JUŻ W KIOSKU

Na innych łamach

2019-09-25 12:17:42

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Gazeta Wyborcza nr 151 "Biznes chowa się w cieniu" – mówi Witoldowi Gadomskiemu Henryka Bochniarz, b. szefowa Konfederacji Lewiatan. Ten mały i średni sympatyzuje z PiS - em, korporacje i ich menadżerowie raczej z opozycją. Procesów rośnięcia firm nie widać. W małych miejscowościach biznes stara się nie przekraczać granicy bezpieczeństwa. "Doświadczenie podpowiada im, że lepiej się nie wyróżniać. Za dużo nie inwestują. Mali przedsiębiorcy tkwią w swych poglądach na wiele rzeczy, przyzwyczajeni są do swego statusu i sposobu robienia interesów. W ostatnim czasie inwestycje wprawdzie drgnęły, ale to głównie zasługa średnich i dużych przedsiębiorstw, a przede wszystkim sektora publicznego." Małych przedsiębiorców poczynania rządu raczej nie interesują. Najważniejsze jest dla nich to, żeby urzędnik skarbowy nie miał do nich pretensji. "Zresztą przedsiębiorcy są zadowoleni z dobrej koniunktury. Ciężko pracują, by utrzymać rodzinę na przyzwoitym poziomie, zapewnić jej wakacje za granicą, choć raczej wybierają tanie kierunki – Egipt, Grecja czy Tunezja". Nie mają czasu angażować się w życie publiczne. Zraża ich do polityki ostra walka polityczna. Natomiast mają doskonałą zdolność do przystosowania się do zmieniających się warunków. To dlatego Polska uniknęła kryzysu w 2008 i 2009 roku. Przez to jednak nie zmieniła się struktura gospodarcza i na rynku pozostały słabe firmy. Kryzys wymusiłby restrukturyzację gospodarki i przedsiębiorstw, co mogłoby przynieść pozytywne efekty. Dziś zatem ciągną nas duże firmy i trzeba się starać, by ich nie wystraszyć. Tym bardziej że radzą sobie na zagranicznych rynkach. "Ale żeby zbudować markę znaną na świecie, potrzeba ogromnej pracy, a w dodatku mamy wciąż problem z marką kraju". Na dodatek rządzący zabierając ze sobą na wizyty zagraniczne zespół Mazowsze utrwalają – przy całym szacunku dla artystów - "wizerunek Polski jako kraju siermiężnego, w którym kobiety z zapaską biegają po polu". Ba, w Polsce wciąż jest silna analogia z własnością państwową. "Ludzie nie pamiętają, że socjalizm skończył się bankructwem, a jedynie to, że w państwowych przedsiębiorstwach mieli stołówki, wczasy pracownicze i nie groziło im zwolnienie. Z kolei młode pokolenie w ogóle nie ma pojęcia o PRL-u i uważa, że państwowa gospodarka może dobrze działać, jeśli będzie kierowana przez właściwych ludzi. Tak więc hasła repolonizacji, a właściwie nacjonalizacji trafiają na podatny grunt." Ponieważ jakość polskiej administracji jest kiepska, oddawanie urzędnikom dużej części gospodarki jest niebezpieczne. "Rząd tworzy w państwowym sektorze zamknięty obieg. Państwowe firmy mają się ubezpieczać w PZU, państwowe spółki mają korzystać z państwowych dostawców, mieć preferencje w przetargach". To tam jest mnóstwo stanowisk do obsadzenia i miliardy złotych do wzięcia. Przez swoich. Tak rysuje się perspektywa drugiej kadencji PiS.   Polityka nr 36 W 2014 r. ludzkość kupiła 60 proc. więcej ubrań niż w roku 2000 – informuje Marta Zaraska w "Szmacianej gorączce". Niemal 2 miliony Polaków jest uzależnionych od mody. To kupujący nową odzież co najmniej raz w tygodniu. W Unii Europejskiej jednak jeszcze nie przodujemy pod tym względem. Największymi fashionistami są mieszkańcy Wysp Brytyjskich. Kupują średnio rocznie na jedną osobę ok. 50 sztuk garderoby, albo – licząc inaczej – 26 kg ubrań. Szwedzi tylko (!) 12 kg. W skali planety coroczna konsumpcja tekstyliów to więcej niż 30 mln ton, czyli tyle, ile waży 6 mln słoni. Jeszcze dwie, trzy dekady temu w modzie obowiązywały dwa sezony na rok – jesień/zima i wiosna/lato. Potem zaczęła się era sieciówek. W 1975 r. hiszpańska Zara otworzyła pierwszy sklep. I to ona wpłynęła na trendy, praktykując szybkie zmiany kolekcji. Teraz jest ich 24 na rok! "Szwedzki H&M ma dziś tylko 12 do 16 kolekcji rocznie, ale za to zapisał się w historii przemysłu swoją ideą mody jednorazowej, wyrzucalnej /.../ - czyli takiej, co się założy raz albo dwa i do kosza. Zara wylicza, że typowy klient zakłada ubranie zakupione u nich zaledwie siedem razy". Bo moda wyrzucalna, to moda niskiej jakości. Potwierdzają to badania. Dzięki tanim tekstyliom i takimż dostawcom ceny ubrań spadły. Zaczęliśmy więc kupować częściej i więcej. Mimo że o dramatycznych warunkach panujących w fabrykach ubrań w krajach tzw. Trzeciego Świata głośno. Jednocześnie jednak trzeba przyznać, że tworzą tam one nowe miejsca pracy. "Taki przykład: dla młodych kobiet w Chinach migracja z terenów wiejskich do miast, by szyć ciuchy i buty, to przepustka do większej wolności i niezależności, alternatywa dla życia w zaaranżowanym małżeństwie. W sumie więc pełny rachunek plusów i minusów nie jest tak łatwo wystawić". Gorzej ze środowiskiem naturalnym. Przemysł tekstylny jest największym trucicielem planety. Przede wszystkim to większa emisja gazów cieplarnianych oraz nadmierne zużycie wody i produkcja ścieków. "Żeby wyprodukować jeden bawełniany T-shirt (ważący 250 gramów), potrzeba ok. 2,5 tys. litrów wody – by tyle uzyskać, przeciętny łazienkowy kran musiałby być odkręcony na maksimum przez pięć i pół godziny. A para bawełnianych spodni to 2800 – 4900 litrów zużytej wody". Bawełna jest szczególnie nieprzyjazna środowisku. Nie dość że pożera ogromne ilości wody, to jeszcze potrzebuje chemikaliów. Na uprawę idzie średnio 16 proc. środków owadobójczych stosowanych ogółem. A gdzie jeszcze środki barwiące ?! 165 z nich Unia Europejska klasyfikuje jako niebezpieczne dla zdrowia albo środowiska. Tkaniny sztuczne wywołują z kolei inne problemy. Jedno pranie ubrań z poliestrów, nylonów i akryli uwalnia aż 700 tys. mikroskopijnych plastikowych włókien, które trują potem ryby i skorupiaki. No i nas. Zużyte ubrania lądują na gigantycznych wysypiskach. W 2014 r. Polska stała się liderem Europy w pozbywaniu się tekstyliów. Stąd apele – kupujmy mniej!   Newsweek nr 36 Jak działa propaganda TVP wyjaśnia Piotr Osęka w "Telewizji w służbie PiS". Wystarczy obejrzeć jeden materiał "Wiadomości" i następne już sobie darować. W każdym wydaniu są gloryfikowane rządy PiS. Konkluzja tego jest taka, że w 2015 r. nadszedł dla Polski okres nieustannej prosperity. Gospodarki zazdroszczą nam potęgi z grupy G7. Dochód narodowy mamy na poziomie Włoch. Wkrótce zrównamy się być może z Francją i Niemcami. "Zwykli Polacy, pokazywani w licznych sondach, rozpływają się z wdzięczności dla rządu. /.../ Tak dobrze jak teraz nie było nigdy". Wcześniej wszak koalicja PO – PSL pozwoliła kryminalistom ukraść 250 mld zł i utrzymywała gigantyczny deficyt budżetowy. Przez to te miliardy nie trafiały do polskich rodzin. Dzisiaj z kolei te partie, będące w opozycji demoralizują dzieci propagandą ruchów LGBT i doprowadzają do katastrofy ekologicznej, czyli ... awarii oczyszczalni ścieków w stolicy. "Czy oglądamy materiał o kampanii wyborczej, projekcie budżetu, czy przygotowaniach wizyty Trumpa (ostatecznie odwołanej), dostajemy wciąż te same obrazy i te same zdania. /.../ Pochwały i oskarżenia z wieczornego wydania "Wiadomości" nazajutrz odbijają się echem w każdym materiale emitowanym na żywo."/.../ Przekaz telewizji publicznej rozgrywa się w dwóch planach. Widzowi nieustannie serwowane jest światopoglądowe credo, którego esencję stanowi opowieść o etnicznie polskich patriotach broniących ludu przed kosmopolityczną zarazą. /.../ Informacja zostaje zastąpiona dydaktyką: PiS – jak niegdyś PZPR – poucza oto Polaków: "Jesteście naszymi dłużnikami". Ten protekcjonalny ton zapewne dobrze oddaje wyobrażenia kierownictwa partii o własnym elektoracie /.../. Ale może media narodowe wcale nie mają uwodzić widzów? Być może prawdziwą misją telewizji Jacka Kurskiego jest uświadomienie widzom, że w Polsce przyszłości dla przeciwników PiS nie będzie miejsca" – zastanawia się autor.   Tygodnik Powszechny nr 19 Marek Prawda, dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, wyjaśnia Marcinowi Żyle, "Jak zobaczyć czystą szybę". Przyznaje, że dzisiejsza młodzież jest może nieideologiczna, lecz wciąż zdolna do ideowych uniesień. Być młodym Europejczykiem, znaczy rozumieć sens bycia razem. "Po II wojnie światowej dla Francuzów i Niemców ów sens polegał na przełamaniu dziedzicznej wrogości. Dla mojego pokolenia Europa była nadzieją na przezwyciężenie dziedzictwa komunizmu. Teraz młodzi muszą wymyślić własny powód. Nie będzie nim pamięć o złej przeszłości, bo oni jej nie mają. Chodzi o przekonanie się, że Unia Europejska najlepiej rozwiązuje problemy współczesności, np. te związane ze zmianą klimatu czy wielkimi korporacjami." Te problemy akurat można rozwiązać tylko razem. Aby wiedzieć jak smakuje pokój, nie trzeba przeżyć wojny. Wystarczą kryzysy w rodzaju brexitu, migracji i pochodu populizmu przez kontynent. Unia nie buduje murów, dba jedynie o zniesienie dyskryminacji. Niestety, niektóre rządy to wykorzystują. Wyolbrzymiają zagrożenia ze strony zewnętrznych i wewnętrznych wrogów. Tymczasem żeby wyjaśnić złożoność świata, potrzeba przestrzeni, wolności słowa. Bez edukacji się nie obejdzie. Trzeba przekonać ludzi, że Unia to coś więcej niż biurokracja. "Unia nie jest inwazyjna w życiu osobistym. Unia nie działa na ideologiczne zamówienie, nie odbiera nikomu tożsamości kulturowej czy religijnej. Wiele projektów unijnych pielęgnuje tożsamość narodową – tę pierwotną, która kształtowała się w sytuacjach skrajnych i zawsze pozostanie podstawowa. Tożsamość europejska może ją tylko uzupełnić. /.../ Myślę, że w przyszłości będzie się pogłębiała tendencja, żeby skutecznie /.../ akceptować, że różne grupy i kultury mogą w Europie znajdować przestrzeń dla siebie. Przy czym ta Europa musi pozostać domem: musi mieć drzwi i okna, które się zamyka, gdy jest przeciąg. Nie uciekniemy od zobowiązań etycznych; zawsze musimy pomagać tym, którzy do nas zapukają, bo są zagrożeni, ale musimy mieć też prawo zamknąć drzwi, gdy sami mamy kłopoty. Europejczycy są do tego przygotowani w różnym stopniu" – podkreśla M. Prawda.   Przegląd nr 30 "Jak skutecznie walczyć z jednorazowym plastikiem?" – takie "Pytanie tygodnia" zadał swoim rozmówcom Michał Sobczak. Odpowiedzieli mu: Agnieszka Sadowska- Konczal, Polskie Stowarzyszenie Zero Waste – " Wybory konsumenckie mają ogromne znaczenie, ale na niewiele się zdadzą, jeśli nie będą za nimi nadążały rozwiązania systemowe. Dlatego nasza organizacja postuluje m.in. ustawowy zakaz stosowania jednorazowych torebek foliowych, ponieważ sklepy obchodzą dotychczasowe ograniczenia. Proponujemy również wprowadzenie obowiązkowego systemu depozytowego – kaucyjnego, który znacznie zwiększyłby skalę selektywnej zbiórki opakowań, w tym plastikowych butelek. Równolegle zachęcamy biznes do działań wyprzedzających nowe obowiązki prawne. Warto np. wiedzieć, że zgodnie z obowiązującymi przepisami sklepy i zakłady gastronomiczne mogą sprzedawaną żywność i napoje pakować do naczyń przyniesionych przez klienta /.../"; Ewa Solarz, Fundacja Dobry Rozwój – "/.../ Stworzenie warunków, w których producent plastiku bierze za niego odpowiedzialność w całym tzw. cyklu życia, rozwiązałoby dużą część problemu. /.../ Przyzwyczajeni do jednorazowości zapominamy, że każda torebka, w którą zapakujemy bułkę w sklepie, każda butelka, w której kupimy szampon, zostaną z nami na zawsze. Podstawą zmiany nawyków są wiedza, odwaga i wytrwałość /.../"; Tomasz Uciński, Krajowa Izba Gospodarki Odpadami – "Producenci opakowań z tworzyw sztucznych muszą przejąć część odpowiedzialności za system zbiórki i przetwarzania odpadów, który obecnie finansują państwo i gminy. Wtedy będą produkować opakowania łatwo poddające się recyklingowi. Natomiast opakowania skomplikowane w recyklingu, wielomateriałowe, powinny być obciążone bardzo wysoką opłatą produktową. Konieczne jest także, by producenci np. wody mineralnej czy chemii gospodarczej mieli obowiązek z roku na rok zwiększać ilość opakowań po recyklingu wykorzystywanych do pakowania swoich produktów – na podobnej zasadzie jak gminy są zobowiązane do zwiększania ilości odzyskiwanych tworzyw sztucznych /.../". wybrała /ewa/