JUŻ W KIOSKU

Na innych łamach

2019-10-24 08:25:22

Ocena:

0/5 | 0 głosów

                              "Newsweek" nr 39 Małgorzata Święchowicz zauważyła "Zmęczonych". Polacy bowiem pracują dużo i często nie odpoczywają nawet w czasie urlopu. "Z danych GUS wynika, że w ubiegłym roku czas pracy w Polsce skrócił się średnio o sześć godzin. Jednak i tak pracujemy więcej niż na Zachodzie. Są branże, w których pracuje się około 1800 godzin rocznie. O ile jedni są bierni zawodowo (ok. 5 mln nie ma zatrudnienia i go nie szuka), o tyle ci, którzy pracują, to wciąż często ponad siły: zostają w firmie po godzinach albo to, czego nie zdążyli zrobić, biorą do domu. Nadganiają w nocy albo w weekend. /.../ "Focus" podał ostatnio, że już 11 mln pracujących Polaków można zakwalifikować do TATT – tired all the time, zmęczonych cały czas." Bo męczy nas nawet sama wielość możliwości, jakie mamy. Na to nakłada się więcej niż jeden etat i ... ambicja, żeby dać radę. "Jesteśmy krajem, w którym szybko rośnie liczba niewyspanych – w latach 90. kłopoty ze snem miał co czwarty, na początku tego wieku – co trzeci, a teraz większe lub mniejsze problemy ma połowa, z tego co dziesiąty już ciężką przewlekłą bezsenność. A to prosta droga do zmian w mózgu, ryzyko zaburzeń metabolicznych, otyłości, cukrzycy, depresji. Na takie życie w ciągłym niedospaniu, chronicznym zmęczeniu, szczególnie narażeni są m.in. lekarze, pielęgniarki, policjanci, nauczyciele. /.../ Od lekarza oczekuje się, że nie odłoży skalpela dlatego, że minęła piętnasta. Od nauczyciela, że nie porzuci uczniów  w klasie. Oczekiwania są coraz większe, a systemy, w których pracują, nie stawiają granic. Trzeba byłoby jeszcze stworzyć granice wewnętrzne, ale to nie jest łatwe. Szczególnie jeśli jest się ambitnym, identyfikuje się z pracą."  Nauczyciel weźmie dodatkowe lekcje i będzie jeszcze kończył studia podyplomowe, z kolei lekarz robienie doktoratu czy habilitacji godzi z dyżurami. Wielu bywa w pracy bez przerwy, od 8 rano w piątek do 8 we wtorek. Są zresztą przymuszani przez system do tak długiej pracy. Jeśli będą w szpitalu mniej godzin, nie dopnie się ... grafik. "W ten sposób przerzuca się na lekarzy odpowiedzialność za to, czy system będzie funkcjonował." Tyle że utrzymując go przy życiu, lekarze narażają swoje. Ba, zmęczeni sięgają po energetyki. Ich sprzedaż stale rośnie. A energetyk tylko maskuje oznaki zmęczenia, wcale go nie niweluje. Wydłuża czas reakcji na bodźce. Kiepsko jest z podzielnością uwagi, myśleniem. W Polsce może już być kilkaset tysięcy zmęczonych pracą, z objawami CFS (chronic fatigue syndrom). Tymczasem udajemy, że zespołu przewlekłego zmęczenia u nas nie ma!              "Wysokie Obcasy" nr 35 Jeśli nie lubisz siebie, nie wierzysz w siebie, jeśli nie czujesz się ze sobą dobrze, nie będziesz czuła się dobrze z kimkolwiek innym – mówi Paulinie Reiter w wywiadzie "Do tego potrzebne są pieniądze, kotku!" Georgette Mosbacher, ambasadorka USA w Polsce. Docenia znaczenie praw wyborczych dla kobiet. Polki otrzymały je przed stu laty. Dziś i w USA, i w Polsce nie słabnie ruch feministyczny. "Jednak to dla mnie zastanawiające, kiedy widzę niektóre z tych kobiet, które mówią, że chcą równości, że chcą być we wszystkim równe z mężczyznami, a jednocześnie podkreślają, że chcą być chronione. Chcą być równe, a zarazem myślą, że nie będą same w stanie o siebie zadbać. Chyba że rząd coś dla nich zrobi. "Ma świadomość, że kobiety u władzy zawsze są mocno krytykowane. Ba, lustrowane na forum publicznym w inny sposób niż mężczyźni. "To, co mamy na sobie, fryzura, makijaż. Działają tu stereotypy. Nie można być atrakcyjną i jednocześnie inteligentną, prawda? Po przejściu pewnego progu wiekowego nie jest się już osobą interesującą itd. Uważam, że trzeba to po prostu ignorować. /.../ Kobiety spędzają o wiele za dużo czasu, uczestnicząc w tych głupich bitwach." Naprawdę liczy się to, jak się samemu siebie postrzega. Że się szanuje samą siebie, że można spojrzeć w lustro i powiedzieć, że rodzina mnie kocha, że wykonuję dobrą pracę i że robię to z zaangażowaniem. Sama nie przechodzi obojętnie obok niesprawiedliwości. "Przyjmujemy wiele naszych wolności za rzecz oczywistą. /.../ Ja wychowałam się w kraju, w którym te wolności istniały, ale podróżowałam wystarczająco dużo, żeby zdawać sobie sprawę, jak są cenne. I jak nie są oczywiste. Więc kiedy widzę, że są naruszane, odczuwam konieczność wyrażenia sprzeciwu. Wierzę, że każda istota ludzka ma obowiązki względem dzieci, ludzi starszych i niedołężnych oraz zwierząt. Te grupy wymagają pomocy ze strony dorosłych osób. /.../ Jeśli chodzi o te cztery grupy, nie zamierzam spać spokojnie i patrzeć, jak ich prawa są łamane. Tak samo z naszymi wolnościami – bez względu na to, czy mówimy o wolności wypowiedzi, wolności wyznania, wolności dotyczącej tego, kim chcesz być. Tu czuję podobną odpowiedzialność. Kiedy te wolności są ograniczane, zabieram głos."                                                        "Przegląd" nr 34 Z Julią z Łodzi (ze względu na wymogi bezpieczeństwa autorka nie podaje nazwiska), pracownicą organizacji humanitarnej w Syrii, rozmawiała Joanna Orzechowska. Usłyszała, że tam trzeba raczej "Nie zaprzyjaźniać się, pozostać z boku" (tytuł wywiadu). Jej rozmówczyni pracowała wcześniej jako tłumaczka. Zna bowiem aż dziewięć języków razem z polskim. Ze szkoły angielski i francuski. Ze studiów włoski i hiszpański, a także serbski, bo tam mieszkała, no i portugalski oraz arabski z jego dialektami. Teraz jest na misji. Zajmuje się poszukiwaniami zaginionych. Rezyduje w mieście praktycznie w gruzach, bo zostało zmiecione z powierzchni w trakcie walk syryjskich sił rządowych z ugrupowaniami opozycji. "Spojrzenie z punktu widzenia Europy jest nastawione na zagrożenie – Julia odnosi się do problemów migracji. – Jest to podejście całkowicie nierealistyczne, ponieważ w dzisiejszym świecie nie będziemy mogli uniknąć ruchów migracyjnych – każdy człowiek szuka przecież bezpieczeństwa. Nie zapominajmy jednak, że podejmowane środki – mury, zasieki, kontrole – powodują, że migracja staje się niebezpieczeństwem samym w sobie. Ludzie uciekają od bomb czy walk po to, żeby ginąć na przepełnionych łodziach czy wpadać w ręce przemytników. Sytuacja uchodźców jest nie do pozazdroszczenia - powinni pamiętać o tym ci, którzy ich demonizują." Organizacje pomocowe na szczęście nie zajmują się kontekstem politycznym. Starają się pomagać konkretnym ludziom. Wszyscy wszak cierpią tak samo. Bez względu na pochodzenie. Praca z uchodźcami nauczyła Julię pokory. "Kiedy spotyka się ludzi, którzy tyle przeszli i których nic nie złamało, nawet cierpienia, wydawałoby się nie do zniesienia, którzy mają w sobie jakąś niezwykłą siłę, oczywiście przewartościowuje się własne priorytety i zmienia własne spojrzenie na życie. Wbrew temu, co się mówi, ci ludzie niosą nadzieję."                                                   "Angora" nr 37 Tygodnik przedstawia "Miasta najlepsze do życia". Pierwszą pozycję utrzymał Wiedeń. W liczącym 140 miejsc rankingu Warszawa uplasowała się na 66. pozycji. Drugą zajęło Melbourne, przez siedem kolejnych lat niekwestionowany lider rywalizacji. W pierwszej dziesiątce znalazły się jeszcze dwa australijskie miasta – Sydney ( 3) i Adelajda (10). Z Europy zmieściła się poza Wiedniem tylko Kopenhaga ( 9). Klasyfikując metropolie, ocenia się m.in. zwalczanie i łagodzenie zmian klimatycznych, modernizowanie infrastruktury i poprawę ochrony zdrowia mieszkańców. Ważna jest stabilność, czyli zmniejszenie zagrożenia zamachami terrorystycznymi. "W rankingu dominują średniej wielkości miasta w bogatych krajach (Zurych, Frankfurt nad Menem, Helsinki, Amsterdam), które dysponują sprawną, publiczną opieką zdrowotną, obowiązkową edukacją o wysokiej jakości oraz dobrą infrastrukturą drogową i kolejową. Mogą też pochwalić się w pełni demokratycznym systemem wyborczym, niskim poziomem korupcji oraz licznymi atrakcjami kulturalnymi. Ich mieszkańcy nie obawiają się ani korków, ani przestępców. Obecność Tokio w pierwszej dziesiątce (7. miejsce wraz z Toronto) pokazuje, że możliwe jest też to w ogromnych aglomeracjach." Z japońskich miast na czwartym miejscu znalazła się Osaka. Za nią uplasowały się kanadyjskie Calgary, potem Vancouver. W podsumowaniu rankingu podkreślono, że zdolności do życia w miastach zagrażają globalne zmiany klimatyczne. Tylko skoordynowane wysiłki świata na rzecz ograniczenia wzrostu temperatury pozwoli utrzymać obecny poziom życia.                                                           "Nie" nr 33 Jubileusz Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił zbrojnych wypadł mniej okazale, niż się na to zanosiło – relacjonuje M.Z. w "Naszych hitlerowcach". Odbył się bez udziału prezydenta RP i premiera. Tylko publiczna telewizja promowała święto, przekonując, że nikt z hitlerowcami nie kolaborował, lecz dzielnie walczył! Tymczasem źródła podają, że około tysiąc żołnierzy w zwartej formacji, z bronią, od lutego do kwietnia 1945 r. przebywało w Rzeszy Niemieckiej i okupowanych Czechach. "Nie kryli się po lasach, lecz stacjonowali we wsiach i miasteczkach, włącznie z uzupełnianiem broni i amunicji. W sztabie brygady stale urzędował wysoki oficer SS Paul Fuks, do niedawna szef gestapo w Radomiu. Zawierano porozumienia. Jeśli to nie była kolaboracja, to co nią jest?` – pyta autor. "Tak czy inaczej PiS, afirmując i wpisując do swej tradycji Brygadę Świętokrzyską, uczynił kolejny znamienny krok od pokolenia AK do Pokolenia NSZ." Posolidarnościowe partie stopniowo przeniosły akcent z AK na powojenne zbrojne podziemie "antykomunistyczne" pod nazwą "żołnierzy wyklętych". Od czasu ustanowienia przez Lecha Kaczyńskiego Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, w polityce obozu posolidarnościowego kult powojennego podziemia spycha w cień kult AK. Tyle że powojenne podziemie wcale nie było kontynuacją państwa podziemnego z czasów okupacji. "Ani rząd emigracyjny, ani kierownictwo krajowego ruchu oporu nie proklamowało walki zbrojnej z Polska Ludową. /.../ Skłaniało się ku innym niż zbrojne formom oporu przeciw "sowieckiej dominacji". W rezultacie inicjatywa tworzenia powojennego podziemia zbrojnego znalazła się w ręku formacji NSZ, niezależnych od AK i w tym czasie z nią ostro skonfliktowanych. /.../ Afirmując Brygadę Świętokrzyską, PiS postawiło kropkę nad i. Uosabia ona bowiem to, co w NSZ najgorsze, nie tylko kolaborację z okupantem oraz skrajną ksenofobię i antysemityzm, ale też skłonności rabunkowe, brutalne konfiskaty zarówno u ziemian, jak i u chłopów, przemoc wobec ludności cywilnej, sobiepaństwo." Autor obawia się, że ciągoty PiS ku tradycji NSZ mogą płynąć z zauroczenia radykalizmem poglądów tej formacji. Wszak na jednym z pisowskich pikników "rozgorączkowany bojownik dobrej zmiany domagał się, aby nasz rząd wreszcie ustawą zakazał LGBT. Na to czynnik decydujący z Nowogrodzkiej replikował smętnie: "W UNII się nie da!" wybrała /ewa/