JUŻ W KIOSKU

Duchy starego szpitala

2022-03-19 17:00:00

Ocena:

5/5 | 1 głosów

Mówi się, że straszy i może coś w tym jest. Wygląd to jedno, ale można się spodziewać, że do dziś spacerują tam duchy przeszłości. Tkwią w zadumie, dlaczego tak to się musiało skończyć. Stary szpital przy ulicy Radomskiej to pokolenia ludzi, którzy tam się ze światem witali i kolejne, które tam z tego świata odchodziły. Te mury to historia miasta. 

FOT. Kronika PZOZ Starachowice

Szpital Miejski im. Waryńskiego zaczyna swoją podróż przez dziesięciolecia w 1950 roku. Powstają wtedy cztery pierwsze oddziały: interna, chirurgia, pediatria i położnictwo. Lekarzom, którzy je objęli  towarzyszył personel pielęgniarski w większości niewykwalifikowany. Wykształcenie personelu stało się dla dyrekcji szpitala dobrem najwyższym, stąd też w roku 1955 rozpoczyna się sześciomiesięczny kurs zakończony Państwowym Egzaminem Pielęgniarskim. Kierowniczką szkolenia zawodowego była siostra przełożona Aleksandra Rutkowska, pod jej czujnym okiem kurs zakończyło 90. pielęgniarek, otrzymały one czepek z czarnym paskiem i pełne kwalifikacje zawodowe.

Czepek z czarnym paskiem - któż z nas ich nie pamięta? Po tym poznawało się panią pielęgniarkę, a ilość pasków na rzeczonym czepku miała pokazywać, na którym stopniu wtajemniczenia dziewczyna się znajduje. Jako ciekawostkę dodajmy, że w Polsce czepki pojawiły się w 1911 roku wraz z powstaniem Szkoły Zawodowych Pielęgniarek Stowarzyszenia Panien Ekonomek Św. Wincentego`a Paulo w Krakowie. Prawo do noszenia czepka jako oznaki zawodu uregulowane zostało przez Ministerstwo Zdrowia pismem okólnym z dnia 8 lutego 1950.

Wracając jednak do starachowickiego szpitala. Do roku 1953 stał na gołej skale, a takie puste otoczenie nie sprzyjało ani pacjentom ani lekarzom, należało zatem teren zazielenić. Jak? Na ratunek przybyły Brygady Młodzieży - Służba Polce, jedna z nich przysłana ze Skarżyska, rozrzuciła wokół szpitala ziemię i zasadziła drzewka podarowane przez nadleśnictwo.

Stoi ów las do dziś - zielone drzewa zasłaniają ruinę, jaka pozostała ze "starego" szpitala. Szpitala, który był wielkim marzeniem Władysława Borkowskiego. Na własny koszt wybrał się on jeszcze przed wojną za granicę, gdzie zwiedzał i zapamiętywał szpitalne budowle. Wraz z przyjacielem, z którym odbywał podróż, przywiózł do Starachowic projekt szpitala idealnego. Ubezpieczalnia Społeczna rozpoczęła jego budowę. Oddania szpitala doktor Borkowski nie doczekał, zmarł w 1948 roku.  Zmarł godnie, po lekarsku, pełniąc do końca służbę dla ludzi.

Zima 1948 roku była ciężka dla służby zdrowia w Starachowicach. Chirurdzy odchodzili jeden po drugim, rozjeżdżając się na inne placówki, albo w rodzinne strony. Na straży został tylko on - Władysław Borkowski, w dodatku w tym czasie był już ciężko chory. Nie dane mu  było dojść do zdrowia, do ówcześnie funkcjonującego szpitala przywieziono pacjenta ze skrętem jelit - doktor nie miał wyboru, wstał, zoperował i życie uratował.

Następnego dnia zmarł.

W początkowej fazie działalności starachowickiej placówki obsada lekarska była dość nieliczna. Dyrektorem i jednocześnie ordynatorem oddziału ginekologiczno - położniczego był doktor Kazimierz Kostrzewski, któremu pomagał doktor Bolesław Kozłowski. Chirurgię prowadził doktor Karol Węglewicz z dr Haliną Jaworowską. Na oddziale wewnętrznym urzędowała dr Zofia Czerniewska, której towarzyszy doktor Wadiusz Kiesz.

Bardzo prawdopodobnym jest, że moi Czytelnicy czytali książki rzeczonego doktora i wszystko, co tu przeczytają będzie im znane. Ja natomiast na twórczość doktora Kiesza natknęłam się niedawno i stąd też pomysł, żeby zajrzeć w zakamarki nieistniejącego już szpitala. Działo się sporo, a historie przyprawiają o uśmiech. Okazuje się, że bycie lekarzem ma swoje zabawne strony.

Zajrzyjmy na chwilę na oddział położniczo - ginekologiczny. Wadiuszowi Kieszowi rodzi się syn, wiadomo, że takie wydarzenie trzeba oblać. Spotyka się zatem zacne grono lekarskie w malutkim (służbowym) mieszkaniu doktorstwa Kieszów i świętuje narodziny Andrzejka. Kieliszek goni kieliszek, humory dopisują, gdy w ferworze zabawy przychodzi wezwanie z oddziału. Na porodówce czeka pacjentka i szykuje się poród kleszczowy. Do porodu wezwany zostaje doktor Kostrzewski, który w szampańskim nastroju przystępuje do działania. Wadiusz Kiesz, zaproszony do "popatrzenia", ma lekkie obawy. Niepotrzebnie, poród udaje się doskonale, dziecię przychodzi na świat, a doktor Kostrzewski otrzymuje tytuł Stanisława Przybyszewskiego ginekologii. No cóż, śmiało można by rzec,i dramaturgię i skandalik da się w tej historii znaleźć.

Nieco zaskakujące były dyżury szpitalne, szczególnie jeśli dotyczył pacjentów chirurgicznych. Ordynator Węglewicz oczekiwał od dyżurujących lekarzy, że oprócz postawienia diagnozy przeprowadzą także drobne zabiegi. Do takich zabiegów należało m.in. amputowanie palców.

Starachowicki "stary" szpital na na swoim koncie także miłosne nieporozumienie, w którego centrum stał radca prawny Fabryki Samochodów Ciężarowych - Sergiusz Issajewicz. Mężczyzna jak malowany, otwarty umysł, wybujała fantazja, amator i znawca dobrej kuchni, wielbiciel kobiecych wdzięków. Krążyły o nim legendy. Podobno, gdy jeszcze przed wojną młody wówczas Serż zajeżdżał zajeżdżał konno do krawca w Ostrowcu, sąsiadki zakładu - "dwie dorodne Żydówki" - z nosami przyklejonymi do szyby zaklinały: "żeby ten pan Issajewicz do nasz na chwilę zajechał". I postura i kresowy zaśpiew sprawiały, że każda dama przewracała oczami na jego widok. 

Wadiusz Kiesz poznaje Sergiusza, gdy ten jest panem już w słusznym wieku. Pan Issajewicz lezy na oddziale walcząc z ciężkim zapaleniem płuc. Nie na tyle jednak ciężkim, by nie był stanie zauważyć ładnej i doskonale zbudowanej salowej Jadzi K. Jej dorodna sylwetka Junony okazała się być najlepiej dobranym lekarstwem, bo Serż zdrowiał na potęgę, łakomy wzrok coraz śmielej kierując ku urodziwej mężatce. Gdy wychodził ze szpitala, mając w pamięci zalecenia doktora Kiesza, by się nie przemęczać, Sergiusz bierze od pani Jadzi adres i zapewnienie, że będzie przychodzić i prać mu bieliznę.

Niby nic takiego, a jednak...

Nieco zaskakująco rozpoczął się dla Wadiusza Kiesza jeden z dyżurów. W drzwiach gabinetu stanęła zapłakana salowa z podbitym okiem. Co się okazało? Listem - pisanym na maszynie i słowem niezwykle kurtuazyjnym Sergiusz Issajewicz zapraszał Jadzię K do swojego domu. Zdaje się, że nie dodał, że w sprawie prania bielizny. List ów odczytał małżonek i jak krewki nie był, tak go szlag trafił. Żonie oko podbił zdradę i wiarołomstwo węsząc. I tu wkroczył Wadiusz Kiesz, który honorem lekarza i szacunkiem społeczności miejskiej zaręczył, że do zdrady nie było. Wydał oświadczenie, zdaje się, że na piśmie, że Sergiusz Issajewicz to mężczyzna lat osiemdziesięciu i chory na płuca, a Jadzia K. potrzebna mu była jeno do zachowania porządku i prania. I właśnie to słowo, lekarskie, pomogło. Zaświadczenie przekazała mężowi ciotka pani Jadzi, mąż w popłoch popadł i żonę przeprosił. Małżeństwo ocalało. Sergiusz zmarł w Domu Rencisty.

Jednym z ciekawszych pacjentów doktora Kiesza i starachowickiego szpitala był honorowy nożownik o nazwisku Janus. Stanowił on również ciekawostkę medyczną. U tego młodego człowieka zdiagnozowano mnogie ropnie płucne, ratunkiem miało być usunięcie płuca. Z uwagi na to, że w naszym szpitalu takich operacji podówczas się nie wykonywało, doktor Kiesz odesłał pacjenta do Łodzi. Kilka dni później pan Janus znów trafił do naszego lekarza. Już po operacji, już bez płuca, mało tego, po wypiciu pół litra wódki. W żaden sposób alkohol mu nie zaszkodził. Był to także człowiek nieco szemrany, doktorowi Kieszowi zaproponował eliminację wrogów z jego otoczenia.

- Proszę wskazać, kogo mam załatwić. Niech się pan nie boi, zrobię to samotnie, dyskretnie i fachowo - powiedział do zdezorientowanego doktora, który z propozycji nie skorzystał.

Działo się, prawda? Dziś pozostaje żal, że budynek zostanie zrównany z ziemią.

 

Zdjęcia dzięki uprzejmości PZOZ w Starachowicach.

Opowieść powstała na podstawie kronik szpitalnych i książki Wadiusza Kiesza - Pół wieku w służbie zdrowia na ziemi kieleckiej, do lektury której serdecznie zachęcam.

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Od e-maili do książki, czyli historia ochroniarza

2024-04-14

Od e-maili do książki, czyli historia ochroniarza "Ponurego"

Kapitan Leszek Zahorski był jednym z żołnierzy z osobistej ochrony legendarnego majora Armii Krajowej Jana Piwnika „Ponurego”. Jego życiorys to typowa historia Żołnierza Wyklętego, prześladowanego przez komunistów patrioty, którzy więzili go przez 10 lat. Gdy w 2009 roku odwiedził wąchocką polanę Wykus zaprzyjaźnił się z Katarzyną Kołodziejczyk-Daniłowicz, byłą dziennikarką "Gazety Starachowickiej". Efektem tej znajomości jest napisania przez nią biografia kapitana Zahorskiego pt. „Pozostałem Niepokonany”. Publikacja ukaże się w tym roku. To będzie 100. rocznica urodzin i zarazem 10. rocznica śmierci jej głównego bohatera.    
Spadkobiercy XIX - wiecznej administracji

2024-03-13

Spadkobiercy XIX - wiecznej administracji

25 lat temu w wyniku reformy podziału administracyjnego Polski reaktywowano zlikwidowane w latach 70- tych XX wieku powiaty. Decyzja zapadła w 1998 roku a nowe jednostki samorządowe rozpoczęły działalność z początkiem 1999 roku. Miały własnych radnych i zarządy pod kierownictwem starostów. Taki był też początek powiatu starachowickiego, który swoje 25-te urodziny obchodził 12 marca br. na uroczystej sesji z udziałem obecnych i byłych: samorządowców, pracowników starostwa, podległych mu jednostek oraz gości. A zaproszenie przyjęli m.in. wicewojewoda świętokrzyski Michał Skotnicki i Jan Maćkowiak, wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego. 
Zapomniany dobroczyńca

2024-02-14

Zapomniany dobroczyńca

Postać Feliksa Sławka być może kojarzą dziś tylko najstarsi starachowiczanie. I może tylko oni oraz pasjonaci - regionaliści nie mieliby problemu z odpowiedzią na pytanie, dlaczego dzisiejsze wzgórze Trzech Krzyży było kiedyś nazywane Górą Sławka. Kilkadziesiąt lat temu wiedzieli to wszyscy mieszkańcy naszego miasta. Także i to, że Feliks Sławek posiada niezwykły dar leczenia. Ten prosty rolnik z powodzeniem składał złamane kości i nastawiał zwichnięte stawy zyskując uznanie zawodowych medyków i dozgonną wdzięczność swoich pacjentów, od których nie brał zapłaty. Jego postać chce przywrócić zbiorowej pamięci  starachowiczanin Wiesław Michałek. Zaproponował władzom miasta, by imieniem Feliksa Sławka nazwać rondo na zbiegu ulic: Radomskiej i Batalionów Chłopskich. A my już teraz przypominany postać zapomnianego dobroczyńcy Starachowic na podstawie informacji ustalonych przez Wiesława Michałka.      
Zgoda króla to był dopiero początek

2024-01-18

Zgoda króla to był dopiero początek

16 stycznia 1624 roku król Zygmunt III z dynastii Wazów wydał dokument zezwalający na założenie miasta Wierzbnik przez opata świętokrzyskich benedyktynów Bogusława Radoszewskiego. Zakon utarł nosa swoim cysterskim konkurentom, którzy zarzucali mu bezprawne przejęcie terenów pod przyszłe osadnictwo. Ale i tak miasto powstało dopiero 33 lata później. A sprzyjające warunki stworzyło ku temu wcześniejsze nielegalne działanie pewnej wdowy. Zapraszamy do lektury intrygującej historii narodzin naszego miasta, przygotowanej przez Pawła Kołodziejskiego, dyrektora Muzeum Przyrody i Techniki w Starachowicach.   
Pamięć o starach

2023-12-01

Pamięć o starach

W Starachowicach nie produkuje się już starów, ale wspomnienie o nich jest tu nadal żywe. Jak się przejawia? Zapraszamy na ostatni odcinek poświęcony naszym ciężarówkom.      
Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic

2023-11-24

Star 944 i 1466, czyli ostatnie ciężarówki ze Starachowic

Te terenowe pojazdy zaczęły być wytwarzane od 2000 roku. MAN liczył, że zyska na nie stałego odbiorcę w postaci polskiego wojska. Jednak stary 944 i 1466 sprzedawały się tak słabo, że po około 6 latach zniknęły z oferty produkcyjnej. Wraz z nimi skończyła się 58 - letnia historia ciężarówek ze Starachowic.  
Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki

2023-11-19

Star S 2000, czyli ostatnia rodzina tej marki

Były to ciężarówki już całkowicie zunifikowane z wyrobami koncernu MAN. Nowy właściciel większości zakładu w Starachowicach zostawił mu jeszcze dawną nazwę, do używania której nabył wyłączne prawo. Star S 2000 zadebiutował pod koniec 2000 roku w 8 wersjach, ale słabe zainteresowanie nabywców przypieczętowało jego los po zaledwie 2 latach produkcji.    
Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji

2023-11-13

Star 8.125 i 12.155, czyli efekty prywatyzacji

Pojawiły się w 1998 roku na bazie współpracy nowego większościowego współwłaściciela zakładów Star, czyli Sobiesława Zasady z koncernem MAN. To Niemcy przygotowali stara 8.125 oraz stara 12.155 i tę nowość widać było choćby w nietypowym oznaczeniu numerycznym tych ciężarówek. Zmiany objęły także logo przypominające teraz dwupasmową drogę. I rzeczywiście te samochody wyznaczyły już zupełnie nową drogę funkcjonowania starachowickiej fabryki. 
Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki

2023-11-03

Star 742, czyli wolnorynkowe kłopoty małej ciężarówki

Zaproponowano go jako samochód pośredni między dostawczym żukiem a ciężarowym starem 200. Z tego powodu był nazywany popularnie "starachowickim maluchem". Miał jednak pecha, bo zadebiutował w bardzo trudnym momencie: masowego sprowadzania samochodów z zagranicy w ramach początkującego w Polsce wolnego rynku, ale też towarzyszącej tym przemianom drożyzny, masowych zwolnień, strajków i postępującego zadłużenia FSC. Star 742 był świadkiem końca jej istnienia.  
Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego

2023-10-26

Star 1142, czyli dziecko kryzysu stanu wojennego

Nie był całkowicie nowym samochodem, ale zmodernizowaną wersją stara 200. Powstał pod koniec lat 70- tych, ale wtedy odstawiono go na boczny tor, by wydobyć z zapomnienia po stanie wojennym. Z największym zainteresowaniem star 1142 spotkał się dopiero w latach 90 - tych, gdy dawna FSC, teraz sprywatyzowana, powoli chyliła się ku upadkowi. Był w produkcji do 2000 roku, w którym nowy właściciel zakładu zrezygnował z wytwarzania pojazdów o nazwie star.