I podjechała dorożka w pełnym galopie
I rozległ się świst bata... Larum podniosła straż ogniowa... Panowie spod Staromiejskiej zgłupieli. Wsiadać na koń czy piechotą wracać?
2023-05-21
Z pamiętnika pewnego księdza
Przybył ze Śląska, by objąć probostwo w Wierzbniku. Patriota o gorącym sercu, wielkich ideałach, ambitny i twardy - jak ziemia, z której się wywodzi. O kim mowa? O księdzu Dominiku Ściskale.
2023-05-01
Święto Pracy w Polsce Ludowej. Pamiętacie?
Nie są to czasy, które ja pamiętam, ale nie przeszkodzi mi to zerknąć tu i tam, by na łamach gazety przypomnieć, jak Święto Pracy obchodzono w Starachowicach i co wtedy miało miejsce. Pomocą mi będzie nieoceniona gazeta zakładowa "Budujemy samochody".
2023-04-22