JUŻ W KIOSKU

Nie do zdarcia?

2019-12-09 09:49:41

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Mimochodem Poprzedni ustrój wystawił sobie niekwestionowany pomnik. Żaden starachowiczanin nie podniósłby nań ręki. Zużyto tysiące ton betonu i niewzruszenie stoi. A w zasadzie stoją. Dziesiątki bloków z wielkiej płyty. To kilka osiedli, zamieszkanych przez większość starachowiczan. Mieszkania są różnej wielkości, oficjalnie nazywane kiedyś M2, M3,M4, M5 itd. M1 chyba nie budowano i M6 pewnie też. A może się mylę?   Największe metraże oddawano jeszcze przed wojną. To bloki w pobliżu niegdysiejszej głównej poczty. Zdegradowanej z czasem do placówki pocztowej. Jak to niczego nie można być pewnym! Jedynie trochę lepszych warunków mieszkaniowych. Bo tamte bloki wzniesiono z cegły. I tam właśnie  te powierzchnie zaliczają się – jak na tutejsze standardy – do okazałych. Ba, uchowały się w nich tzw. służbówki. Przed wojną jak najbardziej wskazane. Klasę średnią stać było na pomoc domową. Zresztą i obecnie do wykorzystania. Służbówki oczywiście, bo dla służby znów znajdzie się zajęcie. Wszak niejedna rodzina korzysta z usług osób sprzątających czy opiekujących się seniorami. A przy Konstytucji 3 Maja jest o co dbać i jest gdzie umieścić dodatkowego domownika z konieczności. Cegła była podstawowym budulcem bloków na osiedlach "Majówka" i "Żeromskiego". Z tego powodu jednak ceny za metr kwadratowy raczej nie szybują w górę. Że właśnie cegła. W ogóle bardzo wzrosły, ku radości sprzedających mieszkania i ku niezadowoleniu kupujących. Kto by przypuszczał, że w końcówce drugiej dekady XXI wieku ( jak ten czas leci, za chwilę rok 2020 ) podwoją się, bez względu na rodzaj budownictwa. Inaczej mówiąc, także wielka płyta przeżywa renesans. Była na wagę złota w latach 70. I 80., jest i teraz. Bo – jak twierdzą jej badacze – wytrzyma jeszcze wiele lat. Wieżowce przy ulicy Wojska Polskiego przekroczyły czterdziestkę. Kiedy je oddawano w 1978 roku bodajże, kolega wróżył im pół wieku. Czyli jeszcze dziesięć lat i powinny się zawalić. Tymczasem wielka płyta okazała się solidna, choć nie bez mankamentów. Bo też wykończenie i funkcjonalność od początku budziły zastrzeżenia. Można było od razu zgłaszać usterki z prośbą o ich usuniecie, lecz administrator z realizacją próśb lokatorów się nie kwapił. Toteż każdy usuwał je we własnym zakresie. Np. nie domykające się drzwi do łazienki poprawiłam dopiero przy jej generalnym remoncie. Okna były bardzo nieszczelne. Ale o tym się nie pamięta, bo weszła nowa technologia kilkuwarstwowych szyb. I okna każdy wymienił przy finansowym wsparciu administracji. Oglądający kultowy serial "Alternatywy 4", o budowniczych okresu PRL dobrego zdania nie mają. Osiedla wydają się im jedną wielką prowizorką. Niesłusznie. Budynki są bowiem ponoć niezwykle trwałe i wytrzymałe. Bo też sporo kosztowały. Była to droga metoda budowania, pozwalająca właśnie na stawianie ... dużych i solidnych budynków. W 1978 roku w całej Polsce oddano do użytku 283,6 tys. mieszkań o średniej powierzchni 62 metry kwadratowe. To prawda, gdyż większe są i w moim bloku; w równie dużych mieszkają liczni kuzynostwo i koleżeństwo. Zasiedlający dzisiaj budowane bloki, mają niekiedy do dyspozycji zdecydowanie mniejszą powierzchnię. Wielka płyta nie jest idealna, ale przynajmniej wiadomo, czego się po niej spodziewać. Eksperci zbadali bloki w rejonach górniczych, narażonych na ewentualne tąpnięcia. I okazało się, że konstrukcja jest nie do ruszenia, co zresztą udowodniły katastrofy w Łodzi w 1982 r. i w Gdańsku w 1995 r. O ile konstrukcja wielkiej płyty trzyma się mocno, o tyle gorzej jest z podatnością na zewnętrzne uszkodzenia. Powstają szczeliny między elementami, bo na nierówne wylewki i niejednorodne materiały nie ma co utyskiwać. To łatwo wychwycić i poprawić. Tak, jak np. izolację cieplną, co administratorzy starachowickich osiedli robią raczej na bieżąco. Ale czy znajdą pieniądze na wymianę wind? Albo na remonty klatek schodowych? Nowe bloki mają tę przewagę nad tymi z wielkiej płyty, że korytarze przypominają wnętrza mieszkalne. Są wyłożone płytkami, czasami włącznie z lustrzanymi. Gdyby w wieżowcu, w którym mieszkam, remontu nie zakończono na parterze (znajomi po przekroczeniu drzwi wejściowych nie kryją zachwytu: rzeczywiście, prawie jak w zachodnich filmach, ale mina im rzednie na wyższych piętrach, gdzie dalej sypie się tynk), mieszkania w wielkiej płycie poleciłabym każdemu. Bo jeśli mają szansę nas przetrwać, niech jak najlepiej służą jeszcze następnym pokoleniom. Pod warunkiem jednak, że się wielką płytę otoczy należytą opieką.   /ewa/