Ocena:
5/5 | 1 głosów
Odkrywając tajemnice Wierzbnika i Starachowic można natknąć się na perełki, które wywołują łzy wzruszenia, a czasem prowokują do uśmiechu. Dziś takie właśnie anegdotki z życia wzięte.
Tu jest jakby luksusowo
Cytat znany niemal każdemu, ale nie w kinie rzecz, a w samym luksusie. Dokładniej zaś w podatku od luksusu, który władze Wierzbnika jeszcze przed wojną wprowadziły.
Mamy rok 1920. Co było luksusem wówczas?
Po pierwsze firanki w oknach. To, co dziś jest standardem, kiedyś stanowiło powód dodatkowej opłaty. Gospodyni, która upiększała dom, musiała liczyć się z dodatkowym kosztem, czy tego chciała, czy też nie - pozostawało mieć nadzieję, że gospodarz zarabiał wystarczająco, by te opłaty uiszczać.
Luksusem było także ozdobne podwiązywanie ogonów koniom dorożkarskim. Taki na przykład Mordka Pracownik (dorożkarz wierzbnickich ulic) musiał się mocno zastanowić, czy chce płacić za upiększanie swojego źródła zarobku. Więcej do swojej kieszeni, ale koń jak z pola? Czy oddać rajcom, ale za to więcej elegantszej klienteli w dorożce? Liczył zatem i liczył i doliczyć się nie mógł.
Bydlątka na ulicach
Miejscy urzędnicy wzięli się również za porządki na ulicach i zaczęli nakładać kary na właścicieli zwierząt, które bez nadzoru wałęsały się po wierzbnickich ulicach. Szedł sobie taki Bogu ducha winny mieszkaniec i nagle potykał się o ryjącą w błocie świnię - niespecjalnie miła perspektywa, prawda?
Co wymyślono? Czyściciela.
Człowiek tenże taką świnię, krowę czy kozę konfiskował, Rada Miasta zezwalała na sprzedaż, a pieniądze ze sprzedaży zasilały najbiedniejsze gospodarstwa.
Jak cię widzą, tak Cię piszą
Dziś policjanta, strażaka, strażnika rozpoznamy łatwo, mundur od razu wskazuje z kim mamy do czynienia. Oczywiście są wyjątki, ale je tym razem pominiemy. Interesuje nas fakt, że wizerunek jest ważny i wiedzieli o tym także wierzbniccy rajcy, kiedy zajęli się ubraniem woźnego i dozorcy aresztu. Bardzo chcieli, żeby pracownicy wyglądali godnie i się wyróżniali, ale niestety kasa Wierzbnika zwykle świeciła pustkami, stąd tez zadbano jedynie, by wyposażyć ich w czapki służbowe. Na ubrania służbowe nie starczyło środków.
Próby "wyłudzenia"
Może i kasa miejska nie była zbyt bogata, ale nie miało to większego znaczenia dla mieszkańców Wierzbnika. Próbowano wykorzystać każdą sytuację, by nieco pieniądza do prywatnej kieszeni trafiło. Co ciekawe wcale nie dotyczyło to tzw. "elementu", ale przedstawicieli zawodów ogólnie szanowanych.
Przywołajmy przykład lekarza powiatowego, który napisał podanie do władz miasta domagając się w nim kwoty 686 złotych. Za co? Za to, że w latach 1931 - 33 wykonał "zdrowotny przegląd" miejscowych prostytutek, opisał zresztą dokładnie czynności. władze "przeglądu" nie zakwestionowały, ale dopłaty odmówiły.
Miejskie innowacje
Sklepy za kratami? To się zdarza, chociaż dziś mamy raczej do czynienia z roletami antywłamaniowymi. Kiedyś to właśnie kraty miały zabezpieczać mienie, w latach 50-tych postanowiono się z tymi kratami pożegnać. Pierwsze "rozkratowanie" miało miejsce m.in na ulicy Żeromskiego, uchodziła za jedną z bezpieczniejszych ulic miasta. Czy jeśli napisze, że szybciej te kraty zakładano ponownie niż je zdejmowano, to zdziwię moich Czytelników?
Okazało się, że wcale to Żeromskiego takie bezpieczne nie było.
Spryt dyrektora FSC
- Uprzejmie informuję, że mąż Szanownej Pani, pan taki to a taki w pracy się nie zjawił, gdyż zabalował z tym i owym - w związku z tym pieniędzy na wypłacie mniej. Tak mógłby brzmieć list dyrekcji Fabryki Samochodów Ciężarowych do którejś z żon pracownika tegoż zakładu.
Nie sprzeczajmy się co do treści, natomiast listy takie miały być formą dyscyplinującą pracowników FSC. Gdy pracownik wypił i nie przyszedł do pracy, zakład miał wysyłać do żony takiego delikwenta list, w którym wyjaśniano, dlaczego na pasku jest kwota mniejsza, niżli przewidziano w umowie.
Czy tak było? Nie wiem? Może jakaś żona byłego pracownika fabryki się przyzna, albo pokaże taką korespondencję.
Z uwagi na to, że w naszym mieście co drugi mieszkaniec jest specjalistą od FSC, informuję, że przykład ten zaczerpnęłam z książki nieocenionego Aleksandra Pawelca - Potomkowie Starzecha.

2023-12-01
Pamięć o starach
W Starachowicach nie produkuje się już starów, ale wspomnienie o nich jest tu nadal żywe. Jak się przejawia? Zapraszamy na ostatni odcinek poświęcony naszym ciężarówkom.
2023-11-24
Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic
Te terenowe pojazdy zaczęły być wytwarzane od 2000 roku. MAN liczył, że zyska na nie stałego odbiorcę w postaci polskiego wojska. Jednak stary 944 i 1466 sprzedawały się tak słabo, że po około 6 latach zniknęły z oferty produkcyjnej. Wraz z nimi skończyła się 58 - letnia historia ciężarówek ze Starachowic.
2023-11-19
Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki
Były to ciężarówki już całkowicie zunifikowane z wyrobami koncernu MAN. Nowy właściciel większości zakładu w Starachowicach zostawił mu jeszcze dawną nazwę, do używania której nabył wyłączne prawo. Star S 2000 zadebiutował pod koniec 2000 roku w 8 wersjach, ale słabe zainteresowanie nabywców przypieczętowało jego los po zaledwie 2 latach produkcji.
2023-11-13
Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji
Pojawiły się w 1998 roku na bazie współpracy nowego większościowego współwłaściciela zakładów Star, czyli Sobiesława Zasady z koncernem MAN. To Niemcy przygotowali stara 8.125 oraz stara 12.155 i tę nowość widać było choćby w nietypowym oznaczeniu numerycznym tych ciężarówek. Zmiany objęły także logo przypominające teraz dwupasmową drogę. I rzeczywiście te samochody wyznaczyły już zupełnie nową drogę funkcjonowania starachowickiej fabryki.
2023-11-03
Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki
Zaproponowano go jako samochód pośredni między dostawczym żukiem a ciężarowym starem 200. Z tego powodu był nazywany popularnie "starachowickim maluchem". Miał jednak pecha, bo zadebiutował w bardzo trudnym momencie: masowego sprowadzania samochodów z zagranicy w ramach początkującego w Polsce wolnego rynku, ale też towarzyszącej tym przemianom drożyzny, masowych zwolnień, strajków i postępującego zadłużenia FSC. Star 742 był świadkiem końca jej istnienia.
2023-10-26
Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego
Nie był całkowicie nowym samochodem, ale zmodernizowaną wersją stara 200. Powstał pod koniec lat 70- tych, ale wtedy odstawiono go na boczny tor, by wydobyć z zapomnienia po stanie wojennym. Z największym zainteresowaniem star 1142 spotkał się dopiero w latach 90 - tych, gdy dawna FSC, teraz sprywatyzowana, powoli chyliła się ku upadkowi. Był w produkcji do 2000 roku, w którym nowy właściciel zakładu zrezygnował z wytwarzania pojazdów o nazwie star.
2023-10-20
Star 244, czyli hit PGR- ów i baza strażaków
Szosowo - terenowy star 244 łączył w sobie umiejętność jazdy w trudnym terenie z dużą ładownością. Tę zaletę wykorzystało m.in. socjalistyczne rolnictwo PRL - u. W latach 70 - tych XX wieku ciężarówka stała się bardzo pożądanym pojazdem w Państwowych Gospodarstwach Rolnych. Przez 30 lat była też podstawą wyposażenia straży pożarnej. Wytwarzano ją długo, bo aż do początku XXI wieku.
2023-10-16
Star 200, czyli szosowiec z silnikiem terenówki
Miał być pierwszym z całkiem nowej generacji starów napędzanych nowoczesnym silnikiem, ale ważniejszy okazał się realizowany dla wojska star 266. "Cywilny" star 200 skorzystał jednak na zmianach, które objęły jego poprzednika. Jeździł na takim samym jak on mocnym silniku, miał bardziej komfortową kabinę i mnóstwo zabudów.
2023-10-10
Star 266, czyli do dziś z wojskiem
Powstawał pod presją bardzo wymajającego klienta, jakim jest wojsko i z pomocą europejskiej motoryzacji, bo silnik wymyślili mu Austriacy. Ale efekt okazał się spektakularny. Star 266 był nie tylko najnowocześniejszą ciężarówką lat 70 - tych, ale także pojazdem, którego standard broni się do dziś. To właśnie z tego modelu nadal korzysta nasza armia. Był w produkcji aż do przejęcia starachowickiej fabryki przez niemieckiego właściciela i jest uważany za jej najlepszy wyrób. Ten samochód śmiało może uchodzić za kultową wizytówkę Starachowic.
2023-10-03