Przedszkole i podstawówka z jednym dyrektorem

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Gmina Mirzec zastanawia się nad połączeniem w jeden zespół szkoły podstawowej i przedszkola w Jagodnem. Wójt zapewnia, że dzieci na tym nie ucierpią, a samorząd może zaoszczędzić poprzez likwidację jednego dyrektorskiego etatu. Rodzice dzieci mówią jednak „nie”, a radni są podzieleni w opiniach.

- Jest to pomysł płynący od rady, od komisji oświaty, która na posiedzeniach analizuje stan naszego szkolnictwa, również pod względem wydatków. A te są bardzo wysokie. Od lat dokładamy do edukacji, ostatnio aż 2,5 mln zł w skali roku. W tym roku już przeznaczyliśmy na ten cel 800 tys. zł – podaje przykłady wójt Marek Kukiełka.

Względy finansowe zdecydowały także w przypadku Jagodnego. Tamtejsze placówki oświatowe mają niewielu podopiecznych, a właśnie do takich jednostek organy prowadzące dopłacają najwięcej.

- Do przedszkola w Jagodnem uczęszcza około 20 dzieci. Do szkoły podstawowej też niewiele, bo 48 uczniów. Dlatego zaaprobowałem pomysł z połączeniem w jeden zespół, bo to daje obu placówkom możliwość przetrwania. Zależy nam na utrzymaniu obecnego stanu oświaty w Jagodnem, bo tutejsza szkoła podstawowa to jedyna tego typu placówka w gminie, która prowadzi oddziały integracyjne dla dzieci niepełnosprawnych – podkreśla wójt Kukiełka.

Przedszkolaki i uczniowie nie ponieśliby żadnych konsekwencji połączenia. Dla nich, jak zapewnia wójt, nie zmieni się nic. Skutki odczuje za to kadra kierownicza. Pracę straci dyrektorka przedszkola, ponieważ to stanowisko, po utracie przez placówkę statusu odrębności, ulegnie likwidacji siłą rzeczy.

- Nie ma potrzeby, by placówka z 20 dziećmi koniecznie miała dyrektora. Jednak samego stanowiska nie mamy prawa likwidować. Możemy za to zmienić strukturę organizacyjną placówek - argumentuje wójt.

Szacuje, że na redukcji tego etatu oszczędzi około 35 tys. zł w skali roku.

- Wydaje się, że to niewiele, ale zawsze można choć dofinansować jakąś inwestycję w gminie – tłumaczy.

Wójt trafił jednak na społeczny opór. W ubiegły wtorek, 7 lutego spotkał się z radą rodziców i usłyszał, że oni zgłaszają sprzeciw. Być może nie uwierzyli jego słowom, bo wśród ludzi rozeszła się wieść o zamknięciu przedszkola w Jagodnem. Telefonujący do naszej redakcji mężczyzna, przedstawiający się jako ojciec jednego z przedszkolaków twierdził, że maluchy zostaną przeniesione do przedszkola w Mircu. Ale nie wszystkie, bo nie ma na tyle miejsc.

- To nieprawda. Nie będzie żadnej likwidacji i przenosin. Po prostu dwie dotychczas odrębne jednostki zaczną funkcjonować w jednej strukturze – zapewnia wójt.

Przyznaje jednak, że mimo kilku godzin dyskusji, nie przekonał rodziców.

- Nie chcą żadnych zmian. Nie zgadzają się nawet na taką „kosmetykę”, jak oszczędności na etacie dyrektora. Opinia rady rodziców, niezależnie od tego, czy jest pozytywna, czy negatywna, była nam jednak potrzebna, bo jest wymagana w takich sytuacjach. Teraz wszystko zależy od rady gminy: czy kontynuujemy pomysł, czy się wycofujemy. Trzeba jednak myśleć realistycznie, bo oświata pochłania 55% naszego budżetu - podsumowuje wójt.

Jan Raczyński, przewodniczący komisji oświatowej Rady Gminy w Mircu nie potrafi powiedzieć kiedy, ani czy w ogóle uchwała o powstaniu zespołu oświatowego w Jagodnem będzie głosowana.

- To jest ciągle w powijakach. Wszyscy szukamy oszczędności, ale na razie połowa rady jest za, a połowa przeciw. Nadal trwają targi, dlatego jeszcze nie wiem, czy taka uchwała wejdzie na najbliższą sesję. Do tego czasu mamy jeszcze co najmniej jedno spotkanie. Wtedy ostatecznie zdecydujemy - mówi „Gazecie”.

Łączenia placówek na pewno nie poprze radny Jagodnego.

- Muszę się opowiadać za sprawami mieszkańców mojej wsi, bo po to zostałem wybrany. A rada rodziców jasno się określiła w tej sprawie. Także w piśmie do radnych – wyjaśnia Antoni Derlatka.