JUŻ W KIOSKU

Słowo i obraz

2022-05-08 14:00:00

Ocena:

0/5 | 0 głosów

Widok dwóch mężczyzn przy jednej mównicy chyba na trwałe zapadł mi w pamięć. Bo za nic nie mogę go stamtąd wyrzucić. I zawsze pewnie będzie wracał wtedy, kiedy usłyszę, że przedstawiciele narodu zamierzają właśnie wystąpić na światowych forach. Wręcz chorobliwie obawiam się, że i tym razem na scenie zamiast jeden, znów stanie ich dwóch, jeśli nie trzech itd. Kolejny raz z nieprzemyślanym apelem, wzbudzającym konsternację słuchaczy.

Dziś już nie tylko słowo pisane (czarno na białym), ale i mówione ma ogromny ciężar gatunkowy. Nabrało mocy wraz z rozwojem technik przekazu. Możliwość natychmiastowego utrwalenia wszystkiego, co się robi, i mówi, stała się faktem, a tym samym stanowi widoczny dowód popełnianych czynów. O ile kiedyś spontaniczność w publicznej przestrzeni – mile zresztą widziana – bywała rzadkością („o, powiedział/a bez kartki” – zachwycali się obserwatorzy), o tyle teraz, decydując się na nią, trzeba mocno ważyć gesty i słowa. Zwłaszcza jak się jest na świeczniku. Nominacje w konkursie na najzabawniejsze czy najdziwniejsze powiedzenie absolutnie nie powinny cieszyć. Również rozmaite tzw. złote myśli, wypowiedziane ad hoc.

„Wyimaginowana wspólnota” pod adresem europejskich struktur czy „pandemia jest w odwrocie” w szczycie zarazy, zrobiły niebywałą karierę. To niczym skazy na intelekcie w ten sposób się wypowiadających. Ale czy rzeczywiście jest się czym przejmować? Żyjemy w czasach, w których mało co kogokolwiek dziwi. Edukacja niebywale straciła na znaczeniu. Jak bowiem wykształconej osobie może się podobać takie mniej więcej zdanie: „nie będzie nam żaden brukselski urzędnik dyktował, co mamy robić, jesteśmy suwerennym krajem i nie damy sobie narzucić lewackich poglądów”, jeśli powszechnie wiadomo, że do owej Brukseli dobrowolnie dołączyliśmy? I to zdanie padło z ust wykształconego człowieka. Któremu wydaje się, że zwraca się do ciemnego ludu?

Rzadko używającej mózgu części społeczeństwa łatwo dziś wmówić wszystko, co się chce. Próby podejmowania dyskusji na temat systemu i zasad obowiązujących w demokratycznych krajach, kończą się fiaskiem. Nie ma z drugiej strony argumentów, jest agresja wieńczona ostentacyjnym: „nie, bo nie”, nie mówiąc o powtarzanym niczym zdarta płyta: „kiedy przed laty rządził kto inny…”.

Wydawać by się mogło, że dziesiątki afer, fatalne decyzje gospodarcze i społeczne, wypieranie zewsząd specjalistów i zastępowanie ich niekompetentnymi „swojakami”, musi znaleźć odbicie w rozkładzie poparcia dla sił politycznych. Ale tak się nie dzieje. Na niejednej bowiem wykształconej osobie, ta akurat jest zatrudniona w miejscowym sektorze kultury i nauki, nie robią one żadnego wrażenia. Dlaczego? Bo wciąż liczy się tylko 500+, wcześniejsza emerytura, kwietniowa trzynastka i 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku. Za chwilę też obniżka PIT z 17 do 12 proc., co boleśnie odczują samorządy, czyli pracodawca znajomej. Problemy starachowickiej przedsiębiorczyni, przygniecionej kosztami prowadzenia działalności, są dla niej jeszcze bardziej odległe. Że cena wynajmu lokalu, wysokość opłat za media przewyższają przychody? No to zamknie firmę.

Mało kto zastanawia się, skąd się biorą pieniądze. Wielu powie, że z mennicy. A czy z pokryciem, czy bez, to już mało ważne. Niechętny zgłębianiu wiedzy wszelakiej starachowiczanin najczęściej interesuje się wyłącznie własnym portfelem. Może i dobrze, że nawet ten z niewielką jego zawartością z pokorą znosi trudy codzienności? Najwyżej zje zupę na gwoździu i spóźni się z płatnością za mieszkanie. A o kłopotach pomruczy pod nosem.

Znajomy tutejszy admirator publicznych mediów, od czasu inwazji Rosji na Ukrainę zachodzi w głowę, jak to możliwe, że tylu Rosjan nie widzi wojny za swoją zachodnią granicą, a aż trzy czwarte opowiada się jeszcze za … pognębieniem Polski. Ba, makabryczne zdjęcia z pola walki uważają oni za fotomontaż. Jakże inaczej, jeśli jeden z najważniejszych rosyjskich polityków przed kamerami światowych stacji telewizyjnych próbował przekonywać, że Zachód się myli w ocenie specjalnej kremlowskiej operacji, na dodatek tenże Zachód pokazuje … wyreżyserowane krwawe inscenizacje, wzorem tych z planów Hollywoodu. Po to, żeby zdezorientować rosyjski naród.

Rzeczywiście, wpaść w tryby dezinformacji jest bardzo łatwo. Nie weryfikując podawanych przekazów. Czy to w Rosji, czy gdziekolwiek indziej. Jakże wtedy łatwo bezkrytycznie uwierzyć, że np. „przeżywamy właśnie cud gospodarczy” i „mamy niewyczerpane, zalegające bank centralny zapasy gotówki”. A przecież wystarczyłoby analizować informacje czerpane z wielu źródeł. Niezależnych od siebie publikatorów. I przynajmniej próbować aktywizować własne szare komórki.

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Podzwonne dla kępy drzew

2022-07-12

Podzwonne dla kępy drzew

Kiedy przechodzi obok, odwraca wzrok. Z tą odchyloną w bok głową idzie zresztą już od kilkudziesięciu metrów, żeby tylko nie widzieć tego cmentarzyska. Ale i tak o nim nieustannie myśli. Nie inaczej, jeśli mieszka w pobliżu. Nawet stając jeszcze zaspana w oknie, stara się nie spoglądać w dal, choć spustoszenia nie zobaczy. Bo wokół bloków nadal rośnie zieleń, która przesłania brak tamtej.
UZNANI. Niepożądani

2022-05-07

UZNANI. Niepożądani

Pewnie nigdy nie dowiem się, kto ma teraz jedno z pierwszych wydań poezji Tarasa Szewczenki w Polsce, ofiarowane niegdyś mojemu ojcu ze specjalną dedykacją przez światłego pedagoga z ukraińskimi korzeniami, zasłużonego dla starachowickiej oświaty, a zaprzyjaźnionego z naszą rodziną. Takich książkowych prezentów od niego w biblioteczce było kilka. Na pewno jeszcze filozofia Jana Legowicza, która też zniknęła, choć pilnowałam jej jak oka w głowie. Ostały się jedynie „pijane” wiersze Juliana Tuwima w antologii o tej tematyce, przygniecionej stosami innych książek. Również rosyjskich pisarzy. W tym m.in. Aleksego Tołstoja czy Antoniego Czechowa. Bo Mikołaj Gogol ma korzenie ukraińskie, więc chyba pozostaje dobrem narodowym zaatakowanego w lutym br. kraju. Ale co zrobić z wyeksponowanym na półce Fiodorem Dostojewskim, urodzonym w Moskwie?
To nie film

2022-03-27

To nie film

Znajome ukraińskie rodziny z okolic Lwowa w trzecim dniu wojny podziękowały za chęć przyjęcia ich pod dach w Polsce. Wiedzą, że jesteśmy dla nich ostatnią deską ratunku. Mają jednak nadzieję, że z niej nie skorzystają. Że wojna – mimo wszystko – pozwoli im przetrwać w swoich domach. Już to, że walki zaczęły się na wschodzie i południu Ukrainy, dało czas na okopanie się, przygotowanie na najgorsze. A jest czego bronić. Toż to całe gospodarstwa pełne wszelakiego dobytku, również zwierząt, o które trzeba zadbać.
Niepokorne

2022-03-05

Niepokorne

W 2019 roku, kiedy wyprodukowano program, nie miała jeszcze 30 lat. Z rozmowy z nią wynikało, że rodzinny dom opuściła dużo wcześniej. Najpierw wyjechała do stolicy. Polski, gdzie jednak korzeni nie zapuściła. Z kraju wypchnęła ją chęć przygody? W jakimś sensie pewnie tak. Ale również gorące rytmy. Taneczne. Specjalizuje się bowiem w tańcu; nazwę tego gatunku przyswajam z trudem. Dancehall. Jest w nim mistrzynią i to nie tylko na własnym podwórku. Inspiracji dostarcza jej port, w którym zacumowała. Dosłownie, bo Jamajka jest ze wszystkich stron otoczona wodą. I to morza, a nawet ocean dzielą ją od Starachowic, skąd pochodzi. Tak się przedstawiła w telewizyjnym cyklu opowiadającym o naszych rodakach za granicą. 
Drobna pomyłka

2022-02-19

Drobna pomyłka

Gen sprzeciwu dał o sobie znać, kiedy tutejszy znajomy całkiem serio zaczął mnie przekonywać do słuszności teorii najważniejszej osoby w państwie (ale nie tej tytularnej) o mocarstwowych (IV Rzesza) zakusach sąsiadów zza zachodniej granicy. W jednym momencie, na przekór, zamarzyła mi się federalizacja kontynentu, która być może uchroniłaby mnie i podobnych do mnie rodaków przed zadaniem sobie fundamentalnego pytania: „Ewakuować się już, czy jeszcze trochę poczekać? A nuż nasza mentalność ewoluuje jednak… w bezpiecznym kierunku?”.
Sensacyjne doniesienia

2022-02-20

Sensacyjne doniesienia

Wypadek samochodowy na ulicach miasta czy w okolicy, niespodziewana śmierć mieszkańca, kogoś o bardziej znanym starachowiczanom nazwisku, pożar, a nawet awantury domowe elektryzują ludzi. Szybko chcą poznać szczegóły wydarzenia. W dobie wszechobecnych sieci komórkowych wystukuje się znajome numery, by te historie uwiarygodnić. Sama odebrałam ostatnio kilka telefonów od koleżeństwa niedowierzającemu zasłyszanej informacji. Wiedząc o moich związkach z najbliższym otoczeniem osoby wymienianej w podawanej sobie z ust do ust wieści, koleżeństwo skontaktowało się po prostu z domniemanym źródłem prawdy albo inaczej – do niego zbliżonym. Przynajmniej wiedziało, że nie pośle dalej fake newsa.