JUŻ W KIOSKU

Koszmar na porodówce. Rusza proces

2019-10-14 09:54:51

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Antosia znają wszyscy ludzie o dobrym sercu, którzy już nie raz mu pomogli. Ten uroczy chłopiec urodził się ciężko chory i każdego dnia razem z najbliższymi walczy o lepsze jutro. Cztery lata temu nic jednak nie wskazywało na to, że chłopca i jego rodzinę spotka dramat. Co wydarzyło się w maju 2015 roku na sali porodowej starachowickiego szpitala ustali Sąd. Prokuratura Rejonowa w Starachowicach skierowała akt oskarżenia przeciwko byłej lekarce lecznicy. Dotyczy on narażenia dziecka "(...) na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".   Opowieść i zeznania pani Zuzanny są przerażające. Na narodziny Antka czekała z niecierpliwością. Pilnowała wszystkich badań, regularnych wizyt u lekarza ginekologa. Dbała o siebie i o swoje przyszłe dziecko, a ciąża przebiegała prawidłowo. Maj 2015 roku miał być początkiem wspólnego życia bez trosk i zmartwień. Jednak los okazał się okrutny. - Ciąża rozwijała się prawidłowo. Ja wykonywałam zawsze na czas wszystkie zlecone przez lekarza badania. W czasie ciąży nie działo się nic niepokojącego i wyniki badań nie wskazywały na żadne niepokojące objawy – mówi pani Zuzanna. Termin porodu wyznaczony był na 22 maja 2015, gdy minął pani Zuzanna zgłosiła się do szpitala, została przyjęta i skierowana na Oddział Położniczy. - Zrobiono mi KTG i badanie ginekologiczne, nie robiono mi USG ani innych badań. Kazano mi czekać - opowiada. Wieczorem pani Zuzanna dostała ostrego bólu kręgosłupa, który zgłosiła pielęgniarce. Choć podano jej zastrzyk, a następnie kroplówkę, ból nie ustępował. Po konsultacji z lekarzem została przewieziona na salę porodową, gdzie przeprowadzono badanie ginekologiczne. - Lekarz kazał mi się co 15 minut kąpać, leżałam sama na sali porodowej i było mi bardzo zimno. Coraz bardziej mnie bolało, nikt nie przyszedł i nie zajrzał, żeby choć zapytać, jak się czuję. Rano był obchód i powiedziałam o tym, co się działo w nocy. Powiedzieli mi, że jestem w ciąży i musi mnie boleć. Potem wyszli i znowu zostałam sama, wyłam z bólu - relacjonuje. - Na sali porodowej znalazłam się około godziny 12.00. (...) Tam założono mi KTG i pielęgniarka z położną, zamiast mnie poinstruować co mam robić, bo był to mój pierwszy poród, tylko patrzyły się na siebie i pokrzykiwały na mnie. Cały czas mnie strofowały i mówiły, że wszystko robię źle. Rodziłam na stojąco na łóżku i one widziały, że główka dziecka nie może wyjść. (...) Około godziny 14.45 wszedł lekarz i zapytał, która godzina. Położna na to powiedziała, że jest zmęczona i chce zaraz iść do domu. Lekarz powiedział wtedy: "no to tniemy". Dalsza część zeznań pani Zuzanny dotyczy dramatycznych chwil, kiedy na świecie pojawił się tak bardzo wyczekiwany przez nią Antoś. - Wtedy weszła jakaś pani, której twarz pamiętam do tej pory. Położyła mi się na brzuchu i razem próbowały wycisnąć ze mnie mojego syna. To nie przyniosło efektu. Próbowały wyczuć moje skurcze i wtedy naciskały, ale bez efektu. Potem dostałam znieczulenie – relacjonuje kobieta. - Po kolejnych próbach syn wyszedł ze mnie cały siny, a jedna położna powiedziała do drugiej: "zobacz co to". Od razu go zabrały, a ja nawet nie usłyszałam głosu syna. Pani Zuzanna została przez jedną z pielęgniarek poinformowana o stanie dziecka. – (...) Powiedziała, że miał wzmożone napięcie mięśniowe i niedotlenienie, a do drugiej położnej powiedziała, że miał strasznie niski APGAR. Ona chyba myślała, że ja nie wiem, co to APGAR albo, że nie słyszę tego, co mówi - opowiada i dodaje, że Antoni urodził się w zamartwicy wewnątrzmacicznej. Po narodzinach jego oddech wspomagany był aparatem Ambu, a także miał krwiaka na główce.                                                                * * * W czerwcu br. Prokuratura Rejonowa w Starachowicach sformułowała akt oskarżenia przeciwko lekarce rezydentce z zakresu ginekologii i położnictwa, która w tamtym okresie pracowała w starachowickim Powiatowym Zakładzie Opieki Zdrowotnej i była odpowiedzialną za przebieg porodu pani Zuzanny. Opinię na zlecenie prokuratury sporządził dr n. med. Marek Włodarczyk, biegły z zakresu ginekologii i położnictwa. Wynika z niej, że "zaprzestanie ciągłego monitorowania podczas końcowej fazy I okresu porodu jest postępowaniem nieprawidłowym", a podanie oksytocyny obłożone jest obowiązkiem ciągłego monitorowania przebiegu porodu zapisem KTG, a tego zaniechano. Podczas drugiej fazy porodu pojawiły się zaburzenia tętna płodu. Stan urodzeniowy oraz wykonane po porodzie badanie wskazuje, że doszło u dziecka do wewnątrzamcicznego niedotlenienia". - Poszczególne wpisy w dokumentacji dowodzą również, że II okres porodu był przedłużony, a więc trwał ponad 2 godziny. Jest to stan, który sprzyja niedotlenieniu płodu. (...) Jeśli pacjentka nie urodzi po 1 godzinie II okresu, powinna być zbadana przez lekarza, który w tym momencie powinien ocenić czy postęp porodu jest właściwy. (...) W dokumentacji medycznej brak jest informacji o badaniu lekarskim po pierwszej godzinie bezskutecznego porodu - czytamy w akcie oskarżenia.  Lekarz rezydent nie odnotował także obserwacji po drugiej godzinie porodu, nie wezwał również lekarza specjalisty. Pierwsza rozprawa sądowa odbędzie się 16 października br. Mecenas Adrian Sadaj, pełnomocnik pani Zuzanny mówi: - W mojej ocenie doszło do szeregu nieprawidłowości. W szczególności do nieprawidłowego monitorowania przebiegu w II okresie porodu, braku konsultacji z lekarzem specjalistą, a w szczególności kontynuowania porodu, pomimo wskazań do zakończenia porodu cesarskim cięciem. Konsekwencją czego doszło do zamartwicy wewnątrzmacicznej dziecka. * * * O komentarz do sprawy związanej z porodem Zuzanny poprosiliśmy rzecznika Powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Starachowicach, Małgorzatę Kałużę. - Do dnia udzielenia niniejszej odpowiedzi (tj. 9 października 2019 roku) do Powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Starachowicach nie wpłynęła żadna informacja dotycząca skierowanego przez ww. Pacjentkę ewentualnego powództwa przeciwko Powiatowemu Zakładowi Opieki Zdrowotnej w Starachowicach. Jednocześnie informuję, iż wspomniana przez Panią Redaktor rezydentka nie jest już pracownikiem PZOZ. Powiatowy Zakład Opieki Zdrowotnej w Starachowicach nie jest stroną i nie posiada żadnych informacji dotyczących jakiegokolwiek postępowania przygotowawczego (karnego) dotyczącego sprawy porodu ww. Pacjentki. W sprawie uzyskania tego rodzaju informacji, należy skontaktować się z organem prowadzącym ewentualne śledztwo czy dochodzenie. W nawiązaniu do sprawy porodu ww. Pacjentki informuję, że wnioskiem z dnia 25 maja 2018 roku wystąpiono wobec PZOZ o zawezwanie do próby ugodowej. Postępowanie toczyło się przed Sądem Rejonowym w Starachowicach, sygn. akt I Co 398/18. Po przeprowadzeniu rozprawy w dniu 30 sierpnia 2018 r., Sąd Rejonowy w Starachowicach stwierdził, że do ugody nie doszło. Postępowanie zostało umorzone i jest prawomocnie zakończone - informuje Małgorzata Kałuża.    * * * U Antosia stwierdzono padaczkę strukturalną wielolekoodporną na podłożu encefalopatii niedotleniowo - niedokrwiennej w przebiegu zamartwicy urodzeniowej, zespół piramidowo - pozapiramidowy z czterokończynowym niedowładem piramidowym spastycznym, zespół rzekomoopuszkowy i zaburzenia pozapiramidowe o typie sztywności  i ruchów mimowolnych. Chłopiec ma dziś cztery latka. Nie siedzi, nie chodzi, nie mówi. Gaworzy po swojemu. Od urodzenia jest pod stałą opieką neurologiczną i pediatryczną, musi być poddawany systematycznej i codziennej rehabilitacji oraz stymulacji neurorozwojowej. Rodzina Antosia chce zadośćuczynienia i ukarania lekarki. Pani Zuzanna czeka na rozpoczęcie procesu, choć nie ukrywa, że jest to dla niej ciężki temat. - Boję się... Boję się, że wróci to do mnie, te wszystkie wydarzenia z tamtego dnia - mówi.       * * * Szansą na poprawę jakości życia i zdrowia Antosia jest kolejny przeszczep komórek macierzystych. Terapia przynosi rezultaty. Chłopiec, po pierwszych podaniach stał się bardziej kontaktowy, nabrał większej odporności, co z kolei wiąże się z mniejszą ilością napadów padaczkowych. Zaczął gryźć jedzenie, poprawiło się napięcie mięśniowe, podejmuje próby podnoszenia głowy. Niestety, terapia komórkami macierzystymi nie jest refundowana przez NFZ, a jej koszt wynosi 40 tysięcy złotych. Miesięczna opieka nad Antkiem to koszt około 5 tysięcy złotych. Antoś musi być również poddany operacji bioderek, która zaplanowana jest na połowę listopada br. w Paley European Insitute.   Każdy z nas może pomóc i dołożyć swoją cegiełkę. Fundacja Bo w Nas jest Moc / Ostrowiec  Numer w Pekao S.A. 07 1240 5035 1111 0010 8614 7928 IBAN: PL, SWIFT: PKOP PL PW Tytułem Dla Antosia Plewińskiego   Fundacja Dorośli Dzieciom / Starachowice ING Bank Śląski 64105014321000002327585606 Z Dopiskiem Dla Antosia Plewińskiego   Nr KRS 0000243743 z Dopiskiem Dla Antosia Plewińskiego     * * * - Jakie jest pani marzenie? - Wie pani co - mówi do mnie pani Zuzanna. - Ja chcę tylko, żeby Antoś kiedyś powiedział do mnie mamo i sam lub z moją pomocą zrobił pierwsze kroki. Anna Ząbecka