Ocena:
5/5 | 1 głosów
Wydawać by się mogło, że historia Polski i świata ma męskie rysy, w końcu to panowie pełnią zwykle funkcję dowódców. Wystarczy jednak zejść nieco głębiej w tropieniu tajemnic historii, by zadać sobie pytanie, czy świat to aby na pewno tylko dominacja męska. Dzisiejszym tekstem wracamy do cyklu "Powspominajmy" i zajrzymy w kuluary starachowickiego harcerstwa. Oto Tajna Drużyna Harcerska o profilu sanitarno - medycznym "Młody las", działająca przy szpitalu w Starachowicach w latach 1940 - 1945.
Drużyna ta podlegała "Szarym Szeregom" w Warszawie, a jej drużynowe współpracowały z miejscową organizacją ZWZ - AK podobwodu "Wola" Starachowice i obwodu "Baszta" powiatu iłżeckiego. Początek drużyny datujemy na 1940 rok, a na jej cele stoi kobieta - hm. doktor Irena Konieczna, w 43 roku zastępuje ją phm. Stefania Piechocka - Grajcarowa, która będzie prowadziła drużynę do roku 1945, do momentu wkroczenia do Starachowic wojsk sowieckich.
Grudzień 1939 roku.
Starachowice toną w śniegu i trzyma mróz. Do miasta przybywa pierwszy transport wysiedlonych z terenów przyłączonych do Rzeszy, w transporcie mieszkańcy Inowrocławia a wśród nich hm. dr Irena Konieczna. Mówiono o niej, że była osobą wielkiej wiary i wielkiego ducha - pracowała dla starachowickiego Polskiego Czerwonego Krzyża i Komitetu Opiekuńczego. Zaraz po nowym roku przystąpiła do działalności konspiracyjnej, razem z Kamilą Kalecińską Zbrojową i Stefanią Piechocką tworzą w Starachowicach drużynę harcerską. Zwerbowano do niej kilka miejscowych harcerek, które po okresie próby złożyły przysięgę wierności i zachowania tajemnicy dla dobra Polski.
Drużyna harcerska składała się dwóch zastępów, Kamila przyjęła ps. "Mech", Stefania - "Wilżyna", a drużynowa Irena kryła się za pseudonimem "Dąb". pieśni partyzanckie, które ze świętokrzyskich gór przywiewał wiatr rozpalały ich marzenia o Polsce wolnej, o walce, którą chciały o swoją ojczyznę toczyć.
- Wszystkie druhny, nawet te najmłodsze 14 - letnie, odczuwały potrzebę walki zbrojnej, czynnej i natychmiastowej - wspominała w listach phm Stefania Piechocka - Grajcarowa.
Jesienią 1941 roku drużyna liczyła 17 osób, godłem stał się las, a hasłem Służba Polsce".
- W celu przygotowania nas do służby samarytańskiej drużynowa "Dąb" zorganizowała roczny pielęgniarski, przekazując nam poza teorią dużo praktycznych wiadomości. Egzamin odbył się w kwietniu 1943 roku, w Niedzielę Palmową w gabinecie lekarskim przy ulicy Nowej 85, przeprowadzony przez doktora Tadeusza Pawlińskiego i hm dr Irenę Konieczną. Mimo strachu przed oblaniem wszystkie wyszłyśmy z honorem i dyplomem. W celu zdobycia praktyk niektóre druhny robiły bezpłatnie zastrzyki chorym członkom organizacji podziemnej i ich rodzinom w Starachowicach (...) Dużym ciosem dla drużyny było aresztowanie drużynowej "Dąb". Wywieziona do Oświęcimia nie pociągnęła za sobą nikogo, pracowała w obozie jako lekarka pomagając współwięźniom. Mimo jej braku na miejscu żadna z druhen nie wycofała się z pracy na rzecz wolnej Polski, upadek Powstania warszawskiego także nas nie załamał. Zwiększyła się jedynie nienawiść do okupanta i chęć zemsty za wszystkie upokorzenia, których doznał naród. Między innymi w związku z tym druhny "Mech" i "Wilżyna" chodziły na naukę obsługi broni. W tym samym domu po sąsiedzku mieszkali Niemcy i żaden niczego się domyślał - wspominała Stefania Piechocka Grajcarowa ps. "Wilżyna". To ona była odpowiedzialna za łączność z obozem partyzantów w Górach Świętokrzyskich. Przynosiła meldunki i zabierała pocztę. Skrzynka kontaktowa znajdowała się w jej domu przy ulicy Spokojnej 5. Tu także przechowywano duże ilości materiałów opatrunkowych i tajne gazetki. Dwuletni Jaś Piątkowski - siostrzeniec pozostający pod jej opieką po wywiezieniu rodziców do obozu koncentracyjnego - wożony był w wózeczku leżąc na poduszeczce z opatrunków przewożonych do sterylizacji a potem dostarczanych do lasu. Wielokrotnie mały pasażer wózeczka mijał żandarma stojącego na skrzyżowaniu ulic w Starachowicach Dolnych. Maluch tulił do siebie misia nie mając pojęcia, że zaszyty jest w nim szyfrowany meldunek z partyzanckiego obozu.
- To były bardzo trudne czasy, ale w końcu nadeszła informacja o kapitulacji Niemiec i druga, że dr Konieczna opuściła obóz. Bardzo na to czekałyśmy. Wszystkie członkinie drużyny przeżyły lata okupacji i osiągnęłyśmy swój. Wychowałyśmy młodsze pokolenie w patriotyzmie i ofiarnej pracy - wspominała w grudniu 1990 roku "Wilżyna".
Leżą przede mną także wspomnienia "Bratka" czyli Jadwigi Kaczyńskiej z domu Jasiewiczówny. W jednym z listów skierowanych do hm. por. Stefana Derlatki ps. "Daniel" czytamy:
- Ja, wówczas Jadwiga Jasiewiczówna i Danuta Tymińska złożyłyśmy Przyrzeczenie Harcerskie i dostałyśmy Krzyże Harcerskie już w kwietniu 1939 roku. Byłyśmy wówczas uczennicami klasy szóstej Szkoły Powszechnej w Starachowicach. Po wybuchu wojny razem z grupą harcerek rozdawałyśmy chleb i kawę żołnierzom jadącym na front. Trwało to krótko - na stacji w Wierzbniku, gdzie pracowałyśmy wybuchła bomba i mamy pozabierały nas do domu. Straszny był to dla nas wstyd. Do wojennego harcerstwa wstąpiłam wczesną jesienią 1941 roku, daty ustaliłyśmy wspólnie z druhną Danusią Tymińską Dąbrowską ps. "Macierzanka". Udział w harcerstwie zaproponowała nam druhna Maria Wysokińska ps. "Skrzyp". Pierwsza zbiórka odbyła się w lesie, gdzie przysięgałyśmy posłuszeństwo i zachowanie tajemnicy. Nasz zastęp składał się z 4 osób, przybrał nazwę "Zioła".
(...) Postanowiono, że zostaniemy sanitariuszkami. Rozdano nam skrypty zawierające skrótową wiedzę pielęgniarstwa i uczono bandażowania, opatrywania ran, robienia zastrzyków. Te ćwiczenia odbywały się na Orłowie, w domu państwa Wysokińskich. Wiosną 44 roku razem z Danusią zostałyśmy skierowane do Szpitala Miejskiego w Starachowicach. miałyśmy za zadanie uczyć się, a zarazem pomagać chorym, a szczególnie chorym partyzantom, których zgłaszało się coraz więcej. Ja pierwsze miesiące spędziłam w ambulatorium, którym kierował profesor Nowacki - wspominała Jadwiga Kaczyńska ps. "Bratek". - Po kilku miesiącach, może w lipcu, zostałyśmy przeniesione do szpitala na chirurgię. Dyrektorem był wtedy chirurg dr Borkowski. Szczególną naszą troską otoczeni byli ranni partyzanci - młodzi chłopcy ze strasznymi, często zarobaczonymi ranami. Nasza praca była zróżnicowana - od noszenia basenów i kaczek po asystowanie przy operacjach. W każdym razie razem z "Macierzanką" miałyśmy bardzo dużo pracy. Najgorsze było wynoszenie trupów (...) Na wiosnę 45 roku otworzono gimnazjum, gdzie znów z Danką "Macierzanką" wróciłam do harcerstwa. Byłyśmy tam aż do matury... (fragment z listu do "Daniela").
Wszystkie dziewczęta z wielkim szacunkiem wypowiadały się o dr Irenie Koniecznej ps. "Dąb". Ta młoda kobieta trafia do Auschwitz Birkenau 25 sierpnia 1943 roku, do końca życia będzie nosiła na przedramieniu nr obozowy 55037, cudem - jak sama mówiła - przetrwała obóz pracując jako lekarz w rewirze chorych. mimo likwidacji obozu pozostała w nim do 15 marca 45 roku dla 2 tysięcy byłych chorych więźniów. Sama przechorowała tyfus plamisty i ropnie olbrzymie. jej wspomnienia z obozowego życia spisała "Muszka" czyli Maria Nowakówna - Wnukowa.
- Od momentu aresztowania, spędzeni na plac przy Zakładach Starachowickich, przez całą noc czekali na dalszy los, jaki zgotował im okupant. Pamiętam, doskonale pamiętam jak okropna była ta nasza bezradność w stosunku do naszych Braci za płotem. A potem... jazda do Oświęcimia. Już w bydlęcych wagonach kazano im zostawić swoje człowieczeństwo, bo tam za bramą obozu, w szponach oprawców, rozebrane do naga ogolone i pędzone w tym stanie z baraku do baraku, znaczone łachmanem i numerem - już się wzajemnie nie poznawały. Wszystkie kobiety golono do zera, oprócz lekarek. Doktor Konieczna opowiadała, że lekarkom pozostawiano mały odrost - te wyróżniające się głowy potrzebne były Niemcom dla ich wygody, gdy potrzebowali lekarza wyłapywali natychmiast. W tych wspomnieniach doktor Ireny wszystko było okrutne . Gołe deski do spania, wieczny głód i jak mówiła już śp. nasza kochana koleżanka - ogromna bezradność w zdobyciu czegokolwiek - zwłaszcza na początku pobytu w obozie. ileż to starań przeszła, by zdobyć jakąś puszkę, by stanąć w kolejce do kotła. A potem mozolnej i trudnej pracy w zrobieniu łyżki. Mówiła o tym z wielkim przejęciem, jak kawałek blachy obtłukiwała na kamieniu drugim kamieniem. "Ta łyżka to był dla mnie wielki skarb - mówiła. spała mając ją pod poduszką. A potem była straszna rozpacz, bo nie czuła jak ją jej ukradli. To był niezwykle ofiarny człowiek, jej matka czekała na nią w Starachowicach, a ona z własnej woli pozostawała w Oświęcimiu przez ponad trzy miesiące po wyzwoleniu, po to by ratować leżących tam chorych - czytamy we wspomnieniu.
Doktor Irena zmarła w czerwcu 1993 roku. Więcej o niej w filmie „Być kobietą w Birkenau".
Stefania Piechocka Grajcarowa ps. "Wilżyna" przybyła do Starachowic w końcu 1939 roku z Łodzi. Współorganizatorka tajnej drużyny harcerek "Las". Po aresztowaniu Ireny Koniecznej to ona pełni funkcję drużynowej i prowadzi drużynę do końca wojny pełniąc służbę sanitarną i łączności w obwodzie "Baszta" Armii Krajowej. Była członkiem Harcerskiego Kręgu Seniorów Łysica Żubry w Starachowicach. Zmarła 21 września 1992 roku, pochowana na cmentarzu przy Radomskiej "Bugaj".
Cześć Ich Pamięci.

2023-03-19
Ciekawostki z archiwum Fabryki Samochodów Ciężarowych
Wśród wszystkich dokumentów z bogatego archiwum Aleksandra Pawelca część jest niemal w strzępach. Sporo pracy kosztowało mnie nie tylko zabezpieczenie tych pożółkłych stron, ale również połączenie tego w całość. Dziś oddaję Wam Teczkę 36, czyli tytułowe to i owo. Miłej lektury.
2023-02-06
Wspomnienie historii spornego pomnika
Na łamach internetowego wydania Gazety Starachowickiej (22 grudnia 2021 r.) przypominaliśmy historie jednego z żołnierzy mających spoczywać pod pomnikiem w Starachowicach, lub w grobie na cmentarzu żołnierzy radzieckich w Kielcach. Przypomnijmy zatem ten tekst oparty na wspomnieniach zamieszczonych w Budujemy Samochody (numer z 1973 roku). Bohaterami tejże historii były Starachowice, stary niewielki szpital przy dawnej ulicy Krywki, młoda, śliczna dziewczyna i ranni żołnierze Armii Czerwonej.
2023-01-08
Pamięci Arseniusza Kufalskiego
Bo skoro jego pomnik zostanie poddany renowacji, to może warto słów kilka poświęcić temu, kto pod nim spoczywa. Powrót do wspomnień z okresu II wojny światowej wcale nie należy do prostych, bowiem Ci, którzy pamiętają tragiczny czas muszą zmierzyć się kolejny raz z dramatem tamtych dni. My ruszamy w podróż, która nie jest ani łatwa, ani przyjemna, a w dodatku prowadzi szlakiem znanych nam miejsc.
2022-12-10
Wojenne pory roku na Skałkach/cz. 1
Dom pod Skałkami tkwi w samym środku lata. Okna otwierają się na wschody słońca, gałązki leszczyny czepiają się czy to łatanych portek, czy to niewiele bogatszej koszuli, a księżyc podziwia swój blask w tafli wody w wiadrze przy studni. I nie ma znaczenia, że jest to kolejne wojenne lato. Niebo pełne gwiazd, prawie las wokół, słońce złocące drzewa, przelotne deszcze, kwadraty blasku omdlałe na trotuarze, upał dnia oddychający w zasłonach, eksplozje zieleni, niebo rozświetlone cudownym bogactwem kolorów i wiatr, który pachnie jak słodycz psot, figli, miłostek...
2022-12-24
Wojenne pory roku na skałkach/cz 2
Wigilia 1944 rok... Wieczór był chłodny i tajemniczy, migoczący cień gałęzi tańczył na ścianach domów przytulonych do skał, a na ich oknach blask wschodzącej gwiazdki malował przedziwne historie. Mały chłopiec przytulił nos do zimnej szyby. Powietrze przedostające się z okiennych szczelin wpadało do płuc i wypełniało je metalicznym posmakiem. Miał wrażenie, jakby zamieniało się w drobinki lodu. To już szósta wojenna wigilia i te same życzenia: żebyśmy przeżyli i byli wolni. Żebyśmy spotkali naszych bliskich żywych i zdrowych...
2022-11-29
To tylko dziecko...
To był wrzesień. Jeden z tych dziwnych, chłodnych już wieczorów, które niosą ze sobą obietnicę rychłych szronów. Mała dziewczynka pociągnęła nosem i wystawiła twarz do zachodzącego słońca, jesień musnęła ją jak wiatr rozpraszający słoneczne promienie i wypełniła szelestem liści niczym najpiękniejsza kołysanka. Przez chwilę było jej dobrze. Jak dawniej. Bez pośpiechu, strachu i cieni. Ale to tylko oka mgnienie...
2022-10-23
Wokół skałek. Czy miłość pokona śmierć?
Znacie to miejsce doskonale. Latem przy fontannie roi się od dzieci, a śmiech goni psotę, ławeczka "Halnego" gromadzi mieszkańców podczas różnych uroczystości, na trawie zaś najlepiej łapie się promienie słońca. Tuż obok "Grzybek" kusi tym i tamtym... Nieco na uboczu stoi dom. Dziś samotny, ale przecież nie zawsze nie miał do kogo załomotać okiennicami. W 1944 roku...
2022-10-15
Żyli wśród nas
Wypędzeni z ziemi rodzinnej, ziemi praojców, ziemi, na której rodziła się Polska, przywędrowali do nas, na Orłowo, a Orłowianie otworzyli swe domy i serca, przygarnęli „Orlęta z nad Gopła”, bo czyż mogło być inaczej?... Z pamiętnika Ireny Lewińskiej.
2022-09-01
Krótka historia pewnego Aniołka
Kuczów - niewielka wieś nieopodal Starachowic. Malownicze tereny ciągnących się pól, lasy kryjące historie walk o wolność, ale także ziemia która rodzi życie, a ono wierzy w szczęście. We wspaniałą i długą przyszłość wierzył Eugeniusz Aniołek, który w Kuczowie dorasta, tam się zakochuje i... traci wszystko na Westerplatte.
2022-06-02