JUŻ W KIOSKU

Wierzbnickie sacrum

2021-12-11 18:00:00

Ocena:

5/5 | 1 głosów

Kościół - punkt wyjścia i odniesienia, początek i koniec każdej społeczności, serce wsi i miasteczka. Bijące od zawsze, kiedyś szczególnie mocno. Trafiał tam każdy, poprzez sakrament chrztu stawaliśmy sie członkiem wspólnoty, ślub nakładał obowiązek rodziny, pogrzeb kończył wszelkie ziemskie powinności. Taki był także ten wierzbnicki, sacrum pod wezwaniem Świętej Trójcy, którego historię dziś opowiemy.

fot. Anna Ząbecka

Dolinę Kamiennej otaczały Łysogóry, z ich stromych stoków spływały wodospady łez, powietrze tu było czyste i wilgotne. Kręta droga wiła się wzdłuż rzeki, prowadziła na niewielkie wzniesienie, z którego widać było popołudniowe dymy osady z jej starymi zagrodami i zapchlonymi psami. Na wzniesieniu zaś drewniana świątynka otoczona murem, furtka wprowadzała wiernych w świat świętej przestrzeni, z profanum do sacrum. Wokół połacie ogrodu, w którym wiosną rosły pierwiosnki i stokrotki, a tuż przed zimą ostatnie słowo zamieniały bzy i drzewa jabłoni. Na przykościelnym cmentarzu krzyże pięły się tęsknie ku niebiosom, z nadzieją, że tym, co pod nimi leżą będzie dane boskie miłosierdzie. 

Czy tak wyglądał ten kościół kilka wieków temu? Nie wiem, ale właśnie tak sobie go wyobrażam. Zresztą to jedna z tych świątyń, do których po prostu lubię chodzić, przyznać muszę jedynie, że najbliżej nieba mi w tej starej kościoła części. Do rzeczy jednak.

Parafia pw. Świętej Trójcy obejmuje teren dawnego Wierzbnika, w najstarszym okresie proboszczami tejże byli zakonnicy ze Świętego Krzyża, trwało to aż do kasaty kasaty zakonu Benedyktynów Świętokrzyskich. Sama świątynka, drewniana, górująca nad Wierzbnikiem, nadawała temu miastu swoisty klimat. Klimat, który do dziś pozostał widoczny w wydłużonym nieco ryneczku, uliczkach z niewysoką kamieniczną zabudową. I na to wszystko, od lat, patrzy Święta Trójca, dziś murowana i powiększona, ale przecież wciąż ta sama.

Drewnianą świątynkę, niemal rzutem na taśmę, zdążył postawić jeszcze opat Radoszewski w 1626 roku, w ostatniej chwili przed mianowaniem go na biskupa łuckiego. Niewielki był to kościół, bo składał się z nawy, prezbiterium przy którym stała zakrystia i z kruchty od zachodu i chyba niezbyt starannie postawiony. Kilkanaście lat później, w momencie erekcji miasta - rok 1657 - kościół Świętej Trójcy był już w stanie ruiny. Murowana świątynia stawała tu w latach 80 XVII wieku z inicjatywy opata Michała Komornickiego. I strzegł Wierzbnika, tenże murowany kościół, przez dwa wieki bez mała. I powstał obiekt jednonawowy, wymurowany z piaskowca, z węższym i niższym, trójbocznie zamkniętym prezbiterium. Czy w tym samym miejscu? Prawdopodobnie, ksiądz Jan Wiśniewski w Dekanacie Iłżeckim, który w opisach świątyń jest nader dokładny, również nie daje stuprocentowej pewności. Idąc jego tropem powiemy, że w tymże czasie, czyli w roku 1681, ten sam biskup postawi "plebańję". Siedem lat później parafię eryguje tu biskup Jan Małachowski, a 1741 roku sufragan krakowski, biskup Kunicki nada świątyni wezwanie Trójcy Świętej.

Tamten mały kościółek wznosi się na pięknym wzgórzu, ku południu pochylonemu, a lud rozmodlony do wnętrza wchodzący takie oto dziwy widzi...

- Prezbyterjum w półkole wybudowane ma sklepienie. Nawa ,sufit, ściany filarami wzmocnione, tych wewnątrz nawy po bokach jest dwa, a zewnątrz po cztery. W prezbyterjum zaś  tylko na zewnątrz przy półokrągłej ścianie trzy są umieszczone. Okien w prezbyterjum trzy, w nawie cztery (...) Ołtarzy w kościele cztery Wielki, drewniany, z obrazem świętej Trójcy na płótnie malowanym (...). Na miejscu dawnego świętej Barbary (...) kosztem miejscowych fabrykantów Michałowskich, z dobrowolnej ofiary w 1886 roku, przybudowana została mała kaplica, w drewnianym ołtarzu święta Barbara zasuwana Pańskim Przemienieniempisze nasze źródło, ksiądz Jan Wiśniewski. 

Co ciekawe, obraz Świętej Trójcy ma pochodzić z klasztoru na Łysej Górze, czyli z Sanktuarium Drzewa Krzyża Świętego.

Ale przecież nie w wyglądzie samym rzecz, a w fakcie, że parafia i kościół stały się najważniejszym czynnikiem integrującym. Nie bez znaczenia było powołanie Bractwa Świętej Barbary, Bractwa Różańca Świętego i Bractwa Matki Bożej Pocieszenia. To ostatnie założył biskup krakowski Ignacy Sołtyk w 1776 roku. Swoją drogą ciekawa postać z tego biskupa. Więziony przez pięć lat w Smoleńsku i w Kałudze zaczął pod koniec życia zdradzać objawy choroby psychicznej, bliskie otoczenie zaczynało zauważać narastający impet, zemstę i porywczość. Według opinii miał on spoliczkować chłopa podczas bierzmowania, wydać mięsną ucztę w zapustny piątek, a także zorganizować szlichtadę (przejażdżka saniami polegająca na dołączaniu do orszaku) podczas której dla ogrzania rąk, miał je włożyć w gors siedzącej przed nim żony bankiera krakowskiego. Biskup Sołtyk został ostatecznie zamknięty w zamkowym seminarium. Uznano go za niezdolnego do sprawowania rządów diecezji, po czym chorego wywieziono do Kielc, gdzie zmarł 30 lipca 1788 r. I na nic się zdały łzy rzewliwe, które w czarnej melancholii miał ronić.

To tak gwoli rozrywki czytelniczej. Wracając do kościoła Świętej Trójcy dodajmy, że nie pomyliłam się mówiąc o przykościelnym cmentarzu, bo tak przecież grzebano zmarłych. Był to plac od zachodniej strony świątyni w sąsiedztwie dzwonnicy, która strzegła niejako wejścia do kościoła.

Na msze zaś i insze uroczystości wzywały dwa głosy potężnych dzwonów.

 Zadzwoniono na jutrznię, wraz z głosem dzwonu całe stada wróbli zerwały się do lotu, ludzkie istnienia niczym cienie zmierzały do otwartych kościelnych drzwi...  A gdy dźwięk odezwie się łagodnie około piątej po południu, ludzie wiedzą, że czas na odpoczynek.

Głos kościoła zawsze wyznaczał rytm życia ludzkiego, wesoły - wznosił serca, smutny - spuszczał oczy i bił w piersi spracowaną dłonią.

Na rzecz kościoła płacono dziesięciny, i tak z Wierzbnika pobierano 119 złotych i 18 groszy, za Wąchocką 29 złotych, 12 gorszy, Michałowska to złotych 32 i groszy 18. Dużych pieniędzy nie było, na co zwracał uwagę biskup Komornicki, który w 1688 roku pisał:

- Miasteczko ubogie i małe. Dzieci nie chcą do nauki dawać, bo im potrzebno do roboty i dziećmi się własnymi posługują. Żydostwa nie masz, przeto ani bożnicy ani kierkutów.

Erekcja Miasteczka Wierzbnika zakładała wiele przywilejów dla Obywateli Miasta, ale przecież nie darmo.

Widzicie to?

Dokument spojony grubymi, jedwabnymi sznurami, z których zwisają dwie pieczęcie ujęte w blaszane i okrągłe puszki. środek wosku zawiera niewielką pieczęć z podwójnym krzyżem (Karawaka). dookoła biegnie napis: Sigillum prioris Monasterii Sanctae Crucis (Pieczęć pierwszego klasztoru Świętego Krzyża). Donośny głos niesie się ulicami....

- Dajemy Obywatelom tegoż Miasta Wierzbnika wolne łowienie w rzekach przedniego stawu, od którego łowienia ci obywatelowie powinni będą na święto świętego Michała Archanioła w każdym roku nam (...) po groszy dwanaście monety polskiej dawać. Przytym daiemy wolność Obywatelom tego Miasta wina, miodów, piw szynkowania, gorzałek robienia, od której gorzałki w każdym roku na pomienione święto, od każdego garca po złotych dwa polskich nam dawać.

To samo tyczyło się lasów, borów.

Rozbudowa Wierzbnika to także rozbudowa kościoła Świętej Trójcy. Na szczególną uwagę zasługuje ta, która miała miejsce na przełomie wieków XIX i XX - lata 1885 -1912. Posługę sprawował wówczas ksiądz Paweł Kołda i dzięki jego determinacji, a także ofiarności parafian ta rozbudowa mogła mieć miejsce. To właśnie wtedy powstaje dominująca w zabudowie Wierzbnika wieża, kwadratowa w podstawie, o ściętych narożach w górnych partiach i stromym dachu. Nad pseudoromańskimi biforiami, zamiast tarcz herbowych widnieją, widoczne z daleka, tarcze zegarowe.  Wieża niejako przedłuża nawę główną (starego dziś kościoła). Wtedy także dobudowane zostaną dwie kaplice boczne, od południa i północy, plac kościelny zyska parkan, a cały kompleks powiększy się o dzwonnicę i budynki gospodarcze. Wielkie serca musieli mieć parafianie Świętej Trójcy, ponieważ to dzięki nim świątynia zyska także nowe wyposażenie - ambonę, ołtarze i ławki. Do tych najbardziej zasłużonych dla wierzbnickiego kościoła należeć będą takie nazwiska jak Zbroja, Laskowski i Imiela (przynajmniej jedno nazwisko państwu znane z dotychczasowych tekstów moich, wszak o kamienicy Laskowskich pisałam kilka tygodni temu). Trójka panów na loteryi pieniądz duży wygrała i się pobudowała, o kościele jednak nie zapomniawszy.

I tymże sposobem jednonawowy, biedny kościółek staje się świątynią na planie krzyża, zyskana wówczas bryła architektoniczna przetrwa do lat 80 XX wieku. Oczywiście, gdzieś w międzyczasie będą odbywały się kolejne rozbudowy - Święta Trójca na przestrzeni lat zyska marmurowe posadzki, nowe organy, nową polichromię, złoto na ołtarzach, rzeźbione stacje Drogi Krzyżowej, w oknach pojawią się witraże świętych, ilekroć zasiadam w bocznej kaplicy, przed obrazem Trójcy Świętej, to właśnie witraże ściągają mój wzrok. Zawsze wtedy przypominają mi się słowa (Leśmiana): Kurz, świetlejąc, dogasa nad drogą, I jest wszystko, choć nie ma nikogo! 

Za miedzami, za ustroniem młyna Bóg się zaczyna... - chciałoby się powiedzieć, chociaż poeta napisał inaczej. Zainteresowanych odsyłam do oryginału, Leśmiana zawsze warto czytać, on w takie najprostsze sacrum najlepiej mi się wpisuje.

Kolejny remont, który ja już pamiętam miał miejsce w latach 1984 - 89. Dobudowano nawę od strony południowej według projektu prof. Wiktora Zina, Mieczysław Stobierski zaprojektował wystrój kościoła. Nowa część jest podpiwniczona. Dach z konstrukcji metalowej, pokryty blachą miedzianą, sufit wyłożony deskami z modrzewia.

Mówiąc o kościele Świętej Trójcy, remontach i działaniach na rzecz parafii i społeczności Starachowic nie sposób nie wspomnieć księdza, który bardzo się dla tej parafii zasłużył. Specjalny rozdział w posłudze proboszczowskiej księdza Tadeusz Czyża zajmuje jadłodajnia dla ubogich, która powstała w 1991 roku w okresie największego bezrobocia. Po kilkunastu latach funkcjonowania stołówki przy ul. Mrozowskiego, z inicjatywy Księdza Kanonika Tadeusza Czyża została przeniesiona na posesję kościelną, gdzie wybudowano nowoczesną jadłodajnię - żywy pomnik wdzięczności dla Jana Pawła II - noszącą nazwę Domu Chleba. W 2010 roku księdzu Czyżowi przyznano tytuł Honorowego Obywatela Starachowic.

"Nowa" część świątyni wybrzmiewa śpiewem i modlitwą. Odbywają się tu śluby i pogrzeby, tu skupia się życie parafii. W "starej" zaś drzemie historia i wieki emocji. Wystarczy wejść, by zamknęła się ciężka brama zewnętrznego świata, już można zacząć marzyć o nieznanym bycie...

 

Przy pisaniu tekstu korzystałam z informacji zamieszczonych na stronie kościoła pw. Trójcy Świętej w Starachowicach, w Dekanacie Iłżeckim autorstwa księdza Jana Wiśniewskiego oraz w książeczce Od wierzbnika do Starachowic - Pawła Kołodziejskiego.

Kursywa zwykła  jest moją wyobraźnią, dla której Wierzbnik staje się niewyczerpanym źródłem inspiracji. Przy cytatach z księdza Wiśniewskiego zachowałam pisownię oryginalną.

 

/Aneta Marciniak - przewodnik świętokrzyski/

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Od e-maili do książki, czyli historia ochroniarza

2024-04-14

Od e-maili do książki, czyli historia ochroniarza "Ponurego"

Kapitan Leszek Zahorski był jednym z żołnierzy z osobistej ochrony legendarnego majora Armii Krajowej Jana Piwnika „Ponurego”. Jego życiorys to typowa historia Żołnierza Wyklętego, prześladowanego przez komunistów patrioty, którzy więzili go przez 10 lat. Gdy w 2009 roku odwiedził wąchocką polanę Wykus zaprzyjaźnił się z Katarzyną Kołodziejczyk-Daniłowicz, byłą dziennikarką "Gazety Starachowickiej". Efektem tej znajomości jest napisania przez nią biografia kapitana Zahorskiego pt. „Pozostałem Niepokonany”. Publikacja ukaże się w tym roku. To będzie 100. rocznica urodzin i zarazem 10. rocznica śmierci jej głównego bohatera.    
Spadkobiercy XIX - wiecznej administracji

2024-03-13

Spadkobiercy XIX - wiecznej administracji

25 lat temu w wyniku reformy podziału administracyjnego Polski reaktywowano zlikwidowane w latach 70- tych XX wieku powiaty. Decyzja zapadła w 1998 roku a nowe jednostki samorządowe rozpoczęły działalność z początkiem 1999 roku. Miały własnych radnych i zarządy pod kierownictwem starostów. Taki był też początek powiatu starachowickiego, który swoje 25-te urodziny obchodził 12 marca br. na uroczystej sesji z udziałem obecnych i byłych: samorządowców, pracowników starostwa, podległych mu jednostek oraz gości. A zaproszenie przyjęli m.in. wicewojewoda świętokrzyski Michał Skotnicki i Jan Maćkowiak, wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego. 
Zapomniany dobroczyńca

2024-02-14

Zapomniany dobroczyńca

Postać Feliksa Sławka być może kojarzą dziś tylko najstarsi starachowiczanie. I może tylko oni oraz pasjonaci - regionaliści nie mieliby problemu z odpowiedzią na pytanie, dlaczego dzisiejsze wzgórze Trzech Krzyży było kiedyś nazywane Górą Sławka. Kilkadziesiąt lat temu wiedzieli to wszyscy mieszkańcy naszego miasta. Także i to, że Feliks Sławek posiada niezwykły dar leczenia. Ten prosty rolnik z powodzeniem składał złamane kości i nastawiał zwichnięte stawy zyskując uznanie zawodowych medyków i dozgonną wdzięczność swoich pacjentów, od których nie brał zapłaty. Jego postać chce przywrócić zbiorowej pamięci  starachowiczanin Wiesław Michałek. Zaproponował władzom miasta, by imieniem Feliksa Sławka nazwać rondo na zbiegu ulic: Radomskiej i Batalionów Chłopskich. A my już teraz przypominany postać zapomnianego dobroczyńcy Starachowic na podstawie informacji ustalonych przez Wiesława Michałka.      
Zgoda króla to był dopiero początek

2024-01-18

Zgoda króla to był dopiero początek

16 stycznia 1624 roku król Zygmunt III z dynastii Wazów wydał dokument zezwalający na założenie miasta Wierzbnik przez opata świętokrzyskich benedyktynów Bogusława Radoszewskiego. Zakon utarł nosa swoim cysterskim konkurentom, którzy zarzucali mu bezprawne przejęcie terenów pod przyszłe osadnictwo. Ale i tak miasto powstało dopiero 33 lata później. A sprzyjające warunki stworzyło ku temu wcześniejsze nielegalne działanie pewnej wdowy. Zapraszamy do lektury intrygującej historii narodzin naszego miasta, przygotowanej przez Pawła Kołodziejskiego, dyrektora Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach.   
Pamięć o starach

2023-12-01

Pamięć o starach

W Starachowicach nie produkuje się już starów, ale wspomnienie o nich jest tu nadal żywe. Jak się przejawia? Zapraszamy na ostatni odcinek poświęcony naszym ciężarówkom.      
Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic

2023-11-24

Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic

Te terenowe pojazdy zaczęły być wytwarzane od 2000 roku. MAN liczył, że zyska na nie stałego odbiorcę w postaci polskiego wojska. Jednak stary 944 i 1466 sprzedawały się tak słabo, że po około 6 latach zniknęły z oferty produkcyjnej. Wraz z nimi skończyła się 58 - letnia historia ciężarówek ze Starachowic.  
Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki

2023-11-19

Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki

Były to ciężarówki już całkowicie zunifikowane z wyrobami koncernu MAN. Nowy właściciel większości zakładu w Starachowicach zostawił mu jeszcze dawną nazwę, do używania której nabył wyłączne prawo. Star S 2000 zadebiutował pod koniec 2000 roku w 8 wersjach, ale słabe zainteresowanie nabywców przypieczętowało jego los po zaledwie 2 latach produkcji.    
Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji

2023-11-13

Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji

Pojawiły się w 1998 roku na bazie współpracy nowego większościowego współwłaściciela zakładów Star, czyli Sobiesława Zasady z koncernem MAN. To Niemcy przygotowali stara 8.125 oraz stara 12.155 i tę nowość widać było choćby w nietypowym oznaczeniu numerycznym tych ciężarówek. Zmiany objęły także logo przypominające teraz dwupasmową drogę. I rzeczywiście te samochody wyznaczyły już zupełnie nową drogę funkcjonowania starachowickiej fabryki. 
Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki

2023-11-03

Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki

Zaproponowano go jako samochód pośredni między dostawczym żukiem a ciężarowym starem 200. Z tego powodu był nazywany popularnie "starachowickim maluchem". Miał jednak pecha, bo zadebiutował w bardzo trudnym momencie: masowego sprowadzania samochodów z zagranicy w ramach początkującego w Polsce wolnego rynku, ale też towarzyszącej tym przemianom drożyzny, masowych zwolnień, strajków i postępującego zadłużenia FSC. Star 742 był świadkiem końca jej istnienia.  
Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego

2023-10-26

Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego

Nie był całkowicie nowym samochodem, ale zmodernizowaną wersją stara 200. Powstał pod koniec lat 70- tych, ale wtedy odstawiono go na boczny tor, by wydobyć z zapomnienia po stanie wojennym. Z największym zainteresowaniem star 1142 spotkał się dopiero w latach 90 - tych, gdy dawna FSC, teraz sprywatyzowana, powoli chyliła się ku upadkowi. Był w produkcji do 2000 roku, w którym nowy właściciel zakładu zrezygnował z wytwarzania pojazdów o nazwie star.