JUŻ W KIOSKU

To nie film

2022-03-27 14:00:00

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Znajome ukraińskie rodziny z okolic Lwowa w trzecim dniu wojny podziękowały za chęć przyjęcia ich pod dach w Polsce. Wiedzą, że jesteśmy dla nich ostatnią deską ratunku. Mają jednak nadzieję, że z niej nie skorzystają. Że wojna – mimo wszystko – pozwoli im przetrwać w swoich domach. Już to, że walki zaczęły się na wschodzie i południu Ukrainy, dało czas na okopanie się, przygotowanie na najgorsze. A jest czego bronić. Toż to całe gospodarstwa pełne wszelakiego dobytku, również zwierząt, o które trzeba zadbać.

Media są pełne obrazków uciekinierów z jedną walizką, ale bardzo często z kotem za pazuchą lub psem na smyczy. Pokazuje się je z pełną premedytacją. Tajemnicą poliszynela bowiem w dziennikarskim światku jest, że nic tak nie działa na emocje patrzącego, jak wielkie oczy bezbronnego, oszołomionego zwierzęcia. Niebywale wzrusza fakt, że ludzie uciekając nie zapominają o swoich pupilach. To czyni sytuację jeszcze bardziej przejmującą. Wciąż mam przed oczami Ukrainkę z dziećmi oraz dwoma kotami i psem. Wcale nie rasowymi czworonogami. Takie zdjęcia się więc nagminnie zamieszcza w roli wyciskacza łez. Choć i bez tego toczą się one po policzkach już od wczesnych godzin rannych. Bo jest nad czym płakać, widząc ludzi w schronach i piwnicach, bez żywności, wody, pozbawionych podstawowych warunków sanitarnych. Czego nie ma też na powierzchni… obróconej w perzynę.

Jeszcze bardziej zdumiewający wydaje mi się dziś, a zdumiał mnie niezmiernie, niedawny prezent przedstawiciela rządu dla ważnego polityka europejskich struktur, którym była fotografia zrujnowanej w 1944 roku Warszawy. Pewnie z przekonaniem, że historia nie ma prawa się powtórzyć. A jednak burzone miasta Ukrainy temu przeczą. Świat na błędach się nie uczy. Bo nie rządzi pokolenie Mariana Turskiego czy sanitariuszek z powstania warszawskiego? Czy koniecznie trzeba coś przeżyć, żeby zrozumieć? Inaczej nigdy nie zrezygnuje się ze swoich racji? I połowa społeczeństwa nie przekona drugiej połowy, że król jest nagi?

Tak się złożyło, że z grupą znajomych przygotowaliśmy potężny transport rzeczy potrzebnych bezpośrednio walczącym na froncie. Ładunek dotarł na miejsce. Usłyszeliśmy nawet słowa podziękowania na jednej z niezależnych anten radiowych. Nie można pozwolić, by ktokolwiek je kiedykolwiek kontrolował. To tak na marginesie, gdyż idzie o co innego. O ile na przejściach granicznych samorządy i osoby prywatne, nam podobne, błyskawicznie się zorganizowały z bieżącą pomocą, o tyle zabrakło systemowej. Ze strony państwa. Nie wychodzi nam z relokacją uchodźców. Mimo usilnych namów, zwłaszcza zaangażowanego w akcję pomocową w Przemyślu dwunastolatka od nas, nikt nie zdecydował się na przyjazd z nim i jego ojcem do Starachowic. A przecież miejsc noclegowych, prywatnie, nie poskąpilibyśmy. Zresztą powiat, jak podawała lokalna kablówka, przygotował się już w pierwszych dniach inwazji na ewentualne wsparcie. Pod każdym względem. Bo Ukraińcy na starachowickich ulicach nie są niczym nowym. Codziennie kilku z nich, amatorów… rosyjskiej piosenki, pozdrawiam grzecznościowym „dzień dobry”, na co odpowiadają „bardzo dobry”. Ale jaki dobry, jeśli kilkaset kilometrów dalej spadają bomby.

Zostało zniszczone lotnisko w Winnicy na Podolu. Z tym partnerskim miastem Kielc swoje związki miały również Starachowice, zanim podjęły współpracę z Barem, też na Podolu. Niejeden powie, że to czasy niechlubnych lat 70. i 80. ub. wieku. Niemniej jednak się okazjonalnie odwiedzaliśmy. Ze wstydem przyznaję, że pamiętam stamtąd tylko fragment spektaklu na tamtejszej scenie, sztuki z polskim akcentem. I pomyśleć, że znów splatają się nasze losy. W tragicznym momencie. Jeśli nie dla całego świata, to dla Europy na pewno.

Wraz z ciepłą wodą w kranie bezpowrotnie skończyło się w miarę normalne życie – usłyszałam od młodej koleżanki, matki dwójki nieletnich pociech. Zawołaną podróżniczkę przeraża groźba polexitu, wciąż nad nami wisząca. Z tego powodu mniej chętnie przyznaje się do kraju swego pochodzenia, przekraczając granice. A że zewnętrznie bliżej jej do Skandynawki, więc robi dobrą minę do złej gry. Za taką uznaje, nawet teraz (!), nasze swary z UE o praworządność. Jednocześnie nie traci wiary w człowieka. Ufa, że pokona on każdą zarazę dla dobra przyszłych pokoleń. Koronawirusa przecież oswoiliśmy, bo o nim jakoś cicho (w marcu br., kiedy piszę te słowa, nadal notujemy po kilkanaście tysięcy zachorowań dziennie i dużo powyżej setki zgonów) - dodaje, wzruszając ramionami.

 

/EWA/

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Podzwonne dla kępy drzew

2022-07-12

Podzwonne dla kępy drzew

Kiedy przechodzi obok, odwraca wzrok. Z tą odchyloną w bok głową idzie zresztą już od kilkudziesięciu metrów, żeby tylko nie widzieć tego cmentarzyska. Ale i tak o nim nieustannie myśli. Nie inaczej, jeśli mieszka w pobliżu. Nawet stając jeszcze zaspana w oknie, stara się nie spoglądać w dal, choć spustoszenia nie zobaczy. Bo wokół bloków nadal rośnie zieleń, która przesłania brak tamtej.
Słowo i obraz

2022-05-08

Słowo i obraz

Widok dwóch mężczyzn przy jednej mównicy chyba na trwałe zapadł mi w pamięć. Bo za nic nie mogę go stamtąd wyrzucić. I zawsze pewnie będzie wracał wtedy, kiedy usłyszę, że przedstawiciele narodu zamierzają właśnie wystąpić na światowych forach. Wręcz chorobliwie obawiam się, że i tym razem na scenie zamiast jeden, znów stanie ich dwóch, jeśli nie trzech itd. Kolejny raz z nieprzemyślanym apelem, wzbudzającym konsternację słuchaczy.
UZNANI. Niepożądani

2022-05-07

UZNANI. Niepożądani

Pewnie nigdy nie dowiem się, kto ma teraz jedno z pierwszych wydań poezji Tarasa Szewczenki w Polsce, ofiarowane niegdyś mojemu ojcu ze specjalną dedykacją przez światłego pedagoga z ukraińskimi korzeniami, zasłużonego dla starachowickiej oświaty, a zaprzyjaźnionego z naszą rodziną. Takich książkowych prezentów od niego w biblioteczce było kilka. Na pewno jeszcze filozofia Jana Legowicza, która też zniknęła, choć pilnowałam jej jak oka w głowie. Ostały się jedynie „pijane” wiersze Juliana Tuwima w antologii o tej tematyce, przygniecionej stosami innych książek. Również rosyjskich pisarzy. W tym m.in. Aleksego Tołstoja czy Antoniego Czechowa. Bo Mikołaj Gogol ma korzenie ukraińskie, więc chyba pozostaje dobrem narodowym zaatakowanego w lutym br. kraju. Ale co zrobić z wyeksponowanym na półce Fiodorem Dostojewskim, urodzonym w Moskwie?
Niepokorne

2022-03-05

Niepokorne

W 2019 roku, kiedy wyprodukowano program, nie miała jeszcze 30 lat. Z rozmowy z nią wynikało, że rodzinny dom opuściła dużo wcześniej. Najpierw wyjechała do stolicy. Polski, gdzie jednak korzeni nie zapuściła. Z kraju wypchnęła ją chęć przygody? W jakimś sensie pewnie tak. Ale również gorące rytmy. Taneczne. Specjalizuje się bowiem w tańcu; nazwę tego gatunku przyswajam z trudem. Dancehall. Jest w nim mistrzynią i to nie tylko na własnym podwórku. Inspiracji dostarcza jej port, w którym zacumowała. Dosłownie, bo Jamajka jest ze wszystkich stron otoczona wodą. I to morza, a nawet ocean dzielą ją od Starachowic, skąd pochodzi. Tak się przedstawiła w telewizyjnym cyklu opowiadającym o naszych rodakach za granicą. 
Drobna pomyłka

2022-02-19

Drobna pomyłka

Gen sprzeciwu dał o sobie znać, kiedy tutejszy znajomy całkiem serio zaczął mnie przekonywać do słuszności teorii najważniejszej osoby w państwie (ale nie tej tytularnej) o mocarstwowych (IV Rzesza) zakusach sąsiadów zza zachodniej granicy. W jednym momencie, na przekór, zamarzyła mi się federalizacja kontynentu, która być może uchroniłaby mnie i podobnych do mnie rodaków przed zadaniem sobie fundamentalnego pytania: „Ewakuować się już, czy jeszcze trochę poczekać? A nuż nasza mentalność ewoluuje jednak… w bezpiecznym kierunku?”.
Sensacyjne doniesienia

2022-02-20

Sensacyjne doniesienia

Wypadek samochodowy na ulicach miasta czy w okolicy, niespodziewana śmierć mieszkańca, kogoś o bardziej znanym starachowiczanom nazwisku, pożar, a nawet awantury domowe elektryzują ludzi. Szybko chcą poznać szczegóły wydarzenia. W dobie wszechobecnych sieci komórkowych wystukuje się znajome numery, by te historie uwiarygodnić. Sama odebrałam ostatnio kilka telefonów od koleżeństwa niedowierzającemu zasłyszanej informacji. Wiedząc o moich związkach z najbliższym otoczeniem osoby wymienianej w podawanej sobie z ust do ust wieści, koleżeństwo skontaktowało się po prostu z domniemanym źródłem prawdy albo inaczej – do niego zbliżonym. Przynajmniej wiedziało, że nie pośle dalej fake newsa.