JUŻ W KIOSKU

"Chciałabym, żeby wszyscy mieli świadomość tego, że pacjent jest najważniejszy"

2022-08-11 12:00:00

Ocena:

3.5/5 | 2 głosów

Jest rodowitą kielczanką, która do tej pory współzarządzała dwoma szpitalami w Warszawie. Po kilkunastu latach spędzonych w stolicy postanowiła wziąć udział w konkursie na szefa Powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Starachowicach. Z wykształcenia jest prawnikiem, ukończyła również studia podyplomowe MBA z zakresu zarządzania. Jej pasją jest m.in. strzelectwo sportowe. Komisja konkursowa doceniła przedstawioną przez nią koncepcję kierowania lecznicą. O służbie zdrowia i wyzwaniach, jakie ją czekają; o tym, jak wygląda sytuacja szpitala po dwóch latach bycia placówką covidową w rozmowie z dyrektor starachowickiego PZOZ, Mileną Witczak.

Milena Witczak - dyrektor naczelny Powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Starachowicach / fot. Małgorzata Kałuża

Pani dyrektor, skąd pomysł, by wystartować w konkursie na dyrektora starachowickiego szpitala? Co panią do tego skłoniło?

Pomysł się sam nie zrodził, zostałam do tego sprowokowana. Po odejściu z Instytutu Onkologii w Warszawie wrzuciłam na swój profil w mediach społecznościowych informację, że szukam headhuntera (konsultant agencji doradztwa personalnego - przy. red.), który zaopiekuje się moją karierą. Traf chciał, że moje licealne przyjaciółki z kieleckich czasów, podesłały mi ogłoszenie o konkursie na dyrektora szpitala, które pan Prezydent Starachowic Marek Materek zamieścił na swoim Facebooku. To było kilka dni przed oficjalnym terminem zakończenia składania ofert. W komentarzach u niego napisały że: "do najlepszego szpitala polecają najlepszego dyrektora, jakiego znają". Finał wyglądał tak, że zadzwonił do mnie jakiś pan. W tym zaskoczeniu nie byłam jeszcze wtedy świadoma, że rozmawiam z Prezydentem Materkiem. Poprosił mnie o złożenie oferty.

Przypomnijmy, gdzie pani pracowała przed wystartowaniem w konkursie i na jakich stanowiskach.

Przez 17 lat pełniłam funkcję zastępcy dyrektora w warszawskich szpitalach. Przez prawie 13 lat, jako zastępca ds. administracyjnych w stołecznym Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus, a przez 3,5 roku, jako zastępca dyrektora ds. zarządzania w Narodowym Instytucie Onkologii w Warszawie. 

Co było dalej?

Byłam wtedy w Kielcach, był piątek, godzina 13., a termin składania ofert mijał w poniedziałek o godzinie 15. Musiałam m.in. przygotować koncepcję funkcjonowania szpitala, pozyskać dokumentację. W sobotę pojechałam do Warszawy, gdzie pozyskałam odpowiednie zaświadczenia. Wystartowałam w konkursie i podjęłam się zadania kierowania szpitalem w Starachowicach, bo jestem przekonana, że mam odpowiednio bogatą wiedzę i doświadczenie, żeby zarządzać szpitalem w tych trudnych czasach. Nigdy nie pracowałam w placówce powiatowej i muszę przyznać, że naprawdę z ogromną przyjemnością zapoznałam się z profilem działalności i przeczytałam jej dokumenty finansowe. Byłam pod wrażeniem, jak te sprawozdania są profesjonalne sporządzone. Uznałam, że skoro sprawozdanie, czyli bardzo ważna kwestia finansów, tak profesjonalnie wygląda, to znaczy, że i kadra jest profesjonalna. Nie ukrywam, że od dyrektorów świętokrzyskich szpitali zaczęłam dowiadywać się, jak postrzegają ten szpital. Pozwoliłam sobie również na telefon do pani dyrektor Jolanty Kręckiej, która uczciwie przedstawiła sytuację lecznicy. Po zebraniu tych informacji, z moim tzw. "sztabem, kryzysowym", czyli znajomymi od lat związanymi z branżą medyczną, przedyskutowałyśmy moją koncepcję, która została przeze mnie przedstawiona podczas konkursu. I szczerze mówiąc, byłam przekonana, że nic z tego nie będzie. 

Dlaczego?

W konkursie startowali mocni kandydaci, m.in. dwie panie z województwa świętokrzyskiego, świetnie znające tutejsze realia. Jestem kielczanką, która w 1997 roku wyjechała na studia i za wyjątkiem odwiedzin u rodziców nigdy nie myślałam, że zwiążę się znowu z Kielcami. Sytuacje osobiste sprawiły, że jestem potrzebna w domu rodzinnym. Opatrzność i podświadomość mi wytyczyły drogę, a ja nią poszłam. Otworzyłam się na nowe i to nowe okazało się lepsze niż to, co miałam przez ostatnie 4 lata.

Przygotowując się do wystartowania w konkursie, jak sama pani mówi, orientowała się w temacie szpitala. Nie obawiała się pani tego, że przejmie pani placówkę, która przez dwa lata była placówką covidową i po tym czasie będzie trzeba ją stawiać "na nogi"

Absolutnie mnie to nie odstraszyło. Nauczyłam się pracy pod presją straty finansowej. Tam, gdzie pieniędzy brakuje i trzeba racjonalnie zarządzać tym, co jest z pożytkiem zarówno dla personelu, jak i dla pacjentów. Jak zobaczyłam sprawozdanie i wiedząc, że szpital zakończył rok na plusie, powiedziałam żartem do pana Starosty, że nie wiem, czy będę umiała zarządzać placówką, która jest na plusie. Nie wiedziałam, że mówię to w złą godzinę. Choć podejrzewałam, że będzie to ciężki czas, chociażby ze względu na wojnę w Ukrainie, czy fakt, że jest to szpital pocovidowy. Straciliśmy mnóstwo pacjentów na rzecz okolicznych placówek, którzy bali się podejmować u nas leczenie, i boją się do dziś. Obawiam się tego, że kobiety, które mogłyby u nas rodzić, pacjenci dializowani - na marginesie dodam, że przed covidem dializowało się u nas 8 tysięcy pacjentów, a teraz jest dwa tysiące; pacjenci nowotworowi, którzy mogliby u nas przyjmować chemię, boją się tego, że szpital znowu zostanie przekształcony.

I zostają w innych ośrodkach?

Dokładnie tak. Poza tym, mamy np. pustki na oddziale okulistycznym, który ma duży potencjał. Poprzez politykę zwiększania podmiotów, które mogą operować zaćmę, my nie mamy pacjentów do zabiegów. Tam, gdzie covid zabrał nam pacjentów - to jedno, ale pacjentów po prostu nie ma. Ze względu na źle prowadzoną politykę dublowania się pewnych zakresów świadczeń w szpitalach w promieniu 50 kilometrów. 

To ja na chwilę przerwę i zapytam o jedną sprawę. Jadąc do pani, autobusem jechała kobieta, która opowiadała, jak długo czekała na wizytę u okulisty. Z jednej strony oddział pusty, z drugiej - diagnostyka jest opóźniona, bo do poradni trzeba czekać. Przecież to absurd.

Oczywiście, że jest to absurd. Też zaczęłam się ostatnio przyglądać temu problemowi. Mimo, że świadczenia specjalistyczne są już nielimitowane, nam jednak brakuje personelu. Bo to nie jest obsługa pacjenta, jeśli lekarz przyjmuje 10 osób w ciągu godziny. Badanie, choćby okulistyczne, wymaga czasu i dodatkowych czynności, by przykładowo zakwalifikować pacjenta do zabiegu. Tak, jest to problem, ale nie tylko tego szpitala. To ogólnopolska tendencja. Wspólnie z kadrą będziemy się starać, by jak najbardziej zwiększyć przepustowość w przychodni. Mam wrażenie, że ile by się pieniędzy nie wlało w polską opiekę zdrowotną, to jest to, jak lanie wody do dziurawej wanny.  Trzeba uszczelniać system poprzez zwiększenie kadry, a tendencje są odwrotne. Część kadry medycznej wyjeżdża. Natomiast bardzo dobrym posunięciem było zwiększenie wynagrodzenia dla pielęgniarek, co spowodowało, że część osób wróciło do zawodu. Na 100 pielęgniarek kończących niegdyś uczelnie medyczne, tylko 30 pozostawało w zawodzie. Natomiast w Starachowicach są braki w kadrze medycznej lekarskiej. 

Jak ich zachęcić do pracy w naszej placówce?

Są plusy i minusy zachęcania lekarzy z innych części Polski. Plusem jest niewątpliwie to, że będzie można zachować ciągłość pracy, więc lekarze przyjeżdżają na kontrakty, za co ja, jak i inni dyrektorzy, jesteśmy im wdzięczni, bo bez ich wsparcia moglibyśmy kilka oddziałów zamknąć. (...) Z drugiej strony, lekarze kontraktowi nie do końca identyfikują się z pracą w danym miejscu, bo tak naprawdę uprawiają taką "turystykę" zarobkową i obstawiają dyżury w wielu szpitalach. Kilka tygodni temu, patrząc na to, jaki mam brak personelu medycznego, zawarłam umowę z firmą rekrutacyjną na szukanie nam personelu, która do dziś nie została zrealizowana. Bardzo brakuje nam neurologów i przyjmiemy każdego, kto swoją wiedzą merytoryczną i umiejętnościami będzie odpowiadał profilowi naszego oddziału. Z powodu przepracowania, braku możliwości zabezpieczenia dyżurów niewystarczającą liczbą lekarzy, co niewątpliwie nie służy bezpieczeństwu pacjentów. Jeżeli nie przyjmiemy neurologów, to niedługo możemy stracić oddział. Takie są fakty. A likwidacja oddziału to ostatnia rzecz jaką zrobię. Bardzo chciałabym tego uniknąć, ale mając w perspektywie narażenie pacjentów na brak fachowej pomocy ze strony personelu, a zarazem funkcjonowanie w szpitalu w Skarżysku oraz Ostrowcu oddziałów neurologii być może będę musiała podjąć tę bardzo trudną decyzję. Brak specjalistów jest problemem w całej Polsce, a ograniczenie działalności szpitala na 2 lata poprzez zmianę profilu na covidowy nie dało nam możliwości pozyskania rezydentów na tę specjalizację.

Objęła pani funkcję dyrektora naczelnego szpitala z początkiem czerwca. Czy już poznała pani całą załogę, poznała bolączki każdej z grupy pracowniczej?

W 99 procentach tak. Już drugiego dnia swojej pracy spotkałam się np. z personelem radiologii. Uważam, że dyrektor musi wiedzieć, co się dzieje, spotykać się z personelem w oddziałach. Spotkałam się z wszystkimi grupami zawodowymi, jak i organizacjami związkowymi działającymi na terenie szpitala. Kilka dni temu, przed wizytą akredytacyjną, spotkałam się z szefami oddziałów oraz pielęgniarkami oddziałowymi. Chcę, by informacje, które wypływają ode mnie, trafiały bezpośrednio do podległego mi personelu zarządczego oddziałów. Dlatego drzwi mojego gabinetu są otwarte dla każdego.

Czy może pani dyrektor liczyć na współpracę ze strony załogi? Czy może są to tylko wymagania?

Nie było takich rozmów, że trzeba zrobić "to, to i to". Uważam, że moje doświadczenie sprawia, że wiem, co mam robić i jestem w stanie ocenić potrzeby szpitala. Myślę, że nasze potrzeby i spojrzenia są zbieżne. Natomiast nie dziwię się personelowi, że mają też pewne roszczenia. Zazwyczaj finansowe, których nie jestem w stanie zrealizować, ponad to, co jest na chwilę obecną. Ale w przyszłości, jeśli wynik finansowy ulegnie poprawie, jestem przekonana, że i wynagrodzenie naszych pracowników ulegnie poprawie. Natomiast, jeśli chodzi o potrzeby lokalowe, to one są zgłaszane. Pierwszą potrzebą, która w mojej ocenie jest niezwykle ważna, to przeniesienie działu informatyki do swojego dotychczasowego miejsca, na parter. Nastąpi to we wrześniu. Pomieszczenia, gdzie informatycy byli w trakcie działalności szpitala jako covidowego, zostaną wykorzystane na rehabilitację dziecięcą. Postanowiliśmy utworzyć tam pokój poznawania świata, gdzie aktywizowane będą osoby z autyzmem, zarówno dzieci, jak i dorośli. Koszt to około 40 tysięcy złotych na wyposażenie. Nie chcę nadwyrężać budżetu szpitala, dlatego postawiłam sobie również jako cel, odwiedzanie firm działających na terenie miasta czy powiatu. Bardzo bym chciała, żeby te firmy przekazywały nam darowizny celowe na rzeczy, na których zakup nie stać szpitala. My będziemy się odwdzięczać, informując o tym, od kogo te środki zostały pozyskane, dzięki temu szpital zyska sprzęt zaś Darczyńca wdzięczność pacjentów i reklamę swojej działalności społecznej. Mamy duże plany rozwojowe. We współpracy z moim zastępcą ds. medycznych, doktorem Jackiem Walkowskim ustalamy pewne priorytety. Dla mnie, jako że posiadamy oddział chemii dziennej, ważne było pozyskanie lekarza, który będzie zakładał porty dożylne pacjentom. Do tej pory chorzy byli odsyłani do Opatowa. Udało się pozyskać medyka z Lublina, który będzie do nas przyjeżdżał dwa razy w miesiącu, a już 10 sierpnia pierwsi pacjenci będą mieli założony port w naszym szpitalu, liczymy również na pacjentów ze Świętokrzyskiego Centrum Onkologii jeżeli nasze usługi pomogą rozładować tam kolejki.

Pani dyrektor, a co z planowanym zakupem budynku po Polsko-Amerykańskich Klinikach Serca?

Ten zakup będzie zrealizowany pod koniec sierpnia. Mamy już wszystkie wymagane zgody, a z Zarządem Klinik Serca jesteśmy umówieni między 29 a 31 sierpnia na podpisanie umowy. Pieniądze na ten cel pozyskaliśmy z kredytu, którego spłatę zaczniemy od 2023 roku.

Za ile zostanie odkupiony budynek?

Mówimy o kwocie 11 milionów złotych, z czego 2 mln 200 tys. to środki własne szpitala, a 8 mln 800 tys. pozyskamy z kredytu.

Biorąc pod uwagę obecną inflację i rosnące oprocentowanie, nie boi się pani kredytu?

Bardzo się boję, ale te decyzje zostały podjęte zanim zostałam dyrektorem. Jednak, gdyby ktoś mnie wtedy zapytał o zdanie, również wyraziłabym chęć i wolę zawarcia umowy kredytowej na zakup tego budynku. Obawiałam się, że duże grupy kapitałowe zechciałyby zakupić ten budynek, by na bazie kadry naszego szpitala, stworzyć tam konkurencyjną placówkę. Co do budynku po PAKS mamy wizję, jest ona przedyskutowana, wiemy, co chcemy tam zrobić.

Powstanie tam Zakład Opiekuńczo-Leczniczy?

Tak, na pierwszym i na drugim piętrze powstanie tam ZOL. Mamy społeczeństwo starzejące się, brakuje oddziałów geriatrycznych, a ci pacjenci muszą zostać otoczeni profesjonalną opieką. W tej chwili mamy 20 łóżek, planujemy 40. Natomiast na parterze postanie poradnia kardiologiczna i rehabilitacja kardiologiczna.

Czy wiadomo, ilu pacjentów poradni PAKS deklaruje chęć dalszego leczenia w szpitalu w Starachowicach, na dzień 1 sierpnia?

Ponad 150.

A jesteście gotowi na kontynuowanie ich leczenia?

Jesteśmy gotowi i nawet od 1 lipca już ich przyjmujemy. Przyjęliśmy do nas także kadrę medyczną, 2 lekarzy i póki co 2 pielęgniarki. Pacjenci, którzy zadeklarują chęć leczenia w poradni szpitalnej będą zaopatrzeni. Niestety, muszą mieć oni skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu, jak pacjent pierwszorazowy.

Dlaczego?

PAKS rozwiązał kontrakt z NFZ, nie było jego cesji. Z racji tego, że specjalistyka nie jest limitowana, to przejmiemy tych pacjentów i kadrę, jeśli tylko zechcą się u nas leczyć i pracować.

Jakie plany ma Milena Witczak względem funkcjonowania szpitala, oddziałów?

Kiedy po remoncie Oddziału Chirurgii, ten wróci na swoje miejsce, mam plany otwarcia Oddziału Urologii. Chcę iść w świadczenia usług medycznych, które w perspektywie najbliższych lat będą - choć to złe słowo - popularne. Najwięcej osób choruje na choroby nowotworowe, choroby płuc. U mężczyzn są to nowotwory prostaty. Mamy choroby pęcherza. Dlatego uważam, że oddziały urologiczne są bardzo potrzebne. Drugim oddziałem, o którym myślę jest oddział chirurgii głowy i szyi. Chciałabym wprowadzić tam chirurgię twarzowo-szczękową z poradnią przyszpitalną.Udało mi się już pozyskać specjalistów. Kadrę mam, czekam na informację z Narodowego Funduszu Zdrowia, od kiedy. Moim celem jest, by były tam leczone również osoby z niepełnosprawnościami, które obecnie na zabiegi stomatologiczne w znieczuleniu zmuszone są wyjeżdżać za naszą południową granicę. Jest to mój cel, było to zawarte w mojej koncepcji przedstawionej w konkursie. Otworzyliśmy również poradnię logopedyczną. Pozyskaliśmy kolejnego lekarza, specjalistę rehabilitacji dziecięcej, dzięki czemu zwiększymy liczbę przyjęć dzieci. Zdaję sobie sprawę, ile czeka się na zabiegi fizjoterapii, dlatego będę robić wszystko, by zwiększyć limit punktów na rehabilitację. W planach mamy poradnię neurologii dziecięcej i być może chirurgii dziecięcej.

Zapytam o kwestię chirurgii naczyniowej. Czy plany uwzględniają przeprowadzanie tego typu zabiegów?

Gdybyśmy mogli utworzyć oddział urologiczny, z oddzielnym, niezależnym kontraktem - bo teraz nasi urolodzy mają dzień operacyjny i operują na bazie oddziału chirurgicznego - to być może wtedy moglibyśmy pomyśleć o chirurgii naczyniowej. Jeżeli mielibyśmy specjalistów na stałe, bądź też na kontrakcie. Jest to palący problem, również w dużych miastach. Tak naprawdę, to brakuje nam lekarzy wielu specjalizacji. Na przykład psychiatrów dziecięcych. Jednym z punktów mojego programu było również to, by zwiększyć liczbę godzin przyjmowania lekarza psychiatry. Brakuje lekarzy, pieniędzy, ale cieszmy się, że ten szpital jest. Może po etapie covidowym przywrócenie go do czasów przedcovidowych wymaga wysiłku całej załogi, ale najważniejsze jest to, że szpital funkcjonuje. Nikt nie planuje zamykania oddziałów szpitala - za wyjątkiem sytuacji gdyby brak personelu poważnie zakłócił jego funkcjonowanie. Być może będziemy zmuszeni do ograniczenia liczby łóżek lub czasowe ograniczenia przyjęć, bo jest taka tendencja w kraju. Jednak mam wielką nadzieję, że dla dobra pacjentów naszego powiatu zachowamy ciągłość leczenia i opieki. Chcę być optymistką i wierzę, że wspólnie z personelem medycznym zrobimy wiele, by zachować status quo. Ja wiem, że może zostanę za te słowa skrytykowana, ale cieszmy się z tego, że ten szpital jest i róbmy wszystko, by przetrwał, jak najdłużej. Pragnę podkreślić, że nie tylko w mojej ocenie warto zawalczyć o najlepszy szpital w regionie!

To jak wyglądają finanse PZOZ?

Ten szpital, po raz pierwszy od bardzo wielu lat, będzie miał problemy finansowe. Stratę finansową prognozujemy na 14 milionów, moja oszczędna polityka wydatkowania posiadanych środków zmierza do zminimalizowania tej straty i „odrobienia” do końca roku jeszcze chociaż 6 mln. Wiem, że ten czas będzie ciężki, ale proszę o cierpliwość, bo płynność finansową łatwo utracić, a bardzo ciężko odzyskać.

Skąd ona się wzięła?

Dlatego, że od 1 kwietnia br., kiedy zlikwidowano szpital covidowy i wróciliśmy do normalnej działalności, na oddziałach mieliśmy jeszcze około 200 pacjentów covidowych, których musieliśmy wyleczyć, doleczyć i dopiero wypisać do domów. Skąd straty? Choćby z tego powodu, że pacjentki, które nawet jeśli chciałyby, by ich ciążę prowadzono w starachowickim szpitalu, boją się, że nie będą rodzić pod opieką lekarza prowadzącego, bo np. znowu zapadanie decyzja o przekształceniu. Bo z 8 tysięcy pacjentów, którzy byli u nas dializowani, około 30 procent zabrał nam covid. Natomiast reszta znalazła sobie inne stacje dializ.

I z tego co rozumiem, za pacjentem poszły tam pieniądze?

Oczywiście, że tak. Mieliśmy przed covidem stację dializ, która zawsze była na plusie finansowym. Teraz mam 480 tysięcy straty za trzy miesiące działania. Oddział ginekologiczno-położniczy jest prawie pusty, a trzeba go utrzymać. Ja nie zwolnię personelu, bo mam nadzieję, że kiedyś tendencja się odwróci i pacjentki do nas wrócą. Nie zwolnię nikogo, kto na to nie zasłużył, czy za porozumieniem stron.Kadra to jest majątek i potencjał szpitala, ale bywa że jest też przerost tej kadry w pewnych grupach zawodowych i wtedy wiem, że być może będę podejmować bolesne decyzje.

Zbliża się jesień, która pacjentom z powiatu kojarzy się z decyzją wojewody o przekształceniu PZOZ w szpital covidowy. Obawia się pani tego?

Absolutnie nie boję się tego, że może nas spotkać to, co w marcu 2020 roku. Sama trzy tygodnie temu, po raz pierwszy przeszłam covid. Był dziwny, nie było kaszlu, kataru, wysokiej temperatury, tylko osłabienie i przepotworny ból mięśni. Więc, zakładam, że jeśli kolejna fala nadejdzie, to będzie zdecydowanie lżejsza.

Jak to obecnie wygląda w Starachowicach?

Na ponad 260 hospitalizowanych mamy 22 pacjentów chorych na COVID-19 i wszyscy są zabezpieczeni. Leżą w swoich macierzystych oddziałach, są odizolowani od innych. Szpital funkcjonuje normalnie. Nie możemy sobie pozwolić na zamykanie oddziałów. Wracając jeszcze do poprzedniego pytania. Ja się bardzo martwiłam tym, jak się dowiedziałam, że taka sytuacja miała miejsce. Że covidowym szpitalem została placówka oddalona od szlaków komunikacyjnych. Nie wnikam w sprawy polityczne, ale moim zdaniem był to przysłowiowy "strzał w kolano". Okoliczne szpitale, kosztem naszych pacjentów, miały się podnieść finansowo, a nasz szpital covid „położył”. Od 2013 roku nie było straty, w tym roku jest ona ogromna. Za ostatnie trzy miesiące mamy tej straty na działalności podstawowej ponad 5 milionów, a mamy przed sobą drugie półrocze. W rozliczeniu może to być około 15 milionów złotych straty. Cegiełkę do niej da również ustawa o wynagrodzeniach, która wbrew obietnicom politycznym nie poprawi, a nawet zdecydowanie pogorszy stan finansów polskich szpitali. Personel w kadrach podpisuje aneksy, a my nie jesteśmy w stanie z pozyskanych środków zabezpieczyć podwyżek. Bo pozyskane środki mamy do wykonania kontraktu sprzed covida, a podwyżka idzie za wykonaniem.

Ale przecież mówiono nam, że do szpitali covidowych płyną pieniądze.

Tak, ale proszę zauważyć, że 3/4 środków poszło na zwiększenie wynagrodzeń personelu medycznego. Tych pieniędzy niewiele zostało.

A teraz mamy oficjalny koniec zamknięcia szpitala covidowego...

I nie mamy pacjentów, którzy na ten szpital zarabiają.

Zaryzykuję stwierdzeniem, że jedynym plusem covid-19 w Starachowicach było to, że szpital pozyskał sprzęty najnowszej generacji.

To prawda. Pozyskał trochę nowych sprzętów i muszę powiedzieć, że jak na szpital powiatowy jesteśmy na wysokim poziomie pod tym względem. Jest się czym chwalić. Uważam, że nasz PZOZ jest z pewnością jednym z najlepszych w województwie i jednym z najlepszych szpital powiatowych w Polsce. Nie mówię tego dlatego, że jestem jego dyrektorem, tylko dlatego, że mam bardzo duże doświadczenie i jestem w stanie to ocenić. I tylko brak kadry zaburza pewien rytm pracy.

Z naszej rozmowy wyłania się smutny obraz. To nie będą łatwe miesiące.

Nie będą i jestem tego świadoma. Będą trudne i będą wymagały szeregu ciężkich decyzji. Codziennie komuś muszę czegoś odmówić. Przykładem są choćby pielęgniarki i pielęgniarze. Ci z tytułem magistra i specjalizacją, według naszych polityków powinni zarabiać 7300 zł (brutto). Tyle im obiecano, a skończyło się na 5700 zł (brutto). Rozumiem ich rozgoryczenie, bo oni się szkolili, podnosili swoje kompetencje, a tak naprawdę skończyło się jak zawsze. Na obietnicach bez pokrycia. Gdybyśmy chcieli wypłacić im te 7300 zł, to w kasie brakuje mi 2 mln 700 tys. Tylko personel pielęgniarski kosztowałby szpital ponad 9 mln 700 tys. To nie jest kwestia tego, że nie chcę, by mój personel zarabiał. Ja jestem dyrektorem całego szpitala i nie mogę dawać jednym, kosztem drugich. Tak, jak np. nie mogę faworyzować jednego oddziału. Tak nie jest i nie będzie. To bardzo ciężka praca i jestem świadoma, czego się podjęłam.

Nie obawia się pani, że będzie coraz więcej pretensji, wymagań?

Nie, nie boję się. W tym szpitalu tak często zmieniali się dyrektorzy, że jeżeli moja wizja zarządzania nie będzie odpowiadać, to będę kolejnym, który się zmieni. Ten szpital, mimo częstotliwości zmiany menadżera, był przez lata świetnie prowadzony. I tutaj nie ma już na czym oszczędzić. Mimo to, codziennie coś znajduję. Po pewnym czasie nie zauważa się pewnych rzeczy. Jeśli przychodzi nowa osoba, ze świeżym spojrzeniem, to widzi. Co więcej, mam naprawdę wspaniałą kadrę, i medyczną i administracyjną. Ci ludzie przychodzą do mnie i dzielą się swoimi pomysłami, pokazują, gdzie jeszcze można coś zoptymalizować. Zawsze, gdy zmieniałam pracę najbardziej bałam się ludzi, tego, czy uda nam się porozumieć. Podejmuję dużo decyzji, pewnie też wylewa się dużo niezrozumienia. Ale jednocześnie jestem człowiekiem kompromisu i moje drzwi są zawsze otwarte. I co ważne, zawsze argumentuję, dlaczego decyzja jest taka, a nie inna, gdyby tylko ludzie chcieli słuchać…

***

Ile czasu pani tutaj spędza?

Osiem godzin. Ale do dokumentów siadam jeszcze w domu, gdzie analizuję wyniki. Wie pani, ja zmieniłam Warszawę na pracę w innymi mieście. Celem, który sobie postawiłam było to, żeby zacząć żyć, a nie tylko pracować. Przez ostatnie lata pracowałam kilkanaście godzin na dobę, plus weekendy. Chciałam to zmienić. Uważam, że człowiek przemęczony i wypalony, na pewno nie ma tak dobrego spojrzenia na rzeczywistość, jak człowiek, który ma czas na swoje pasje, a ja kilka ich mam.

Co się stanie, gdy władze samorządowe będą próbowały wpływać na pani decyzje?

Myślę, że im się to nie uda. Choć pytanie brzmi, jakie to będą decyzje. Jeżeli będziemy rozmawiać i władze będą mnie przekonywać do decyzji, które będą dobre dla szpitala i mieszkańców, mogą liczyć na dużą współpracę. Natomiast, jeśli chodzi o zatrudnianie personelu, który mi ktoś przyniesie w teczce, absolutnie nie. Nie będę utrzymywać tzw. "martwych dusz". Oczywiście, jeśli to będą lekarze, kompetentne osoby na zastępstwo, czy wolny wakat - będę otwarta na rozmowy. Ale z pewnością nie pozwolę na zwiększenie zatrudnienia tam, gdzie nie ma takiej potrzeby. Uczę się na błędach, również cudzych. Nie zamierzam poddawać się presjom. Póki co, na razie ich nie ma. I liczę, że nie będzie. Owszem, szpital jest największym pracodawcą w powiecie, ale to nie oznacza, że trzeba go wykorzystywać. Szpital służy mieszkańcom całego powiatu. Myślę, że szybciej się pożegnamy, niż ulegnę. Zanim podpisałam umowę, powiedziałam panu Staroście, że chciałabym być samodzielnym dyrektorem. Jeśli się nie sprawdzę, samorząd ma możliwości, by mnie odwołać. Jeśli się sprawdzę, chciałabym, aby w tej pracy podejmowane decyzje były moje, ponieważ to ja reprezentuje szpital i nie zamierzam ponosić odpowiedzialności za cudze decyzje.

W swojej pracy myśli pani o tym, co tu i teraz? Czy jest to myślenie długodystansowca?

Często problem polega na tym, że ludzie na stanowiskach kierowniczych nie mają pojęcia o zarządzaniu. I tego nie da się nauczyć. Patrząc przez pryzmat mojego dotychczasowego doświadczenia, wydaje mi się, że jestem bardzo dobrze wykształconym i przygotowanym do zarządzania opieką zdrowotną menadżerem. Patrząc na szpital trzeba szukać nowych ścieżek, otwierać go na nowe rzeczy. W medycynie, w zarządzaniu opieką zdrowotną trzeba patrzeć w dłuższej perspektywie, dłuższej niż 5 lat. Patrzmy na to, na co pacjenci - co mówię z ubolewaniem - będą chorować. Choroby nowotworowe, chemia dzienna, zabiegi urologiczne, rehabilitacja, psychiatria. Bardzo chciałabym związać się z tym szpitalem na dłużej. Dlaczego? Bo mam plany na kilka kolejnych lat. Będę aktualizować plan strategiczny, który zakończył się w 2021 roku. Moim marzeniem jest choć jeden bunkier do radioterapii. Bo im więcej będzie pacjentów, a radioterapię mamy tylko w Świętokrzyskim Centrum Onkologii oraz w Sandomierzu, tym dłużej będziemy na nią czekać. To nie tak powinno wyglądać. Czy nie powinniśmy wyprzedzić faktów i już to robić? Na początku, zanim się coś rozkręci, zawsze jest strata. Nie możemy się reklamować, możemy tylko informować.  Patrzymy do przodu.  A jeszcze coś pani powiem. W mojej koncepcji przedstawiłam jeszcze jedno. Szpital to również technicy radiologii, diagnostycy, farmaceuci, technicy aparatury medycznej. Bardzo bym chciała, by uczniowie okolicznych szkół średnich mogli raz w miesiącu wizytować pod opieką pracownika szpitala naszą placówkę. By mogli zobaczyć na czym polega funkcjonowanie lecznicy. Może ich to zaciekawi. Tylu studentów uczy się na kierunkach robotyka, czy mechanika, a nam brakuje specjalistów od aparatury. Po co wydawać ogromne pieniądze na naprawę poza szpitalem, jeśli można mieć swojego pracownika.

To, jeśli zarządzanie to perspektywa czasu, to gdzie szpital będzie za rok?

Mam takie swoje motto, że "mój pacjent musi być zabezpieczony, pracownik usatysfakcjonowany, a ja muszę mieć spełnione ambicje". Chciałabym za rok podtrzymać tę moją dewizę na zarządzanie szpitalem. Chciałabym wyprowadzić, choć trochę, szpital z długów. Planuję stratę 14 milionów przy amortyzacji 6,2 mln. Jeśli strata szpitala zrówna się amortyzacji - będzie dobrze. Taki mam cel na to półrocze, poprawić wynik o te 8 mln, a czas się kurczy. Chciałabym mieć zadowolonych z wynagrodzeń pracowników, chociaż wiem, że tych pieniędzy wciąż będzie brakować. I mam jeszcze apel do mieszkańców. Jeżeli są niezadowoleni ze świadczonych usług, niech nie piszą o tym anonimowo na forach, niech napiszą skargę bezpośrednio do mnie. Jestem dyrektorem nie tylko dla personelu, ale przede wszystkim dla pacjentów. Ja wiem, że to może zabrzmieć źle, ale to pacjent jest panem sytuacji, bo to on korzysta z naszych usług i mówiąc wprost, to przez pacjenta do szpitala płyną pieniądze. Zauważyliśmy to po covidzie. Nie ma pacjenta, nie ma pieniędzy za świadczone usługi medyczne. I dlatego chciałabym, żeby wszyscy mieli świadomość tego, że pacjent jest najważniejszy.

Te słowa, w oczach pani pracowników mogą być dość kontrowersyjne i mogą delikatnie mówiąc, zdenerwować kadrę medyczną. Nie obawia się pani tego?

Pacjent nie zmienia tak często miejsca leczenia, jak personel miejsca pracy. Bywa, że pacjenci mają wyidealizowaną wizję opieki medycznej opartą na telewizyjnych serialach, niestety rzeczywistość nie jest idealna. Dostaję wiele nieuzasadnionych skarg na personel medyczny, pacjent wie lepiej co należy mu przepisać, jaki zabieg wykonać, ale to nie tak. Lekarze też są tylko ludźmi, bywa, że bardzo przemęczonymi, ale odpowiedzialnymi. Wszyscy oczekują, że pacjent przychodzi do szpitala żeby wyzdrowieć, a przecież przychodzi się tutaj także, żeby umrzeć. Brutalna prawda.

Kropka?

Kropka.

A pani gdzie będzie za rok?

Jak to gdzie? Tutaj. Jestem długodystansowcem...

rozmawiała Anna Ząbecka

INNE ARTYKUŁY Z TEGO DZIAŁU
Wyniki Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+ 2024

2024-04-25

Wyniki Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+ 2024

24 kwietnia 2024 ogłoszone zostały wyniki 4 ogólnopolskiej edycji Rankingu Szkół Przyjaznych LGBTQ+. W województwie świętokrzyskim znalazły się cztery szkoły przyjazne i zaangażowane lub umiarkowanie przyjazne. O miejscach szkół w Rankingu zadecydowały głosy młodzieży. Z całego kraju spłynęło ich łącznie ponad 12 tysięcy.
Znawcy naszego miasta

2024-04-25

Znawcy naszego miasta

Towarzystwo Przyjaciół Starachowic po raz 38. nagrodziło najlepszych młodych znawców naszego miasta.    
Od poniedziałku zamknięcie części ul. Piłsudskiego. Na pięć miesięcy

2024-04-25

Od poniedziałku zamknięcie części ul. Piłsudskiego. Na pięć miesięcy

Uwaga kierowcy! Od poniedziałku (29 kwietnia br.) zamknięta zostanie dla ruchu ulica Piłsudskiego na odcinku od przebudowywanego ronda im. księdza Jerzego Popiełuszki do wysokości budynków gazowni. Spowoduje to także zmianę kursowania linii autobusowych. Trasa zastępcza poprowadzona została ulicami: Na Szlakowisku, al. Armii Krajowej, Jadwigi Kaczyńskiej do ronda Lecha Kaczyńskiego. Przewidywany termin trwania prac to 5 miesięcy.
Starachowicki Szpital wciąż liderem TOP 10 w Polsce

2024-04-24

Starachowicki Szpital wciąż liderem TOP 10 w Polsce

Oddział Położniczo-Ginekologiczny z Salą Porodową Powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Starachowicach nie schodzi z pierwszego miejsca na podium rankingu „Rodzić po Ludzku” przez cały pierwszy kwartał 2024 roku. Zadecydował o tym #GłosMatek, czyli wynik ogólnopolskiej ankiety prowadzonej wśród rodzących przez Fundację Rodzić po Ludzku. 
Kinga Sawicka będzie niezależną radną w Radzie Powiatu

2024-04-23

Kinga Sawicka będzie niezależną radną w Radzie Powiatu

Wtorkowych zaskoczeń ciąg dalszy. Po tym, jak kilka godzin temu starosta Piotr Ambroszczyk poinformował zakończenie współpracy z komitetem Marka Materka i ogłosił, że w Radzie Powiatu będzie niezależnym radnym, swoją decyzję zaprezentowała również przyszła radna, Kinga Sawicka. W komunikacie zamieszczonym w mediach społecznościowych poinformowała, że zdecydowała o tym, że w Radzie Powiatu również nie będzie zrzeszona w żadnym klubie.
Piotr Ambroszczyk opuścił struktury Ruchu Marka Materka

2024-04-23

Piotr Ambroszczyk opuścił struktury Ruchu Marka Materka

We wtorek (23 kwietnia) starosta Piotr Ambroszczyk w opublikowanym w mediach społecznościowych komunikacie poinformował, że opuszcza struktury komitetu prezydenta Starachowic Marka Materka i w Radzie Powiatu będzie radnym niezależnym.
Robert Janus nowym burmistrzem Miasta i Gminy Wąchock

2024-04-22

Robert Janus nowym burmistrzem Miasta i Gminy Wąchock

Dwa tygodnie temu gmina Wąchock była jedyną gminą w powiecie starachowickim, gdzie w pierwszej turze nie udało się wyłonić jej włodarza. W niedzielę (21 kwietnia) odbyła się druga tura wyborów na urząd burmistrza. Zmierzyli się w niej Sebastian Staniszewski i Robert Janus. 
Uwaga kierowcy! Czasowe zamknięcie drogi

2024-04-21

Uwaga kierowcy! Czasowe zamknięcie drogi

Starostwo Powiatowe w Starachowicach informuje, że od 22 do 26 kwietnia br. zamknięta zostanie dla ruchu droga powiatowa 0618T - od skrzyżowania z drogą w kierunku Lipia do skrzyżowania z drogą Starachowice – Lubienia. 
Uczniowie jak żołnierze

2024-04-19

Uczniowie jak żołnierze

Mundury współczesne i historyczne, żołnierskie komendy, musztra, defilada, obecność przedstawicieli Wojska Polskiego. W takiej widowiskowej atmosferze uczniowskie ślubowanie składali na starachowickim Rynku pierwszoklasiści ze szkół Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Kielcach. M.in. z oddziałów, w których normalne lekcje uzupełniane są zajęciami mającymi przygotować młodych ludzi do służby na wypadek obrony kraju.       
Utrata samochodu za jazdę po pijanemu

2024-04-19

Utrata samochodu za jazdę po pijanemu

Od 14 marca br. obowiązują przepisy, które pozwalają na konfiskatę samochodów tym kierowcom, u których stwierdzono we krwi ponad 1,5 promila alkoholu. Przepadek auta ma być stosowany także wtedy, gdy kierowca spowoduje wypadek przy zawartości co najmniej 1 promila alkoholu we krwi lub w sytuacji recydywy. Jak nowa prawna rzeczywistość przełożyła się na statystyki w naszym mieście i powiecie? Zapytaliśmy o to starachowicką policję. Odpowiedź może budzić zdumienie. ..