Albo Wojciechowski odejdzie, albo strajk - [ARTYKUŁ ARCHIWALNY]

Ocena:

0/5 | 0 głosów

 - ostrzegają starostę związki zawodowe PZOZ. Związkowcy twierdzą, że zostali doprowadzeni do ostateczności, lekceważeniem ich postulatów przez tak długi czas. Starosta zapowiada z kolei, że nie pozwoli wywierać na siebie presji.  

Spór rzeczywiście ciągnie się już niemal pół roku i nie zanosi się na łatwe rozwiązanie. Nie mógł sobie z nim poradzić były starosta Marek Bogumił, obecny ma też nie lada kłopot jak wykaraskać się z tego bigosu. Związkowcy przez cały ten czas nie tylko nie ustąpili w podstawowej dla siebie kwestii – odejścia Mirosława Wojciechowskiego z funkcji dyrektora szpitala, ale ostatnio zagrozili strajkiem, jeśli szefem powiatowej lecznicy nie zostanie ktoś inny. 
- Już nie wierzymy dyrektorowi, nie widzimy żadnych szans na współpracę więc po co nam ją siłą narzucać – przekonuje reprezentantka związkowców. – Do starosty wysyłamy pismo za pismem i nic z tego nie wynika. W ostatnim daliśmy mu trzy dni na odpowiedź, zagroziliśmy strajkiem i też pozostało bez odpowiedzi. Tymczasem zbliża się termin zawierania umowy z kasą chorych, a u nas panuje kompletny marazm. Wszyscy mają w nosie to, co my mówimy. Myślę, że idzie w tej chwili o jakieś układy polityczne. 
Starosta apeluje do związkowców o spokój i cierpliwość. Sprawa jest bowiem rzeczywiście trudna i dlatego wymaga starannego przemyślenia.
- Związkowcy rzeczywiście cały czas podtrzymują swoje żądania. W piśmie, które otrzymałem na początku października br., zarzucają dyrektorowi zawieranie nieudolnych umów z kasą chorych, brak działań restrukturyzacyjnych w szpitalu, co prowadzi m.in. do wzrastającego zadłużenia oraz brak możliwości jakiejkolwiek współpracy. Zaznaczają, że wznawiają spór zbiorowy z dyrekcją, ze strajkiem włącznie. Po konsultacji z Zarządem podjęliśmy decyzję o rozmowach z każdym związkiem oddzielnie. Zaproponowaliśmy poniedziałek 8 września. Żaden ze związkowców nie przyszedł jednak na rozmowy. Dostaliśmy tylko informację telefoniczną, że podtrzymują swoje zarzuty, a w ślad za tym wpłynęło kolejne pismo, w którym związkowcy dają mi trzy dni na odpowiedź i do czasu jej uzyskania nie będą brały udziału w rozmowach. Nie mam zamiaru podejmować decyzji pod presją. Zapraszam wszystkich przedstawicieli związków zawodowych w PZOZ do merytorycznej dyskusji. Chciałbym wiedzieć jak wyobrażają sobie funkcjonowanie szpitala w dalszej perspektywie. To trudna sprawa, trzeba ją przeprowadzić na spokojnie, wiec apeluję do związkowców, aby byli cierpliwi i normalnie pracowali. Podtrzymuję to, co już powiedziałem, że przynależność polityczna dyrektora Wojciechowskiego, ani jego ewentualnego następcy mnie nie interesuje – podkreślił starosta Mieczysław Sławek. Dodał przy tym, że nie wie, kto ewentualnie mógłby zastąpić obecnego szefa PZOZ. 
Skoro tak, to znów nie zanosi się na szybkie rozwiązanie sporu. Starosta argumentuje powagą sprawy, związki mają jednak dość jej przewlekania. Z kolei strajk mógłby się stać przysłowiowym gwoździem do trumny, dla obarczonego długami szpitala. Co prawda związkowcy nie chcą od razu strzelać z grubej rury i brać na siebie takiej odpowiedzialności. Jak na razie wspominają o plakatach i flagach. I oby się tylko na tym skończyło.                    M.B.

ARTYKUŁ ARCHIWALNY GAZETA STARACHOWICKA NR.43 2001 r.