JUŻ W KIOSKU

Tandem na tandemie 

2020-08-15 16:00:17

Ocena:

5/5 | 1 głosów

Ponad 40 lat razem w życiu i na rowerze. Zakochani w ziemi świętokrzyskiej, najchętniej zamieszkaliby w Wilnie, a wakacje spędzali we Włoszech. Przesympatyczni i rozgadani, z założenia krótkiej rozmowy zrobiło się prawie dwie godziny gawędy - poznajcie ich: Halina i Zbigniew Gąsowscy. 

Poznają się w Nowym Mieście, siostra cioteczna pani Haliny wychodzi za mąż za rodzonego brata pana Zbyszka. Oni sami wpadają sobie w oko, wpadają na siebie raz i drugi i... kończą w Starachowicach, jako pierwszy tandem miasta nad Kamienną.

Jest rok 1975, młodzi kupują swój pierwszy tandem - składak ROMET i to on niesie ich na rowerowych bezdrożach aż do 2000 roku, do nowego sprzętu. Pod koniec lat 70. na świat przychodzi syn - Szymon - który, z przytroczonego do tylnego siodełka koszyczka, odkrywa uroki okolic.

Dlaczego tandem - pytam.

- Bo ja się boję sama jeździć - śmieje się Halina Gąsowska. - Moje samodzielne wyczyny są przedmiotem rodzinnych anegdot.

Jedna z takich historii ma miejsce w okolicach ulicy Iłżeckiej, na tandemie siedzi pan Zbyszek z synem Szymonem, Halina Gąsowska jedzie samodzielnie. - I to był błąd - opowiada mąż pani Halinki. - Niech sobie pani wyobrazi pani Anetko, że moja  żona z takim zapałem jechała rowerem, że ocierała się o bok mijającego ją autobusu. Nie pamiętam czy to był pierwszy raz jej samodzielnej jazdy, ale na pewno ostatni - śmieje się i dodaje, że cudem nic się jej nie stało.

Jazda na tandemie podobno jest prostsza, podwójny rower jest podobno stabilniejszy niż pojedynczy, niemniej jednak wymaga czegoś co nie jest takie częste - zgrania się. No właśnie, trzeba się doskonale znać i umieć ze sobą współpracować, żeby takim rowerem przemierzyć tysiące już przecież kilometrów. Chociaż...

- Z siedem lat temu wracaliśmy z naszej lokalnej wycieczki do Lipia - opowiada pani Halinka, a jej mąż nie może powstrzymać śmiechu - po drodze rozwiązał mi się but. Poprosiłam zatem Zbvszka, żebyśmy się zatrzymali. Zsiadłam z roweru, kucnęłam i... kątem oka zobaczyłam, że mój mąż odjeżdża. Beze mnie. Zanim się zorientowałam o co chodzi był już na tyle daleko, że nawet nie krzyczałam, żeby wracał. Zatrzymałam przejeżdżający samochód, wytłumaczyłam kierowcy sytuację i poprosiłam, żeby mnie podwiózł, ale nie do Zbyszka tylko dalej. Wysiadłam i oczekiwałam. Nigdy nie zapomnę miny męża gdy mnie zobaczył. Dla pewności obejrzał się na tylne siodełko i ze zdziwieniem zapytał dlaczego ja tu zamiast na rowerze. - śmieją się w głos już obydwoje.

Wychodzi na to, że para naszych bohaterów mniej zgrany moment też ma na swoim koncie.

Przygody przygodami, ale przecież Halina i Zbigniew Gąsowscy przede wszystkim podróżują. Jaka jest najdalsza trasa jaką pokonali na rowerze? -Solec nad Wisłą - odpowiadają zgodnie - w jeden dzień zrobiliśmy 153 kilometry, a sam powrót też był z przygodami - śmieje się pan Zbyszek spoglądając na żonę.

Tak, zdaje się, że pani Halinka  jest największą atrakcją rodzinnych wyjazdów, to ona jest bowiem główną bohaterką śmiesznych historyjek. Kolejna z nich dzieje się właśnie podczas powrotu z Solca, Halina Gąsowska jest wówczas po operacji zaćmy, ma się nie przemęczać i nie forsować, ale dusza poszukiwacza przygód daje o sobie znać. Próbuje zobaczyć coś, co ją zainteresowało i ślizga się na kamieniu. - Rąbnęłam na cztery litery tak, że aż mi tchu zabrakło, ale dzięki Bogu nic sobie nie zrobiłam - opowiada ze śmiechem.

Kolejną z wycieczek, które miło wspominają jest ta do Krzyżtoporu, z wielką pasją opowiadają o tym, co się od tamtego czasu zmieniło. Z przyjemnością również wspominają także powrót do Starachowic, który biegł przez niezwykle malowniczą Przełęcz Witosławską. Jednak miejsce, do którego wracają najchętniej, a był czas, że jeździli niemal co tydzień, to Święta Katarzyna. Musicie wiedzieć Drodzy Czytelnicy, że to właśnie rejon Łysogór państwo Gąsowscy uważają za najpiękniejszy, ich miejscem mocy i relaksu jest Święty Krzyż.

- Uwielbiamy wypady do Świętej Katarzyny, łączyliśmy ją z Masłowem, a na koniec wpadaliśmy w odwiedziny do Bartka. Ale na naszej rowerowej trasie nie brakowało także Orońska, Szydłowca czy Chlewisk - opowiada z błyskiem w oku pan Zbyszek. Słuchając ich opowieści ma się wrażenie, że znają każdy kąt ziemi świętokrzyskiej i tereny okoliczne.

To co ich wyróżnia, oprócz tandemu, to fakt, że kochają boczne drogi, te zaś są malowniczym tłem dla zdjęć Haliny Gąsowskiej. To fotografia stanowi kolejną pasję piękniejszej połowy naszego tandemu, na zdjęciach, którymi czaruje na popularnym portalu społecznościowym, królują przepiękne kolorowe kwiaty, zwierzęta i ptaki. Tych dwóch ostatnich zazdrości bohaterce spotkania pisząca te słowa, gdyż wielkie szczęście trzeba mieć, żeby upolować sarny czy bociany. Pani Halince się to udaje. W dodatku nie raz.

- Pani Anetko, najpiękniejsze boczne drogi prowadzą przez Borcuchy, Krzyżanówkę i Kochanówkę, to prawdziwa bociania giełda - mówi Halina Gąsowska zdradzając kulisy swojego fotograficznego sukcesu. Żadne z bożych stworzeń, które stanie na drodze kół państwa Gąsowskich nie straci życia, pan Zbyszek śmieje się, że żona każdego robaczka, żuczka czy innego padalca z drogi zniesie i uratuje. A przy okazji i sfotografuje. Nietrudno się zatem domyśleć, że nad rodziną może czuwać tylko jeden święty i jest to na pewno Franciszek.

Jej fotografie to czysta natura, nie obrabia swoich zdjęć, miłośnikom jej kunsztu pokazuje świat taki jaki widzi. I ma wielbicieli. Mimo, że bierze udział we wszystkich chyba wernisażach sama o wystawie nie myśli. Mimo, ze z pasją oboje opowiadają o prelekcji nie ma mowy.

- Wolę słuchać - śmieje się pani Halinka.

A zatem skoro nie oni o sobie, to my dla Was o Nich.

Swoich ulubionych miejsc mają wiele, ale te najważniejsze to Warszawa i Sandomierz. Stolicę kocha Halina Gąsowska, bo muzea, bo Stare Miasto, bo ZOO, bo klimat, bo piękna i wspaniała historia; a Sandomierz... królewskie miasto renesansu to miejsce pana Zbyszka - z pamięci opowiada co, gdzie, kiedy.  Okolice również nie mają dla niego tajemnic. Właściwie to każde miejsce jest dla niego jak otwarta księga, Zbigniew Gąsowski to chodząca mapa i kompas. W przeciwieństwie do żony, która...

...gubi się w lesie w Lipiu. Właściwie osobny tekst o przygodach pani Halinki to chyba niezły pomysł, prawda?

Było to tak: Tego dnia pojechali we troje, mama, tata i syn. I to właśnie panowie zniknęli jej z oczu. - Ile ja się nalatałam, wołałam, łzy w oczach miałam, a ich nie było - opowiada Halina Gąsowska - Kiedy już zupełnie nie wiedziałam co się dzieje i gdzie jestem Zbyszek i Szymek wyszli zza drzew. Okazało się, że byłam na skraju lasu, niemal przy samej ulicy, i że nie było siły, żebym zaginęła - opowiada, wciąż jeszcze rozemocjonowana.

Wróćmy jednak do wycieczek. Gdzie nie mogą już rowerem, jadą m.in z OM PTTK. Na swoim koncie także wycieczki z Ewą Szklarczyk z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, ale też pielgrzymki  czy wyprawy z byłych zakładów pracy.

Polskę zjeździli niemal wzdłuż i wszerz, zahaczyli również o Europę. Zachwyceni Budapesztem i Egerem opowiadają podekscytowani o wieczornym rejsie po Dunaju, dwukrotne odwiedziny w Pradze pamiętają do dziś, zmianę warty królewskiej mieli na wyciągnięcie ręki - pan Zbyszek do dziś opowiada o tym podekscytowany. Berlin z Bramą Brandenburską  - podobno istnieje zdjęcie, na który pan Zbyszek jakby łańcuchami spętany... Był i Poczdam i Wilno, o którym oboje mówią, że to ich miejsce do zamieszkania. Jednak ich największym marzeniem jest powrót do Włoch. Mają na swoim koncie urokliwą i sakralną Padwę, nostalgiczne Monte Cassino, romantyczną Wenecję, wieczny Rzym i cudny, średniowieczny Asyż, i chociaż chętnie by te miejsca zobaczyli raz jeszcze to marzy im się także Toskania i gorące południe. Dusze łowców przygód rwą się do podróży...

Te jednak trzeba będzie przełożyć na przyszły rok, zaplanowane góry i morze muszą poczekać. O wyjazdach dalszych i zupełnie dalekich przypominają im filmy, które pan Zbyszek kręci z zapałem. Duża kolekcja to fantastyczny zapis podróżniczych wrażeń.

Dziś Halina i Zbigniew Gąsowscy skupiają się ponownie na okolicach i odkrywają urok świętokrzyskiego. Cały czas można obaczyć ich na tandemie, jak przemierzają okoliczne szlaki. Na przednim siodełku pan Zbyszek, ster tandemu, On nadaje kierunek jeździe, ale nie zawsze tak było. kiedyś kierunek sygnalizowała pani Halinka...

- Ja mam problem z kierunkami - śmieje się Halina Gąsowska - zawsze muszę spojrzeć na której ręce mam obrączkę, żeby wiedzieć która strona jest która. Wracamy kiedyś do domu, jedziemy od Starachowic Dolnych, i tam gdzie dziś jest rondo ja zaczynam sygnalizować. I nagle rozlegają się klaksony samochodów, no ale nic to, jedziemy dalej. I co kolejny skręty to klaksony, w końcu już na drodze do domu kolejny raz sygnalizuję gdzie zamierzamy skręcić, gdy Zbyszek zerknąwszy w lusterko pyta: Ty tak cały czas pokazujesz? To nic dziwnego, że na nas trąbią. - kończy ze śmiechem Pani Halinka. Okazało się bowiem, że nieszczęśni kierowcy jadący za naszym tandemem byli informowani zupełnie odwrotnie od działań kierującego rowerem.

Dziś starachowicki tandem preferuje malownicze ścieżki i leśne bezdroża, pan Zbyszek włóczy żonę się po polach i łąkach w poszukiwaniu najpiękniejszych plenerów, a pani Halinka sygnalizuje jedynie, że oto będzie robić zdjęcie.

Jak ich zobaczycie to im pomachajcie - może się zatrzymają i zdradzą parę podróżniczych sekretów.

 

/Aneta Marciniak - przewodnik świętokrzyski/

 

 

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Lanckorona, czyli Miasto Aniołów...

2023-09-10

Lanckorona, czyli Miasto Aniołów...

Do czego służy ducka, siwok czy opołka? Jak smakuje chrzonówka jastrzębska, o której piosenkę napisała Zofia Bernecka ze stowarzyszenia "3 wionki"? Czy dużo potrzeba nalewki z kurdybanu, by "zaszumiało" w głowie? Na te i wiele innych pytań szukałam odpowiedzi podczas wizyty w Lanckoronie, Izdebniku i okolicach...
Armeńskie bezdroża

2023-05-28

Armeńskie bezdroża

Nie zadeptana... Zachwycająca... Pełna tajemniczych szeptów... Z duszami śpiącymi w chaczkarach... Dziergana w kamieniu rękami pokoleń... Obolała po genocydzie... Śniąca o chwale wojennymi cmentarzami... Pełna tęsknoty... Armenia. Byłam tam. 
Starachowiczanie na Rajdzie Koguta

2023-04-07

Starachowiczanie na Rajdzie Koguta

A redakcja "Zielonej" wyrusza razem z nimi, gdyż cała akcja pachnie przygodą, a te lubimy ponad wszystko. Będą stare samochody, przystojni mężczyźni, fajna ekipa, długa droga, ale najważniejszy w tym wszystkim jest charytatywny cel.  
Mają tytuły superpiechurów

2022-11-17

Mają tytuły superpiechurów

Superpiechur Świętokrzyski jest honorowym tytułem i nadawany  jest  osobom,  które  pieszo  pokonały co najmniej 350 km tras turystycznych podczas imprez zaliczanych do rankingu i na dystansach wykazanych w stosownym regulaminie.
Turecka mozaika w bibliotece

2022-11-10

Turecka mozaika w bibliotece

Ponad 2400 km promem, pociągiem, autobusem. Gdyby do tego dodać miejskie wędrówki, to kilometrów pewnie by wyszło tyle, co wrażeń. I o tych wrażeniach z tureckich bezdroży było na spotkaniu podróżniczym w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Starachowicach.
Baśka

2022-05-10

Baśka "Zorro" Jimenez i jej amerykański sen

Miejsce to pulsuje od słońca, ptasich śpiewów i zapachów, te ostatnie chwytają się końskiej grzywy i niosą na całe gospodarstwo. Wiosna przekracza jego progi nieśmiało jak pensjonarka, pogłaszcze aksamitne chrapy, wda się w pogoń z wiatrem i przemknie szybko niczym film...
Wychodzili sobie małżeństwo

2021-12-03

Wychodzili sobie małżeństwo

Gdy spotykamy kogoś, kto patrzy w tym samym kierunku i jak my mierzy równie wysoko,  można to porównać do wspólnej wyprawy w góry. Szykuje się niezwykła przygoda. W przypadku naszych bohaterów - Justyny i Daniela Kasperkiewiczów - nabiera to dosłownego znaczenia
O kijowskich zaułkach, zabytkach i kocie Pantiuszy

2021-09-17

O kijowskich zaułkach, zabytkach i kocie Pantiuszy

Kijów, nazywany miastem złotych kopuł, ma się czym pochwalić, przepiękne cerkwie, zabytki, smaczna kuchnia - to sprawia, że warto tu wpaść na dłużej. 
Podróże według Moniki

2021-09-04

Podróże według Moniki

Lekarz medycyny rodzinnej, radna Rady Miasta, znana z celebrowania chwil i uwieczniania ich na pięknych zdjęciach. Jeśli nie możecie jej spotkać w Starachowicach to na pewno znajdziecie ją w górach, Tatry, Bieszczady, Gorce - to jej klimaty. Ale przecież nie tylko
Z Kraju Klonowego Liścia do Starachowic

2021-05-05

Z Kraju Klonowego Liścia do Starachowic

Zostawili za sobą sześć stref czasowych, przepiękne, mało zaludnione obszary we władaniu dzikiej natury i kosmopolityczne Toronto. Zostawili kraj łosi, łososi i niedźwiedzi, pachnący żywicą, ośnieżone, poszarpane szczyty i szmaragdowe doliny, ostre jęzory lodowców, słońce przeglądające się w jeziorach i migoczące w wodospadach...