JUŻ W KIOSKU

"Nie mam marzeń... Raczej plany do zrealizowania"

2019-12-11 18:00:06

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Pasje i sukcesy O pracy terapeuty, trudnych emocjach nastolatków i swojej fascynacji Japonią opowiada Małgorzata Serwicka, terapeutka zaburzeń sensorycznych, założycielka Centrum Terapii i Wspomagania Rozwoju "Praksja".   Absolwentka III LO w Starachowicach, Polsko – Japońskiej Akademii w Warszawie, Wyższej Szkoły Edukacji  w Sporcie w Warszawie i Wszechnicy Świętokrzyskiej  w Kielcach.  - Czy to prawda, że zna Pani najnowsze strategie terapeutyczne, jakie można stosować  w pracy z niejadkami? W czasach, kiedy walczymy z otyłością, Pani zainteresowała się ich przeciwieństwem? - Rzeczywiście. Brałam udział w pierwszym w Polsce szkoleniu dla specjalistów, które prowadzili dr Gillian Harris i Sarah Mason. Lubię zdobywać nowe doświadczenia, rozwijać swoje umiejętności, stąd szkolenia, kongresy, konferencje towarzyszą mojemu życiu nieustannie. I ogólnopolskie, i międzynarodowe. - Pewnie nie dotyczą one tylko problematyki zaburzeń żywienia, bo z tego, co wiem, zakres Pani zainteresowań jest bardzo szeroki. - Ukończyłam pedagogikę specjalną, specjalistyczne studia z wczesnego wspomagania rozwoju dziecka z zaburzeniami neurorozwojowymi, zajmuję się też zaburzeniami przetwarzania sensorycznego, jestem także terapeutą zaburzeń sensorycznych.   - Co skłoniło Panią do wyboru tak trudnych studiów? Takiego zawodu? - W jednym i drugim przypadku motywem najważniejszym była pasja i szczere zainteresowanie tymi dziedzinami. - Przełożyło się ono także na to, co Pani w tej chwili robi. Założyła Pani Centrum Terapii   i Wspomagania Rozwoju "Praksja". To pierwsze tego typu miejsce w powiecie starachowickim, w którym prowadzona jest terapia indywidualna oraz grupowa, warsztaty i konsultacje dla rodziców. W czym się specjalizujecie? - W terapii dzieci, młodzieży i osób dorosłych z zaburzeniami zachowania i emocji, całościowymi zaburzeniami rozwoju (spektrum autyzmu), jak również osób z niepełnosprawnością intelektualną [caption id="attachment_59934" align="aligncenter" width="623"] fot. arch. prywatne[/caption]    - Czy jest to satysfakcjonujące zajęcie? - Ogromnie. Praca z dziećmi z wyzwaniami rozwojowymi nauczyła mnie, że żaden sukces nie jest za mały do świętowania. Nauczyła mnie też pokory i tego, że warto próbować. Dzieciaki pod tym względem są kapitalne - nie poddają się, próbują, są spontaniczne i potrafią uparcie dążyć do celu. - A wy staracie się dać im takie poczucie bezpieczeństwa, żeby chciały pracować z terapeutą?  - Naszym priorytetem jest zbudowanie z podopiecznym jak najlepszej relacji  i zapewnienie maksymalnego poczucia bezpieczeństwa. Bez tego nie osiągniemy pożądanych sukcesów. - Czyli? Co jest tym sukcesem? - Ogromnie cieszy mnie ten moment, gdy widzę, jak mój podopieczny jest coraz bardziej  samodzielny, a ja mogę  mu się przyglądać uważnie z boku. To ten moment, gdy mogę się wycofać, ponieważ wiem, że on już mnie nie potrzebuje. Może dzielnie iść w świat bez mojej pomocy. - To podobnie jak rodzic, który wypuszcza swoje dorosłe dziecko w świat i ma świadomość, że poradzi sobie ono w  życiu, że jest do niego odpowiednio przygotowane. Gorzej, gdy tak nie jest, co zdarza się dość często. Jak Pani ocenia stan zdrowia psychicznego współczesnej młodzieży? - Młodzi ludzie poddawani są obecnie ogromnej presji. Coraz częściej zgłaszają się do nas nastolatkowie i dzieci, które doświadczyły przemocy psychicznej lub fizycznej. Bardzo często mają za sobą epizody depresyjne, a nawet próby samobójcze. Często nie potrafią panować nad swoimi emocjami, co więcej – często nie rozumieją swoich uczuć, bywa że są od nich zupełnie odcięci. Dlatego też we wrześniu "Praksja" dołączyła do kampanii "Wybieram życie", mającej na celu zapobieganie samobójstwom i pomoc w sytuacjach takich, jak te.  - Wyścig szczurów czy zrównoważony rozwój dziecka? W którą stronę rodzic powinien pokierować dziecko? I czy w ogóle powinien nim sterować?   - Nasze, czyli osób dorosłych, przekonania i ambicje bardzo częstą mogą "popsuć" głowę młodego człowieka.  Odnośnie szkoły, systemu nauczania, odpowiem tak: dzieci bardzo często wkładane są w określone ramki – przykleja się  im niepotrzebne etykiety i sprawia, że cały proces edukacji staje się dla nich czymś uciążliwym i trudnym. Tymczasem szkoła i jej funkcjonowanie jest jedynie wycinkiem w życiu dziecka. Bardzo istotnym, lecz wciąż wycinkiem.  - Dość odważne stwierdzenie,  ale to prawda.  Jednak bardzo często trudno odciąć się od przekonania, że szkoła jest najważniejsza w życiu młodego człowieka, choć przecież  w hierarchii wartości nauka nie zajmuje pierwszego  miejsca. A z drugiej strony, trudno bez niej jednak coś w dorosłym życiu osiągnąć. - Fundament dobrego samopoczucia, wartości, ciekawości świata leży gdzie indziej - w domu, w rodzinie, w relacji. A wiedza? Jasna sprawa, wiedza jest ważna, ale ważniejsze jest to, jak i do czego jej użyjemy. Czy dziecko będzie umiało z niej skorzystać w sposób, który podniesie jakość życia? Pozwolę sobie zacytować Korczaka: "Nie ta­kie ważne, żeby człowiek dużo wie­dział, ale żeby dob­rze wie­dział, nie żeby umiał na pa­mięć, a żeby ro­zumiał, nie żeby go wszys­tko troszkę ob­chodziło, a żeby go coś nap­rawdę zajmowało." [caption id="attachment_59935" align="aligncenter" width="945"] - Wciąż bardzo lubię rysować, dlatego też chętnie chwytam za ołówek - mówi Małgorzata Serwicka[/caption]    - Jednak wiedza kojarzy się raczej z ocenami szkolnymi a nie z zastosowaniem w rzeczywistości. Czy da się od tego uciec? - Ocenianie uczniów, kolejny ciekawy temat. Wymaganie, by dziecko było "piątkowe" z każdego przedmiotu. Nikt z nas nie jest dobry ze wszystkiego. A jeśli jest ktoś taki, to proszę mi go pokazać. Często się słyszy: " Maciek, ten to zawsze był dobrym uczniem". Dobrym czyli jakim? Czy ten, kto ma piątki z angielskiego ale tróje z fizyki jest dobrym czy złym uczniem? A ten, kto nie może wysiedzieć na lekcji, często się buja, gryzie ołówek, stuka długopisem o stolik, ale bez problemu rozwiązuje skomplikowane równania matematyczne? Jest dobrym czy złym uczniem? A ten, kto ma średnią 3.0, ale potrafi zorganizować szkolny event i potrafi się porozumieć ze wszystkimi? - Im dłużej jestem nauczycielem, tym częściej skłaniam się do Pani przekonania, że oprócz wiedzy ważne są inne umiejętności. Pasje, zainteresowania, umiejętności interpersonalne. Co jest Pani pasją, oprócz pracy? - Nauka, książki popularnonaukowe, SF i fantasy, antropologia, neurobiologia – uwielbiam zagłębiać się w tajemnice tego, jak działa nasze ciało. Wciąż bardzo lubię rysować, dlatego też chętnie chwytam za ołówek. - I tak lubi Pani spędzać wolny czas? - Jeśli mogę, to spędzam ten czas aktywnie - sport, czasem jazda na deskorolce. Jest to czas, kiedy dbam o siebie. Nie ukrywam, że są takie dni, kiedy wystarczy mi dobra książka lub dobra muzyka w słuchawkach.  Uwielbiam gry planszowe, jeśli jest z kim grać – chętnie korzystam.  - A mnie interesuje jeszcze jedna niezwykła pasja – Japonia, jej kultura i język, które przecież Pani także studiowała. Skąd ta fascynacja? - No i tu wracamy  do czasów dzieciństwa. Był to czas, gdy bardzo fascynowała mnie manga i anime. Bardzo dużo rysowałam.  Mój komiks zdobył wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie mangowym, miałam wtedy 13 lat. Zaczęłam czytać czasopismo "Kawaii". Wtedy też podjęłam pierwsze próby nauki języka japońskiego. Te zainteresowania były ze mną  przez lata, aż zaprowadziły mnie na studia związane z językiem i kulturą japońską. Dziś rysuję mangi i zajmuję się myśleniem wizualnym, wykorzystując je w pracy terapeutycznej. To, czego nie umiesz powiedzieć – narysuj.  - Wiem, że tą pasją zaraża Pani innych, a nawet poświęca im swój czas, ucząc języka japońskiego. Ale wróćmy jeszcze na chwilkę do przeszłości. Jakie są Pani najlepsze wspomnienia z dzieciństwa? - Zdecydowanie dotyczą one czasu spędzonego na wsi razem z moimi kuzynkami. Dużo zwierząt wokół, fantastyczne zielone łąki i trawa, która łaskotała w stopy.  Dobrze wspominam również czas tworzenia wspólnych komiksów (mang) z przyjacielem. To właśnie był czas, gdy uczyłam się rysowania i zaczynała fascynować mnie Japonia.  - Czy tak różne pasje, zainteresowania i praca, którą się lubi, to recepta na bycie szczęśliwym? - Takiej recepty nie ma... - A ma Pani jakieś marzenia? - Często mówię, że nie mam marzeń. Raczej plany do zrealizowania. - Życzę więc jak najwięcej zrealizowanych planów. Dziękuję za rozmowę.     Ewa Sajór - Ruszczak