JUŻ W KIOSKU

Wokół skałek. Czy miłość pokona śmierć?

2022-10-23 09:00:00

Ocena:

5/5 | 1 głosów

Znacie to miejsce doskonale. Latem przy fontannie roi się od dzieci, a śmiech goni psotę, ławeczka "Halnego" gromadzi mieszkańców podczas różnych uroczystości, na trawie zaś najlepiej łapie się promienie słońca. Tuż obok "Grzybek" kusi tym i tamtym...

Nieco na uboczu stoi dom. Dziś samotny, ale przecież nie zawsze nie miał do kogo załomotać okiennicami. W 1944 roku...

Fot. Gosia Zatorska

W latach okupacji niemieckiej ulica ta nosiła nazwę Północnej. Kto znał jej każdy zakamarek? Najmłodsi zapewne mieszkańcy, nietrudno sobie wyobrazić chłopca w krótkich porteczkach, który szwendając się to tu to tam wie, co między skałami piszczy.

Ma na imię Szymon, ale to jakby nieco zbyt poważnie. Szymek, Szymuś, syneczek brzmi zdecydowanie lepiej, prawda? Tak będziemy o nim mówić, bo to on jest współnarratorem tej opowieści. W 1944 roku ma lat 8 i zamiast beztrosko latać po drzewach i łapać dziewczyńskie warkocze, obserwuje wojenną rzeczywistość naszego miasta.

Dom, w którym mieszka, należy do jego dziadka - Adama Kochańskiego, pracownika Zakładów Starachowickich. Tam zaś, gdzie dziś wybija fontanna, mieszkała pani Pałasińska, pokoje u niej najmował profesor Łazarewicz - znawca łaciny i greki. W jeszcze jednym domu, sąsiadującym z domem Szymka i pani Pałasińskiej, lokatorami byli państwo Just.

- Pan Just był pracował w Zakładach Starachowickich, rodzina być może była pochodzenia niemieckiego, gdyż do Polaków odnosili się z dystansem i rezerwą - wspominał dorosły Szymon Snopczyński. 

Świat, którym piszemy dziś już nie istnieje. Przed wojną w narożnym domu przy ulicy Słowackiego i Kilińskiego znajdowała się przed wojną siedziba Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych, którego kierownikiem był pan Duszyński. O, była to znana persona w Starachowicach - ubrany w bryczesy i buty z cholewami jeździł służbową dwukółką zaprzężoną w jednego konia.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że niejedna panna oczy za nim zgubiła. 

Dzisiejszy Powszechny Zakład Ubezpieczeń, który zdaje się mieścić w tymże samym miejscu, już nie ma tego klimatu, nie mówiąc o kierowniku. 

Tamten świat należy również do pana Gonciarza - właściciela największego sklepu na Majówce. Sklep spożywczy i kolonialny mieścił się w dużym piętrowym i drewnianym budynku, na parterze, nieco dalej ubojnia, i sklep mięsny również w jego rękach. Jego córki - Wandzia, Stasia i Donata zwana Danusią są harcerkami i należą do drużyny Młody Las. 

Mały Szymek w 1943 roku chodzi do Szkoły Powszechnej nr 4 (przy ulicy Kościelnej), wcześniej czytać i pisać uczył się na tajnych kompletach, które odbywały się przy ulicy Krzosa (dziś w tym miejscu stoi bank). 

Gdy front zbliżył się do Wisły, szkoła została zamknięta, a pomieszczenia zamienione na lazaret dla żołnierzy niemieckich. Jesienią 1944 roku w domu Szymka zakwaterowano Niemców, którzy wchodzili w skład jednostki artylerii przeciwlotniczej ulokowanej nad skarpą na  Majówce. Było ich sześciu, ale nasz mały bohater zapamięta trzech z nich. 

  Heinrich - najstarszy stopniem, biegle mówiący po polsku. Szymek pamięta ostrzeżenia innych, by przy Heinrichu uważać na słowa i na to, co się mówi. Były podejrzenia, że donosi.

Najgorszy jest lęk przed czymś, czego nie można nazwać. Wiesz, ale pewności nie masz, strach, zwątpienie, w końcu nienawiść - nie jest zatem łatwo żyć, gdy we własnym domu musisz wciąż mieć baczenie na to, co masz za plecami... 

Drugim Niemcem był Gustaw - tchórz

- Któregoś zimowego dnia wracając ze służby poślizgnął się na ścieżce ze skałek (dziś są tu betonowe schody) i wywrócił się. Myślał, że napadli go partyzanci i wystrzelał cały magazynek. Uciekał tak, że pogubił swoje rzeczy. Inni żołnierze się z niego strasznie śmiali. Mama mi opowiadała, bo rozumiała trochę język niemiecki. - wracał do wspomnień pan Snopczyński. 

Trzeci z niemieckich żołnierzy miał na imię Emil. Ten przystojny blondyn z Bawarii znalazł się w centrum wojny niejako wbrew sobie, szewc ortopeda z zawodu, buty naprawiał także z zamiłowania. Każdemu, kto tego potrzebował. Szymek zapamiętał, że z każdym uderzeniem młotka z ust Emila padało: Hitler kaputt. Na miarę swoich możliwości starał się on dbać o rodzinę, z którą przyszło mu zamieszkać, czasem przynosił deficytowe towary. Wtedy na stół trafiały słonina, smalec, a nawet cukier w kostkach...

Święto w domu. 

Kiedy czytam ten fragment wspomnień Szymona Snopczyńskiego myślę sobie, że zawsze jest czas na nowy początek. Emil z Bawarii na taki początek liczył. A nowe życie miała mu pomóc rozpocząć pewna panna Janeczka, córka Haliny Michalskiej spokrewniona z rodziną Szymka. 

Panna Janeczka i Emil. 

Świat mimo wojny był pełny radości. Niebo było czyste, jakby nigdy jesz­cze nie tknięte całunem chmur. Lekki chłód nie dawał się we znaki, a może to tylko spojrzenia młodych grzały za wszystkie słońca świata. Twarze pławiły się w rumianym blasku. W dali słychać było wojenną wrzawę miasta, ale cóż ich to obchodziło. Kradną chwile i marzą...

Czy tak było, nie wiem. Ale mogło być. Szymek wielokrotnie słyszał, jak Emil opowiada, że po wojnie wróci po pannę Janeczkę i wezmą ślub. 

Mieli stanąć naprzeciwko siebie. Mieli złożyć przysięgę. Piękni niemal odurzająco, zdeterminowani, by żyć długo szczęśliwie. Roziskrzony wzrok, życzenia, uściski... 

Okazali się nieuchwytni niczym szept i sen. Czająca się w ich oczach obietnica nie została dotrzymana.  1945 rok przyniósł  chłód ciszy. 

18 stycznia Szymek zobaczy ciało Emila na wierzbnickim rynku. Zapamiętał, że kiedy wracał z rodzicami do domu, jego mama ze łzami w oczach zapytała, dlaczego tacy dobrzy ludzie muszą ginąć.. 

Pannę Janeczkę i Emila z Bawarii dzieliło wszystko, a połączyło jedno. Miłość. Mam taką nadzieję, bo nie znam szczegółów, nie znał ich też Szymek czyli Szymon Snopczyński. Lubię jednak wierzyć, że panna Janeczka uczucie odwzajemniła. 

Zawsze, ilekroć przechodzę obok fontanny zdaje mi się, że czuję splecione w miłosnym uścisku jaśmin i płatki róż... 

Któż to wie, może Emil i Janeczka nigdy stąd nie odeszli.  

... 

(W swojej historii oparłam się na wspomnieniach pana Szymona Snopczyńskiego, które w 2010 roku spisał Adam Brzeziński - prezes Towarzystwa Przyjaciół Starachowic). 

 

/Aneta Marciniak - przewodnik świętokrzyski/

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Spadkobiercy XIX - wiecznej administracji

2024-03-13

Spadkobiercy XIX - wiecznej administracji

25 lat temu w wyniku reformy podziału administracyjnego Polski reaktywowano zlikwidowane w latach 70- tych XX wieku powiaty. Decyzja zapadła w 1998 roku a nowe jednostki samorządowe rozpoczęły działalność z początkiem 1999 roku. Miały własnych radnych i zarządy pod kierownictwem starostów. Taki był też początek powiatu starachowickiego, który swoje 25-te urodziny obchodził 12 marca br. na uroczystej sesji z udziałem obecnych i byłych: samorządowców, pracowników starostwa, podległych mu jednostek oraz gości. A zaproszenie przyjęli m.in. wicewojewoda świętokrzyski Michał Skotnicki i Jan Maćkowiak, wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego. 
Zapomniany dobroczyńca

2024-02-14

Zapomniany dobroczyńca

Postać Feliksa Sławka być może kojarzą dziś tylko najstarsi starachowiczanie. I może tylko oni oraz pasjonaci - regionaliści nie mieliby problemu z odpowiedzią na pytanie, dlaczego dzisiejsze wzgórze Trzech Krzyży było kiedyś nazywane Górą Sławka. Kilkadziesiąt lat temu wiedzieli to wszyscy mieszkańcy naszego miasta. Także i to, że Feliks Sławek posiada niezwykły dar leczenia. Ten prosty rolnik z powodzeniem składał złamane kości i nastawiał zwichnięte stawy zyskując uznanie zawodowych medyków i dozgonną wdzięczność swoich pacjentów, od których nie brał zapłaty. Jego postać chce przywrócić zbiorowej pamięci  starachowiczanin Wiesław Michałek. Zaproponował władzom miasta, by imieniem Feliksa Sławka nazwać rondo na zbiegu ulic: Radomskiej i Batalionów Chłopskich. A my już teraz przypominany postać zapomnianego dobroczyńcy Starachowic na podstawie informacji ustalonych przez Wiesława Michałka.      
Zgoda króla to był dopiero początek

2024-01-18

Zgoda króla to był dopiero początek

16 stycznia 1624 roku król Zygmunt III z dynastii Wazów wydał dokument zezwalający na założenie miasta Wierzbnik przez opata świętokrzyskich benedyktynów Bogusława Radoszewskiego. Zakon utarł nosa swoim cysterskim konkurentom, którzy zarzucali mu bezprawne przejęcie terenów pod przyszłe osadnictwo. Ale i tak miasto powstało dopiero 33 lata później. A sprzyjające warunki stworzyło ku temu wcześniejsze nielegalne działanie pewnej wdowy. Zapraszamy do lektury intrygującej historii narodzin naszego miasta, przygotowanej przez Pawła Kołodziejskiego, dyrektora Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach.   
Pamięć o starach

2023-12-01

Pamięć o starach

W Starachowicach nie produkuje się już starów, ale wspomnienie o nich jest tu nadal żywe. Jak się przejawia? Zapraszamy na ostatni odcinek poświęcony naszym ciężarówkom.      
Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic

2023-11-24

Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic

Te terenowe pojazdy zaczęły być wytwarzane od 2000 roku. MAN liczył, że zyska na nie stałego odbiorcę w postaci polskiego wojska. Jednak stary 944 i 1466 sprzedawały się tak słabo, że po około 6 latach zniknęły z oferty produkcyjnej. Wraz z nimi skończyła się 58 - letnia historia ciężarówek ze Starachowic.  
Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki

2023-11-19

Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki

Były to ciężarówki już całkowicie zunifikowane z wyrobami koncernu MAN. Nowy właściciel większości zakładu w Starachowicach zostawił mu jeszcze dawną nazwę, do używania której nabył wyłączne prawo. Star S 2000 zadebiutował pod koniec 2000 roku w 8 wersjach, ale słabe zainteresowanie nabywców przypieczętowało jego los po zaledwie 2 latach produkcji.    
Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji

2023-11-13

Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji

Pojawiły się w 1998 roku na bazie współpracy nowego większościowego współwłaściciela zakładów Star, czyli Sobiesława Zasady z koncernem MAN. To Niemcy przygotowali stara 8.125 oraz stara 12.155 i tę nowość widać było choćby w nietypowym oznaczeniu numerycznym tych ciężarówek. Zmiany objęły także logo przypominające teraz dwupasmową drogę. I rzeczywiście te samochody wyznaczyły już zupełnie nową drogę funkcjonowania starachowickiej fabryki. 
Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki

2023-11-03

Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki

Zaproponowano go jako samochód pośredni między dostawczym żukiem a ciężarowym starem 200. Z tego powodu był nazywany popularnie "starachowickim maluchem". Miał jednak pecha, bo zadebiutował w bardzo trudnym momencie: masowego sprowadzania samochodów z zagranicy w ramach początkującego w Polsce wolnego rynku, ale też towarzyszącej tym przemianom drożyzny, masowych zwolnień, strajków i postępującego zadłużenia FSC. Star 742 był świadkiem końca jej istnienia.  
Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego

2023-10-26

Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego

Nie był całkowicie nowym samochodem, ale zmodernizowaną wersją stara 200. Powstał pod koniec lat 70- tych, ale wtedy odstawiono go na boczny tor, by wydobyć z zapomnienia po stanie wojennym. Z największym zainteresowaniem star 1142 spotkał się dopiero w latach 90 - tych, gdy dawna FSC, teraz sprywatyzowana, powoli chyliła się ku upadkowi. Był w produkcji do 2000 roku, w którym nowy właściciel zakładu zrezygnował z wytwarzania pojazdów o nazwie star. 
Star 244, czyli hit PGR- ów i baza strażaków

2023-10-20

Star 244, czyli hit PGR- ów i baza strażaków

Szosowo - terenowy star 244 łączył w sobie umiejętność jazdy w trudnym terenie z dużą ładownością. Tę zaletę wykorzystało m.in. socjalistyczne rolnictwo PRL - u. W latach 70 - tych XX wieku ciężarówka stała się bardzo pożądanym pojazdem w Państwowych Gospodarstwach Rolnych. Przez 30 lat była też podstawą wyposażenia straży pożarnej. Wytwarzano ją długo, bo aż do początku XXI wieku.