JUŻ W KIOSKU

Uwaga pasażerowie!

2011-07-11 00:00:00

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Szykuje się prawdziwa rewolucja w rozkładzie jazdy starachowickich autobusów! Z początkiem lipca „zniknie” ok. 20 – 30 proc. kursów na czterech podstawowych liniach – 0, 2, 12 i 19. Godziny odjazdów zmieni też kilka innych. To pierwsza tak duża zmiana od sześciu lat. Jak przyjmą to pasażerowie?

- Rozumiemy, że każdy chciałby, aby autobusy kursowały jak najczęściej, ale koszty rosną. Trzeba liczyć i racjonalnie wydawać każdą złotówkę – tłumaczy swoją decyzję prezes Jarosław Kateusz dodając, że zmian nie dało się uniknąć.

- Musimy dostosować obecny rozkład do możliwości ekonomicznych spółki i potrzeb mieszkańców. Mamy sześć autobusów, w których od stycznia liczymy przepływy pasażerów. Mając te dane, a także uwagi mieszkańców, zdecydowaliśmy się trochę „namieszać”, choć rewolucją bym tego nie nazwał. Dostosujemy rozkład do potrzeb i możliwości ekonomicznych spółki. Mamy dowieźć ludzi do pracy i z pracy do domu i to będziemy robić – mówi prezes.

Trzeba będzie jednak dłużej czekać na połączenie, albo skorzystać z alternatywnej linii. Różnica w czasie przejazdu, nie będzie jednak duża. W przypadku najbardziej kontrowersyjnych kursów, które zostaną zawieszone, a więc „1” czy „10”, wyniesie ok. 15 minut, jeśli skorzysta się z innych połączeń.

- W 2008 roku, kiedy je wprowadzaliśmy, sytuacja ekonomiczna spółki była na tyle dobra, że mogliśmy sobie na to pozwolić. Teraz wygląda zupełnie inaczej, jak w każdym zakładzie: jeśli są zamówienia, zatrudnia się więcej ludzi, jeśli pracy jest mało, następują redukcje. Wszystkie firmy, także i nasza, muszą się dostosować do rynku, bo jeśli będziemy funkcjonować w archaicznych warunkach, długo nie pociągniemy.

Rok, w najlepszym wypadku dwa lata dekoniunktury i będzie po spółce. Firma musi się zmieniać, jak społeczeństwo. Zbliża się niż demograficzny, co widać po szkołach. Lepiej się skurczyć, przeczekać tych kilka lat, a później znowu rozwinąć. I tak chcemy działać – wyłuszcza argumenty Jarosław Kateusz.

Szukają oszczędnośœci

Często jest tak, że w autobusach nie ma kompletu. Innym razem jest, a mimo to spółce nie opłaca się jeździć. Istotną rolę odgrywa tu także czas przejazdu.

- Co z tego, że przewieziemy 100 osób, jeśli zrobimy przy tym 100 km. Często okazuje się, że lepszym biznesem jest przewiezienie 20 osób, ale na krótkim odcinku. Bo żeby linia była dochodowa, potrzeba trzech osób na jeden „wozokilometr”. Jeśli jest mniej, może pojawić się problem. Największy stanowią kursy niedzielne – mówi GAZECIE szef MZK.

- Żadna z tych linii nie jest w tej chwili dochodowa, każda przynosi straty i to niemałe, bo ok. 15 tys. zł za jedną niedzielę, co w ciągu miesiąca daje już jakieś 60 – 70 tys. zł. Podobnie jest zresztą w soboty, po godz. 16.00. Gdybyśmy nie jeździli w niedziele, byliśmy „na plusie”. Ale to oczywiście nie wchodzi w grę - uspokaja.

- Wiadomo, że miasto dopłaca do nierentownych połączeń, ale jego możliwości, podobnie jak nasze, są ograniczone. Pytanie, czy warto ciągle wykładać pieniądze? Komunikacja miejska nigdy nie będzie dochodowa w 100 procentach, ale przynajmniej powinna wychodzić na zero. Dlatego trzeba zastosować mechanizmy, które zagwarantują nam stabilizację finansową – dodaje.

Co zresztą od dawna próbują robić.

- Rękami i nogami broniliśmy się przed tymi zmianami – przekonuje J. Kateusz. - Najpierw wprowadziliśmy podwyżki, a potem - chcąc jeszcze bardziej uszczelnić system - wejście przednimi drzwiami. Chcieliśmy wiedzieć, ile pieniędzy jesteśmy w stanie uzyskać. I udało się, sprzedaż biletów u kierowców wzrosła miesięcznie o ok. 3 tys. sztuk, co dało ok. 7,5 tys. zł.

Zmiana rozkładu, to ostatni ruch, jaki został MZK. Spółka na razie nie generuje strat, ale jest to zasługą unijnych pieniędzy. Te jednak wkrótce się skończą.

- Dlatego trzeba działać już dziś, kiedy jesteśmy jeszcze w miarę w normalnej kondycji – uważa prezes.

„Namieszają” w rozkładzie

Największe zmiany, jak twierdzi Paweł Wypchło, kierownik Działu Ruchu w MZK „Starachowice”, dotyczyć będą czterech podstawowych linii – „0”, „2”, „12” i „19”, na których obciętych zostanie ok. 20 – 30 proc. kursów.

- Stworzyliśmy dla nich zupełnie nowy rozkład jazdy – mówi kierownik. - Są linie, dla których jest on taki, jak dotychczas w soboty, inne powstały na bazie roboczego dnia, z którego obcięliśmy pewne kursy, lub na bazie sobót, do których dołożyliśmy kilka nowych połączeń. Niektóre, dotyczy to zwłaszcza szkolnych połączeń, zostaną zawieszone na czas trwania wakacji. Są i takie, na których nic się nie zmienia. Dlatego mieszkańcy muszą dokładnie zapoznać się z nowym rozkładem.

Z trzydziestu dotychczasowych linii zmienionych zostanie dziewięć („0”, „2”, „11”, „12”, „19”, „20”, „21”, „22”, „23”), w tym cztery znacznie. Uda się dzięki temu wypuścić do ruchu mniej o dziesięć samochodów, co jest także niezbędne z uwagi na przeprowadzenie koniecznych remontów.

- Licząc koszty związane z paliwem i pracą kierowcy, uda się zaoszczędzić na tym ok. 60 tys. zł miesięcznie. A gdyby zachować tę liczbę pojazdów, za rok mielibyśmy zupełnie nowy tabor – mówi prezes.

Ale przyjdzie nam na to jeszcze poczekać, bo część zawieszonych kursów z końcem wakacji zostanie wznowionych. Jak dużo?

- Musimy to wszystko dobrze przeanalizować. Czekamy też na sygnały od mieszkańców – mówi prezes Kateusz. – Nie jest to tylko problem lipca czy sierpnia, ale wprowadzenia nowych rozwiązań. Spółka musi stanąć ekonomicznie na nogi, nie utrudniając przy tym życia pasażerom.

W przyszłym tygodniu nowe rozkłady pojawią się na przystankach. 28 czerwca MZK planuje rozpocząć wymianę. Informacji można także zasięgnąć w siedzibie spółki, zarówno w dziale marketingu, jak i obsługi klienta, lub pod nr tel. (41) 274-62-12, bądź 272-14-30.