Ocena:
5/5 | 2 głosów
To był wrzesień. Jeden z tych dziwnych, chłodnych już wieczorów, które niosą ze sobą obietnicę rychłych szronów. Mała dziewczynka pociągnęła nosem i wystawiła twarz do zachodzącego słońca, jesień musnęła ją jak wiatr rozpraszający słoneczne promienie i wypełniła szelestem liści niczym najpiękniejsza kołysanka. Przez chwilę było jej dobrze. Jak dawniej. Bez pośpiechu, strachu i cieni. Ale to tylko oka mgnienie...
Zdjęcia/ Archiwum prywatne Krzysztofa Daniszewskiego
Jest rok 1942
Ciasne uliczki Wierzbnika, krótki i urywany oddech ludzi przemykających z bramy do bramy, wszechogarniający strach. Tak, to już nie jest to samo miasto, co kiedyś. Dziś przemyka się przez nie ze świadomością własnego szaleństwa, obłędu niemal, próbując nie widzieć zimnych i obojętnych twarzy niemieckich żołnierzy. Bo może właśnie jedno niewinne spojrzenie stanie się motywem do strzału, szczucia psem, a jeśli szczęście dopisze - skończy się na szturchnięciu.
Tak, jesteśmy w stanie oddać wiele z naszej dumy, byle tylko przeżyć.
Sklep Nathana Lustmana jeszcze na początku wojny jakoś się trzymał. I nieważne, czy ledwo zipał, czy utrzymywał się na fali z racji klienteli, która doceniała towar i jeszcze było ją po prostu stać na to i owo. W domu przy Piłsudskiego 40 w Wierzbniku czekała na niego żona, dwie córeczki, w piątek szabas...
Na stole nakrytym białym obrusem chałki i nóż do chleba. Obok stał świecznik, kielich kiduszowy, karafka z winem, sól w solniczce i dwie świece w lichtarzu. Ot, zwykłe życie, które powoli się kończy.
...
- Pamiętam doskonale moment, gdy do Wierzbnika wkroczyli ci z trupimi czaszkami. Pamiętam, że tego dnia do naszego sklepu przyszło gestapo i zaczęli robić rewizję - wspomni na kartach pamiętniczka Tova Pagi czyli Tobcia Lustman, bohaterka naszej opowieści.
...
Przychodzi taki czas, że sklepu już nie ma, a dawna klientela odwraca wzrok. Nathan i Estera jednak wiedzą, że to właśnie wśród wrogiego im świata muszą szukać pomocy dla swojej rodziny. Jedną z klientek sklepu była Helena Daniszewska, zawsze miła, uśmiechnięta, z dobrym słowem... Dla rodziców Tobci jest ostatnią deską ratunku, szansą na życie ich córki.
- Nathan Lustman zdawał sobie sprawę, że dziecko będzie miało zdecydowanie gorsze warunki w tworzącym się wówczas getcie i obozie pracy, który wówczas powstawał na Majówce - opowiada Krzysztof Daniszewski, wnuk Heleny i Józefa Daniszewskich. - Większość Żydów tam trafiła, wiadomym było, że dziecko będzie tam miało mniejsze szanse na przeżycie.
...
Tobcia Lustman ma 9 lat. Gdy rozpoczęła się wojna jej cały świat runął, nagle gdzieś zniknęły koleżanki i uporczywie ich nie ma. Nagle okazało się, że jej włosy są za ciemne, powieki zbyt ciężkie i ona sama jakaś nie taka. Nieodpowiednia. Mała Tobcia wykrada się więc wieczorem na podwórko i marzy. Przez chwilę jest jej dobrze. Jak dawniej. Bez pośpiechu, strachu i cieni. Ale to tylko oka mgnienie...
Ciche ale stanowcze nawoływanie taty ściąga dziewczynkę do domu. A tam...
Kto uratował jedno życie...
Czeka na nią "ciocia" Daniszewska. Przez najbliższy rok Tobcia tak się będzie zwracać do tej obcej przecież kobiety i w jej domu będzie mieszkać.
- Przed wysiedleniem Żydów do Treblinki miałam 9 lat. Byłam małą dziewczynką, ale jednocześnie dość dużą, by zrozumieć z szeptów między rodzicami i przyjaciółmi, co czeka Żydów z miasta. Patrząc w przyszłość tatuś postanowił oddać mnie polskiej rodzinie, by mnie ocalić. Pani Daniszewska była jego klientką i rodzice ufając jej postanowili, że ona zabierze mnie do swojego domu w Starachowicach. Pani Daniszewska przybyła więc do naszego domu, nie chciałam rozstać się z rodzicami, płakałam i próbowałam pozostać, ale w głębi serca wiedziałam, że to jest z zamiarem ocalenia mojego życia. I tak ręka moja w ręce tej obcej kobiety i rozstałam się z mamą i ojcem, którego więcej już nie widziałam oraz siostrą. W ciemności doszliśmy do domu Daniszewskich, tam okazało się, że pani Daniszewska, "ciocia" jak miałam ją nazywać, ma męża i troje dzieci - napisze Tova później w swoim pamiętniku.
...
Tobcia Lustman - małe żydowskie dziecko, któremu przyszło żyć w okrutnych czasach. Zrozumie decyzję rodziców, ale czy będzie jej przez to łatwiej?
Tęsknota za rodzicami, siostrą musiała dawać się we znaki. Czasami więc schowa się w kąciku, usiądzie pod ścianą i zapłacze. Podkuli nogi pod brodę, obejmie je drżącymi od tłumionych cały dzień emocji ramionami i zapłacze. Cichuteńko, niemal bezgłośnie.
Bo każdy potrzebuje się czasem wypłakać...
...
Z dobrze sytuowanego domu, gdzie przed wojną niczego jej nie brakowało Tobcia trafi prosto do domu rodziny robotniczej.
- Dziadkowie mieszkali na nieistniejącej już ulicy Bohaterów, na którą mówiło się po prostu Młyny. A zatem mamy kompleks kilkunastu domów otynkowanych na biało, a w nich mieszkania bez kanalizacji. Dziadkowie zajmują mieszkanko na piętrze, co oznacza, że nie są jedynymi lokatorami. Jest kuchnia, pokój z wnęką i wejściem na poddasze i na tym metrażu oni, ich troje dzieci czyli mój tata i dwie moje ciotki no i żydowska dziewczynka - opowiada Krzysztof Daniszewski.
Żydowska dziewczynka, która wie, co Daniszewskim grozi za jej przechowywanie, dlatego też nigdy nie narazi swojej nowej rodziny. Będzie się pilnować tak bardzo, jak nigdy nie powinno pilnować się dziecko. Państwo Daniszewscy będą przedstawiać Tobcię jako kuzynkę, co będzie tym łatwiejsze, że mała mówi dobrze po polsku. Mówiła także do Heleny Daniszewskiej „ciociu”, żeby uwiarygodnić historyjkę o więzach rodzinnych. Początki pobytu u rodziny Daniszewskich zdają się być całkiem przyjemne, czasami małej dziewczynce udaje się całkiem beztrosko bawić z dzieciakami z sąsiedztwa.
W rozdziale U Polki wspomina:
- - U Polki było mi w pierwszych dniach bardzo dobrze, bo jedzenie mi przysyłali z domu i mogłam się także porozumieć z rodzicami. Pewnego dnia przyszła "ciocia" - tak ją nazywałam, bo ukrywałam przed ludźmi, że jestem Żydówką - i powiedziała, że jest wysiedlenie w mieście. Dowiedziała się też, że mamusia, tatuś i siostra na wysiedlenie nie poszli. To się zbiegło z nieszczęściem, że ostatnio zaczęło mi się źle dziać, rodzice już mi nie mogli przysyłać jedzenia. Chleba nie było do syta, trzeba było jeść zupy, które jadłam ze smakiem i których nie miałam wcale dosyć. Z początku wychodziłam na powietrze, bawiłam się z dziećmi i zapominałam trochę o wielkim nieszczęściu. Ale i to się skończyło - pisze Tobcia.
Skończyło się, bo Starachowicami wstrząsały co i rusz informacje, że tu i tam zastrzelono żydowskie dzieci poukrywane po polskich rodzinach. W murach domu na Młynach wszystko było podszyte strachem...
...
Bywa, że w życiu zdarza się coś, co zmienia je diametralnie i pojawia się strach. Strach przed życiem? Przed udźwignięciem jego ciężaru? Że się temu nie podoła? Że nie będzie się wiedziało, jak dotrzymać obietnicy?
Aż w końcu przychodzi strach przed strachem i człowiek robi wszystko, by nie przestać nim być.
...
- W ostatnich dniach zaczeli mnie podejrzewać że jestem Żydówką, więc musiałam zacząć się ukrywać. Gdy ktoś przyszedł, to ja musiałam się schować do komórki. W ten sposób przechodziły godziny, dni i miesiące - wspomina Tobcia Lustman.
Jedyną ucieczką od okrutnego świata stały się książki. Spędzając długie dnie na strychu, Tobcia czytała ich mnóstwo, głównie polską literaturę, m.in. Trylogię i Pana Tadeusza. Ten okres w swoim pamiętniku wspomina jako ciężki, ze względu na tęsknotę za rodziną, problemy z żywnością i konieczność przebywania w ukryciu.
- Była bardzo wzruszona, gdy podczas jednego ze spotkań podarowaliśmy jej ładne wydanie Pana Tadeusza - mówi Krzysztof Daniszewski.
...
Mała dziewczynka ukrywała się na strychu, a Helena Daniszewska jest w ciągłym kontakcie z Esterą Lustman, mamą Tobci. Będzie często przychodziła pod druty obozu na Majówce, gdzie przebywają rodzice dziewczynki i jej siostra, przyniesie jedzenie i, co ważne, podzieli się informacjami o Tobci. Czy jest grzeczna? Czy zdrowa? Czy nic nie grozi jej i Daniszewskim? Nietrudno zrozumieć, że te informacje pomagają przeżyć.
...
Tobcia Lustman vel Tova Pagi żyła u Daniszewskich od połowy 1942 roku do wiosny 1943, później Estera (mama Tobci) w porozumieniu z Heleną Daniszewską decyduje się na to, by córka do niej dołączyła. Tym samym Helena Daniszewska odprowadza dziewczynkę do obozu na Majówce, Tobcia łączy się z mamą i siostrą. Nathan Lustman już wtedy nie żyje.
Mała Tobcia jest świadkiem obozowego życia, widzi jego szaleństwo gdy przetacza się wieść o wywózce. Kogo i gdzie? Nie wiadomo. Przed oczami dziewczynki rozgrywają się dantejskie sceny, widzi przebierających się za kogokolwiek ludzi, udających młodszych niż są w rzeczywistości, inni udają starszych, bo przecież nikt nic nie wie, Najważniejsze to po prostu przeżyć.
Daniszewscy nie zostawiają Lustmanów samych sobie, wciąż kontaktują się przez obozowe druty, przynoszą żywność. Aż do momentu wywiezienia więźniów do Auschwitz.
...
Tobcia wojnę przeżyła i wróciła z mamą i siostrą do Starachowic, ale na skutek wydarzeń, które się rozgrywały w Wierzbniku (pamiętna noc Brotbekkerów podczas której w kamienicy przy rynku zastrzelone zostaną żydowskie rodziny - kobiety i dzieci) wsiadły w pociąg i pojechały do Łodzi a stamtąd do Izraela. Tak uczyniło wielu Żydów, którzy do Wierzbnika przyjechali, bo wydawało się, że mają do czego wrócić.
Tak właśnie cichły głosy Jakubowych Dzieci w Wierzbniku tłumione przez otaczającą ich nienawiść. Tak właśnie ginął żydowski Wierzbnik. Wszystkie marzenia i nadzieje zostały zniszczone, wszystkie dobre uczynki zostały zmarnowane. Świat podnosił się z pożogi wojennej i tylko ludzie nie byli w stanie podnieść się z ruin, zadano im cios nie do naprawienia.
...
Krzysztof Daniszewski (lekarz, specjalista w zakresie patomorfologii w starachowickim szpitalu) jest wnukiem Heleny i Józefa Daniszewskich, którzy z narażeniem życia uratowali żydowską dziewczynkę. Co ciekawe, nic o tym nie wiedział. Kiedy na początku lat 90 otrzymał list od Tovy Pagi, która chciała nawiązać z nimi kontakt i odwiedzić ich w Polsce nie ukrywał zaskoczenia. Jego dziadkowie od dawna nie żyli, a mama nie miała pojęcia o co chodzi. Zaskoczony nie był tata Krzysztofa Daniszewskiego, który Tovę, a właściwie Tobcię doskonale pamiętał. W końcu był niewiele od niej starszy, gdy dziewczynka ukrywała się jego domu. Zagościł nawet na kartach jej pamiętnika.
- Tobcia wspominała, że nieco się z niej podśmiewywał i zaczepiał - ot, dziecięce takie tam - uśmiecha się dr. Krzysztof Daniszewski.
Do spotkania doszło, nie obyło się bez wzruszeń.
Helena i Józef Daniszewscy oraz ich najstarsza córka Irena Pacańska (ciocia Krzysztofa Daniszewskiego i siostra jego taty), staraniem Tovy Pagi, zostali uznani Sprawiedliwymi Wśród Narodów Świata.
Tova Pagi przyjeżdżała wielokrotnie do Polski, do Starachowic. Razem z młodzieżą z Izraela wędrowała uliczkami Wierzbnika, pokazywała swój stary dom, przywoływała wspomnienia. Dziś takich wycieczek już nie ma. Dziś nie ma śladu po Jakubowych Dzieciach. Nie istnieje także tamten Wierzbnik...
- Sprawiedliwi wśród Narodów Świata - może to był taki sposób na podziękowanie. Może tak właśnie chciała spłacić dług za uratowanie życia - zastanawia się dr. Krzysztof Daniszewski.
/Aneta Marciniak - przewodnik świętokrzyski/

2023-11-24
Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic
Te terenowe pojazdy zaczęły być wytwarzane od 2000 roku. MAN liczył, że zyska na nie stałego odbiorcę w postaci polskiego wojska. Jednak stary 944 i 1466 sprzedawały się tak słabo, że po około 6 latach zniknęły z oferty produkcyjnej. Wraz z nimi skończyła się 58 - letnia historia ciężarówek ze Starachowic.
2023-11-19
Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki
Były to ciężarówki już całkowicie zunifikowane z wyrobami koncernu MAN. Nowy właściciel większości zakładu w Starachowicach zostawił mu jeszcze dawną nazwę, do używania której nabył wyłączne prawo. Star S 2000 zadebiutował pod koniec 2000 roku w 8 wersjach, ale słabe zainteresowanie nabywców przypieczętowało jego los po zaledwie 2 latach produkcji.
2023-11-13
Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji
Pojawiły się w 1998 roku na bazie współpracy nowego większościowego współwłaściciela zakładów Star, czyli Sobiesława Zasady z koncernem MAN. To Niemcy przygotowali stara 8.125 oraz stara 12.155 i tę nowość widać było choćby w nietypowym oznaczeniu numerycznym tych ciężarówek. Zmiany objęły także logo przypominające teraz dwupasmową drogę. I rzeczywiście te samochody wyznaczyły już zupełnie nową drogę funkcjonowania starachowickiej fabryki.
2023-11-03
Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki
Zaproponowano go jako samochód pośredni między dostawczym żukiem a ciężarowym starem 200. Z tego powodu był nazywany popularnie "starachowickim maluchem". Miał jednak pecha, bo zadebiutował w bardzo trudnym momencie: masowego sprowadzania samochodów z zagranicy w ramach początkującego w Polsce wolnego rynku, ale też towarzyszącej tym przemianom drożyzny, masowych zwolnień, strajków i postępującego zadłużenia FSC. Star 742 był świadkiem końca jej istnienia.
2023-10-26
Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego
Nie był całkowicie nowym samochodem, ale zmodernizowaną wersją stara 200. Powstał pod koniec lat 70- tych, ale wtedy odstawiono go na boczny tor, by wydobyć z zapomnienia po stanie wojennym. Z największym zainteresowaniem star 1142 spotkał się dopiero w latach 90 - tych, gdy dawna FSC, teraz sprywatyzowana, powoli chyliła się ku upadkowi. Był w produkcji do 2000 roku, w którym nowy właściciel zakładu zrezygnował z wytwarzania pojazdów o nazwie star.
2023-10-20
Star 244, czyli hit PGR- ów i baza strażaków
Szosowo - terenowy star 244 łączył w sobie umiejętność jazdy w trudnym terenie z dużą ładownością. Tę zaletę wykorzystało m.in. socjalistyczne rolnictwo PRL - u. W latach 70 - tych XX wieku ciężarówka stała się bardzo pożądanym pojazdem w Państwowych Gospodarstwach Rolnych. Przez 30 lat była też podstawą wyposażenia straży pożarnej. Wytwarzano ją długo, bo aż do początku XXI wieku.
2023-10-16
Star 200, czyli szosowiec z silnikiem terenówki
Miał być pierwszym z całkiem nowej generacji starów napędzanych nowoczesnym silnikiem, ale ważniejszy okazał się realizowany dla wojska star 266. "Cywilny" star 200 skorzystał jednak na zmianach, które objęły jego poprzednika. Jeździł na takim samym jak on mocnym silniku, miał bardziej komfortową kabinę i mnóstwo zabudów.
2023-10-10
Star 266, czyli do dziś z wojskiem
Powstawał pod presją bardzo wymajającego klienta, jakim jest wojsko i z pomocą europejskiej motoryzacji, bo silnik wymyślili mu Austriacy. Ale efekt okazał się spektakularny. Star 266 był nie tylko najnowocześniejszą ciężarówką lat 70 - tych, ale także pojazdem, którego standard broni się do dziś. To właśnie z tego modelu nadal korzysta nasza armia. Był w produkcji aż do przejęcia starachowickiej fabryki przez niemieckiego właściciela i jest uważany za jej najlepszy wyrób. Ten samochód śmiało może uchodzić za kultową wizytówkę Starachowic.
2023-10-03
Star 28 i 29, czyli pomysł inżyniera Chmielnickiego
Nowe modele z rodziny 20 były efektem zniecierpliwienia decydentów opóźnieniami przy tworzeniu wojskowego stara 200. W związku z tym inżynier Antoni Chmielnicki zaproponował dwie szybkie "przejściówki", które miały być tylko na chwilę a tymczasem zostały produkcyjnymi rekordzistami. Star 28 był w ofercie FSC przez 21 lat i stał się najliczniej wytwarzaną ciężarówką, a star 29, ostatni model z silnikiem benzynowym, był w montażu do 1984 roku.
2023-09-26