JUŻ W KIOSKU

Kobiece twarze starachowickiego harcerstwa

2022-10-08 16:00:00

Ocena:

5/5 | 1 głosów

Wydawać by się mogło, że historia Polski i świata ma męskie rysy, w końcu to panowie pełnią zwykle funkcję dowódców. Wystarczy jednak zejść nieco głębiej w tropieniu tajemnic historii, by zadać sobie pytanie, czy świat to aby na pewno tylko dominacja męska. Dzisiejszym tekstem wracamy do cyklu "Powspominajmy" i zajrzymy w kuluary starachowickiego harcerstwa. Oto Tajna Drużyna Harcerska o profilu sanitarno - medycznym "Młody las", działająca przy szpitalu w Starachowicach w latach 1940 - 1945.

Drużyna ta podlegała "Szarym Szeregom" w Warszawie, a jej drużynowe współpracowały z miejscową organizacją ZWZ - AK podobwodu "Wola" Starachowice i obwodu "Baszta" powiatu iłżeckiego. Początek drużyny datujemy na 1940 rok, a na jej cele stoi kobieta - hm. doktor Irena Konieczna, w 43 roku zastępuje ją phm. Stefania Piechocka - Grajcarowa, która będzie prowadziła drużynę do roku 1945, do momentu wkroczenia do Starachowic wojsk sowieckich.

Grudzień 1939 roku.

Starachowice toną w śniegu i trzyma mróz. Do miasta przybywa pierwszy transport wysiedlonych z terenów przyłączonych do Rzeszy, w transporcie mieszkańcy Inowrocławia a wśród nich hm. dr Irena Konieczna. Mówiono o niej, że była osobą wielkiej wiary i wielkiego ducha - pracowała dla starachowickiego Polskiego Czerwonego Krzyża i Komitetu Opiekuńczego. Zaraz po nowym roku przystąpiła do działalności konspiracyjnej, razem z Kamilą Kalecińską Zbrojową i Stefanią Piechocką tworzą w Starachowicach drużynę harcerską. Zwerbowano do niej kilka miejscowych harcerek, które po okresie próby złożyły przysięgę wierności i zachowania tajemnicy dla dobra Polski.

Drużyna harcerska składała się dwóch zastępów, Kamila przyjęła ps. "Mech", Stefania - "Wilżyna", a drużynowa Irena kryła się za pseudonimem "Dąb". pieśni partyzanckie, które ze świętokrzyskich gór przywiewał wiatr rozpalały ich marzenia o Polsce wolnej, o walce, którą chciały o swoją ojczyznę toczyć.

- Wszystkie druhny, nawet te najmłodsze 14 - letnie, odczuwały potrzebę walki zbrojnej, czynnej i natychmiastowej - wspominała w listach phm Stefania Piechocka - Grajcarowa.

Jesienią 1941 roku drużyna liczyła 17 osób, godłem stał się las, a hasłem Służba Polsce".

- W celu przygotowania nas do służby samarytańskiej drużynowa "Dąb" zorganizowała roczny pielęgniarski, przekazując nam poza teorią dużo praktycznych wiadomości. Egzamin odbył się w kwietniu 1943 roku, w Niedzielę Palmową w gabinecie lekarskim przy ulicy Nowej 85, przeprowadzony przez doktora Tadeusza Pawlińskiego i hm dr Irenę Konieczną. Mimo strachu przed oblaniem wszystkie wyszłyśmy z honorem i dyplomem. W celu zdobycia praktyk niektóre druhny robiły bezpłatnie zastrzyki chorym członkom organizacji podziemnej i ich rodzinom w Starachowicach (...) Dużym ciosem dla drużyny było aresztowanie drużynowej "Dąb". Wywieziona do Oświęcimia nie pociągnęła za sobą nikogo, pracowała w obozie jako lekarka pomagając współwięźniom.  Mimo jej braku na miejscu żadna z druhen nie wycofała się z pracy na rzecz wolnej Polski, upadek Powstania warszawskiego także nas nie załamał. Zwiększyła się jedynie nienawiść do okupanta i chęć zemsty za wszystkie upokorzenia, których doznał naród. Między innymi w związku z tym druhny "Mech" i "Wilżyna" chodziły na naukę obsługi broni. W tym samym domu po sąsiedzku mieszkali Niemcy i żaden niczego się domyślał - wspominała Stefania Piechocka Grajcarowa ps. "Wilżyna". To ona była odpowiedzialna za łączność z obozem partyzantów w Górach Świętokrzyskich. Przynosiła meldunki i zabierała pocztę. Skrzynka kontaktowa znajdowała się w jej domu przy ulicy Spokojnej 5. Tu także przechowywano duże ilości materiałów opatrunkowych i tajne gazetki. Dwuletni Jaś Piątkowski - siostrzeniec pozostający pod jej opieką po wywiezieniu rodziców do obozu koncentracyjnego - wożony był w wózeczku leżąc na poduszeczce z opatrunków przewożonych do sterylizacji a potem dostarczanych do lasu.  Wielokrotnie mały pasażer wózeczka mijał żandarma stojącego na skrzyżowaniu ulic w Starachowicach Dolnych. Maluch tulił do siebie misia nie mając pojęcia, że zaszyty jest w nim szyfrowany meldunek z partyzanckiego obozu. 

- To były bardzo trudne czasy, ale w końcu nadeszła informacja o kapitulacji Niemiec i druga, że dr Konieczna opuściła obóz. Bardzo na to czekałyśmy. Wszystkie członkinie drużyny przeżyły lata okupacji i osiągnęłyśmy swój. Wychowałyśmy młodsze pokolenie w patriotyzmie i ofiarnej pracy - wspominała w grudniu 1990 roku "Wilżyna". 

Leżą przede mną także wspomnienia "Bratka" czyli Jadwigi Kaczyńskiej z domu Jasiewiczówny. W jednym z listów skierowanych do hm. por. Stefana Derlatki ps. "Daniel" czytamy:

- Ja, wówczas Jadwiga Jasiewiczówna i Danuta Tymińska złożyłyśmy Przyrzeczenie Harcerskie i dostałyśmy Krzyże Harcerskie już w kwietniu 1939 roku. Byłyśmy wówczas uczennicami klasy szóstej Szkoły Powszechnej w Starachowicach. Po wybuchu wojny razem z grupą harcerek rozdawałyśmy chleb i kawę żołnierzom jadącym na front. Trwało to krótko - na stacji w Wierzbniku, gdzie pracowałyśmy wybuchła bomba i mamy pozabierały nas do domu. Straszny był to dla nas wstyd. Do wojennego harcerstwa wstąpiłam wczesną jesienią 1941 roku, daty ustaliłyśmy wspólnie z druhną Danusią Tymińską Dąbrowską ps. "Macierzanka". Udział w harcerstwie zaproponowała nam druhna Maria Wysokińska ps. "Skrzyp". Pierwsza zbiórka odbyła się w lesie, gdzie przysięgałyśmy posłuszeństwo i zachowanie tajemnicy. Nasz zastęp składał się z 4 osób, przybrał nazwę "Zioła". 

(...) Postanowiono, że zostaniemy sanitariuszkami. Rozdano nam skrypty zawierające skrótową wiedzę pielęgniarstwa i uczono bandażowania, opatrywania ran, robienia zastrzyków. Te ćwiczenia odbywały się na Orłowie, w domu państwa Wysokińskich. Wiosną 44 roku razem z Danusią zostałyśmy skierowane do Szpitala Miejskiego w Starachowicach. miałyśmy za zadanie uczyć się, a zarazem pomagać chorym, a szczególnie chorym partyzantom, których zgłaszało się coraz więcej. Ja pierwsze miesiące spędziłam w ambulatorium, którym kierował profesor Nowacki - wspominała Jadwiga Kaczyńska ps. "Bratek". - Po kilku miesiącach, może w lipcu, zostałyśmy przeniesione do szpitala na chirurgię. Dyrektorem był wtedy chirurg dr Borkowski. Szczególną naszą troską otoczeni byli ranni partyzanci - młodzi chłopcy ze strasznymi, często zarobaczonymi ranami. Nasza praca była zróżnicowana - od noszenia basenów i kaczek po asystowanie przy operacjach. W każdym razie razem z "Macierzanką" miałyśmy bardzo dużo pracy. Najgorsze było wynoszenie trupów (...) Na wiosnę 45 roku otworzono gimnazjum, gdzie znów z Danką "Macierzanką" wróciłam do harcerstwa. Byłyśmy tam aż do matury... (fragment z listu do "Daniela").

Wszystkie dziewczęta z wielkim szacunkiem wypowiadały się o dr Irenie Koniecznej ps. "Dąb". Ta młoda kobieta trafia do Auschwitz Birkenau 25 sierpnia 1943 roku, do końca życia będzie nosiła na przedramieniu nr obozowy 55037, cudem - jak sama mówiła - przetrwała obóz pracując jako lekarz w rewirze chorych. mimo likwidacji obozu pozostała w nim do 15 marca 45 roku dla 2 tysięcy byłych chorych więźniów. Sama przechorowała tyfus plamisty i ropnie olbrzymie. jej wspomnienia z obozowego życia spisała "Muszka" czyli Maria Nowakówna - Wnukowa. 

- Od momentu aresztowania, spędzeni na plac przy Zakładach Starachowickich, przez całą noc czekali na dalszy los, jaki zgotował im okupant. Pamiętam, doskonale pamiętam jak okropna była ta nasza bezradność w stosunku do naszych Braci za płotem. A potem... jazda do Oświęcimia. Już w bydlęcych wagonach kazano im zostawić swoje człowieczeństwo, bo tam za bramą obozu, w szponach oprawców, rozebrane do naga ogolone i pędzone w tym stanie z baraku do baraku, znaczone łachmanem i numerem - już się wzajemnie nie poznawały. Wszystkie kobiety golono do zera, oprócz lekarek. Doktor Konieczna opowiadała, że lekarkom pozostawiano mały odrost - te wyróżniające się głowy potrzebne były Niemcom dla ich wygody, gdy potrzebowali lekarza wyłapywali natychmiast. W tych wspomnieniach doktor Ireny wszystko było okrutne . Gołe deski do spania, wieczny głód i jak mówiła już śp. nasza kochana koleżanka - ogromna bezradność w zdobyciu czegokolwiek - zwłaszcza na początku pobytu w obozie. ileż to starań przeszła, by zdobyć jakąś puszkę, by stanąć w kolejce do kotła. A potem mozolnej i trudnej pracy w zrobieniu łyżki. Mówiła o tym z wielkim przejęciem, jak kawałek blachy obtłukiwała na kamieniu drugim kamieniem. "Ta łyżka to był dla mnie wielki skarb - mówiła. spała mając ją pod poduszką. A potem była straszna rozpacz, bo nie czuła jak ją jej ukradli. To był niezwykle ofiarny człowiek, jej matka czekała na nią w Starachowicach, a ona z własnej woli pozostawała w Oświęcimiu przez ponad trzy miesiące po wyzwoleniu, po to by ratować leżących tam chorych - czytamy we wspomnieniu. 

Doktor Irena zmarła w czerwcu 1993 roku. Więcej o niej w filmie „Być kobietą w Birkenau". 

Stefania Piechocka Grajcarowa ps. "Wilżyna" przybyła do Starachowic w końcu 1939 roku z Łodzi. Współorganizatorka tajnej drużyny harcerek "Las". Po aresztowaniu Ireny Koniecznej to ona pełni funkcję drużynowej i prowadzi drużynę do końca wojny pełniąc służbę sanitarną i łączności w obwodzie "Baszta" Armii Krajowej. Była członkiem Harcerskiego Kręgu Seniorów Łysica Żubry w Starachowicach. Zmarła 21 września 1992 roku, pochowana na cmentarzu przy Radomskiej "Bugaj". 

Cześć Ich Pamięci. 

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Od e-maili do książki, czyli historia ochroniarza

2024-04-14

Od e-maili do książki, czyli historia ochroniarza "Ponurego"

Kapitan Leszek Zahorski był jednym z żołnierzy z osobistej ochrony legendarnego majora Armii Krajowej Jana Piwnika „Ponurego”. Jego życiorys to typowa historia Żołnierza Wyklętego, prześladowanego przez komunistów patrioty, którzy więzili go przez 10 lat. Gdy w 2009 roku odwiedził wąchocką polanę Wykus zaprzyjaźnił się z Katarzyną Kołodziejczyk-Daniłowicz, byłą dziennikarką "Gazety Starachowickiej". Efektem tej znajomości jest napisania przez nią biografia kapitana Zahorskiego pt. „Pozostałem Niepokonany”. Publikacja ukaże się w tym roku. To będzie 100. rocznica urodzin i zarazem 10. rocznica śmierci jej głównego bohatera.    
Spadkobiercy XIX - wiecznej administracji

2024-03-13

Spadkobiercy XIX - wiecznej administracji

25 lat temu w wyniku reformy podziału administracyjnego Polski reaktywowano zlikwidowane w latach 70- tych XX wieku powiaty. Decyzja zapadła w 1998 roku a nowe jednostki samorządowe rozpoczęły działalność z początkiem 1999 roku. Miały własnych radnych i zarządy pod kierownictwem starostów. Taki był też początek powiatu starachowickiego, który swoje 25-te urodziny obchodził 12 marca br. na uroczystej sesji z udziałem obecnych i byłych: samorządowców, pracowników starostwa, podległych mu jednostek oraz gości. A zaproszenie przyjęli m.in. wicewojewoda świętokrzyski Michał Skotnicki i Jan Maćkowiak, wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego. 
Zapomniany dobroczyńca

2024-02-14

Zapomniany dobroczyńca

Postać Feliksa Sławka być może kojarzą dziś tylko najstarsi starachowiczanie. I może tylko oni oraz pasjonaci - regionaliści nie mieliby problemu z odpowiedzią na pytanie, dlaczego dzisiejsze wzgórze Trzech Krzyży było kiedyś nazywane Górą Sławka. Kilkadziesiąt lat temu wiedzieli to wszyscy mieszkańcy naszego miasta. Także i to, że Feliks Sławek posiada niezwykły dar leczenia. Ten prosty rolnik z powodzeniem składał złamane kości i nastawiał zwichnięte stawy zyskując uznanie zawodowych medyków i dozgonną wdzięczność swoich pacjentów, od których nie brał zapłaty. Jego postać chce przywrócić zbiorowej pamięci  starachowiczanin Wiesław Michałek. Zaproponował władzom miasta, by imieniem Feliksa Sławka nazwać rondo na zbiegu ulic: Radomskiej i Batalionów Chłopskich. A my już teraz przypominany postać zapomnianego dobroczyńcy Starachowic na podstawie informacji ustalonych przez Wiesława Michałka.      
Zgoda króla to był dopiero początek

2024-01-18

Zgoda króla to był dopiero początek

16 stycznia 1624 roku król Zygmunt III z dynastii Wazów wydał dokument zezwalający na założenie miasta Wierzbnik przez opata świętokrzyskich benedyktynów Bogusława Radoszewskiego. Zakon utarł nosa swoim cysterskim konkurentom, którzy zarzucali mu bezprawne przejęcie terenów pod przyszłe osadnictwo. Ale i tak miasto powstało dopiero 33 lata później. A sprzyjające warunki stworzyło ku temu wcześniejsze nielegalne działanie pewnej wdowy. Zapraszamy do lektury intrygującej historii narodzin naszego miasta, przygotowanej przez Pawła Kołodziejskiego, dyrektora Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach.   
Pamięć o starach

2023-12-01

Pamięć o starach

W Starachowicach nie produkuje się już starów, ale wspomnienie o nich jest tu nadal żywe. Jak się przejawia? Zapraszamy na ostatni odcinek poświęcony naszym ciężarówkom.      
Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic

2023-11-24

Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic

Te terenowe pojazdy zaczęły być wytwarzane od 2000 roku. MAN liczył, że zyska na nie stałego odbiorcę w postaci polskiego wojska. Jednak stary 944 i 1466 sprzedawały się tak słabo, że po około 6 latach zniknęły z oferty produkcyjnej. Wraz z nimi skończyła się 58 - letnia historia ciężarówek ze Starachowic.  
Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki

2023-11-19

Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki

Były to ciężarówki już całkowicie zunifikowane z wyrobami koncernu MAN. Nowy właściciel większości zakładu w Starachowicach zostawił mu jeszcze dawną nazwę, do używania której nabył wyłączne prawo. Star S 2000 zadebiutował pod koniec 2000 roku w 8 wersjach, ale słabe zainteresowanie nabywców przypieczętowało jego los po zaledwie 2 latach produkcji.    
Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji

2023-11-13

Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji

Pojawiły się w 1998 roku na bazie współpracy nowego większościowego współwłaściciela zakładów Star, czyli Sobiesława Zasady z koncernem MAN. To Niemcy przygotowali stara 8.125 oraz stara 12.155 i tę nowość widać było choćby w nietypowym oznaczeniu numerycznym tych ciężarówek. Zmiany objęły także logo przypominające teraz dwupasmową drogę. I rzeczywiście te samochody wyznaczyły już zupełnie nową drogę funkcjonowania starachowickiej fabryki. 
Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki

2023-11-03

Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki

Zaproponowano go jako samochód pośredni między dostawczym żukiem a ciężarowym starem 200. Z tego powodu był nazywany popularnie "starachowickim maluchem". Miał jednak pecha, bo zadebiutował w bardzo trudnym momencie: masowego sprowadzania samochodów z zagranicy w ramach początkującego w Polsce wolnego rynku, ale też towarzyszącej tym przemianom drożyzny, masowych zwolnień, strajków i postępującego zadłużenia FSC. Star 742 był świadkiem końca jej istnienia.  
Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego

2023-10-26

Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego

Nie był całkowicie nowym samochodem, ale zmodernizowaną wersją stara 200. Powstał pod koniec lat 70- tych, ale wtedy odstawiono go na boczny tor, by wydobyć z zapomnienia po stanie wojennym. Z największym zainteresowaniem star 1142 spotkał się dopiero w latach 90 - tych, gdy dawna FSC, teraz sprywatyzowana, powoli chyliła się ku upadkowi. Był w produkcji do 2000 roku, w którym nowy właściciel zakładu zrezygnował z wytwarzania pojazdów o nazwie star.