Ocena:
4.8/5 | 5 głosów
Obrazy widziane wokół najpierw paraliżują, potem znieczulają. Kiedyś nadejdzie moment, że zaczniemy traktować je jako coś niemal nierealnego. Tak właśnie jest dziś, z perspektywy wygodnego fotela 6 września 1942 roku jest niemal nierealny.
Zdarzyło się wtedy coś, co na zawsze zmieniło oblicze wierzbnickiego rynku. W miejscu, w którym do niedawna funkcjonował sklep z telefonami komórkowymi, stanęły szubienice.
- Bardzo dobrze pamiętam tę niedzielę, 6. września 1942 r. Był to dzień, kiedy szesnastu Polaków zostało powieszonych na rynku. Ludzie wracający z kościoła zostali zatrzymani na rynku i ulicy Kościelnej, aby byli świadkami tego wydarzenia. Ja, jako młody, ciekawski chłopiec przedarłem się na rynek, stanąłem wśród tłumu ludzi i obserwowałem jak szesnaście osób zostało przywleczonych na szubienicę, specjalnie wybudowaną poprzedniego dnia i powieszonych na naszych oczach. Wśród powieszonych były dwie kobiety i młoda dziewczyna. Miałem wtedy 13 lat i jestem jedną z nielicznych osób, które były wtedy na rynku i przeżyły - wspomina Howard Chandler, ocalały z Holocaustu, były mieszkaniec starachowickiego Wierzbnika.
Ta młoda dziewczyna, o której wspomina Chandler to 16-letnia Polka, Marysia Brzozowska.
I stały się drzewa szubienicami. I rozpoczął się karnawał cieni. Byle podmuch i powieszone dusze rozpoczynają swoją podróż po porozdzieranych dziurami chodnikach, ponurych rewirach czarnych od sadzy korytarzach domów. Świat staje się realnie złośliwy, jedyny w swoim rodzaju.
- Najpierw stracono młodą panienkę Marysię Brzozowską, potem jej matkę Kazimirę, a następnie starszą wiekiem Marię Klockową. Egzekucji dokonano w dzień niedzielny o godzinie 10. Ciała wisiały cały dzień, niektóre wyciągnęły się tak, że stopami sięgały ziemi - opowiadał Bolesław Rachtan, który w 1942 roku pracował w Zarządzie Miejskim Wierzbnika.
Po południu, gdy słońce pomału kończyło swoją wędrówkę po wysokim niebie, zwłoki powieszonych przeniesiono i pogrzebano pod płotem posiadłości Lehmanów przy ulicy Iłżeckiej. O tej posiadłości pisaliśmy już w kontekście spalonych żywcem Niemców z kamienicy przy ulicy Spółdzielczej. Ich szczątki również tam zasypano.
Bezpośrednim świadkiem zdarzenia na rynku był Bolesław Sobieszczański, który rynek i przyległe uliczki znał, jak własną kieszeń. Zapamiętał, że przy każdym wylocie przylegających do rynku ulic stał gestapowiec w mundurze, hełmie i z bronią gotową do strzału. W jego pamięci zapisał się jeden z wieszanych, mężczyzna w białej koszuli i boso, który krzyknął: Niech żyje Polska.
Dlaczego na szubienicznym sznurze zawisły Marysia Brzozowska z mamą i pani Klockowa? Konkretnego powodu co do nich pewnie nie poznamy, ale sama akcja wieszania miała być odwetem za postrzelenie żandarma zwanego "Noskiem", miano to zyskał węsząc po całym mieście. Do postrzelenia doszło w domu przy ulicy Iłżeckiej, przy zbiegu z ulicami Wspólną lub Żabią. Miała tam się odbywać libacja i gdy "Nosek" wszedł do środka doszło do incydentu z bronią.
Zdaje się, że Marysia i jej mama, a także pozostałe ofiary rynkowej zbrodni, były przypadkowymi osobami na drodze niemieckiego terroru.
O zbrodni tej pisano także w szkolnych wypracowaniach. Wiesław Chmielewski, uczeń kl. V Szkoły Powszechnej nr 5 w Starachowicach, 14 listopada 1946 r. pisał w wypracowaniu Wspomnienie zbrodni niemieckich tak:
- Działo się to w 1942 r., w miesiącu wrześniu, w mieście Wierzbniku, na rynku, gdzie została zrobiona szubienica dla polskich ludzi. W niedzielę, przed mszą św., został obstawiony rynek przez niemieckich żandarmów, polską policję i tajniaków. A w tym czasie żandarmi prowadzili szesnaście osób, w tym dwie kobiety i jedną panienkę siedemnastoletnią. Wszyscy szli dwójkami i mieli ręce powiązane sznurkami, a po bokach psy żandarmów, aby nikt z nich nie uciekł. Tak ich prowadzili na rynek, a na rynku kazali im się położyć na twarze i zaczęli pojedynczo wyczytywać. Po wyczytaniu założyli sznur na szyję, a pod nogami [ustawili] mały stołeczek, a gdy założyli sznurek, kopnęli stołeczek i człowiek już wisi – i tak powiesili 16 osób. To wielkie barbarzyństwo z rąk niemieckich u każdego prawdziwego Polaka utkwiło w pamięci i zraniło polskie serca. [Tak] więc wrzesień 1942 r. został zalany przez polskie łzy i pozostało wyryte to wielkie barbarzyństwo niemieckie w polskich sercach na zawsze".
Nie wiem, jaką ocenę Wiesio dostał za wypracowanie, ale zamieszczamy zdjęcia jego pracy. Nie wiem, kim był Wiesław Chmielewski, gdzie mieszkał i kiedy dokładnie się urodził (na pewno w latach 30). Może mieszka do dziś w Starachowicach? Może mieszkają tu jego dzieci lub wnuki? Może uda nam się go poznać? Jeśli go znacie, albo wiecie o kim mowa - zapraszamy do redakcji.
(Aneta)
Część indrmacji pochodzi z książki W Starachowicach i okolicy Aleksandra Pawelca.

2023-05-27
I podjechała dorożka w pełnym galopie
I rozległ się świst bata... Larum podniosła straż ogniowa... Panowie spod Staromiejskiej zgłupieli. Wsiadać na koń czy piechotą wracać?
2023-05-21
Z pamiętnika pewnego księdza
Przybył ze Śląska, by objąć probostwo w Wierzbniku. Patriota o gorącym sercu, wielkich ideałach, ambitny i twardy - jak ziemia, z której się wywodzi. O kim mowa? O księdzu Dominiku Ściskale.
2023-05-01
Święto Pracy w Polsce Ludowej. Pamiętacie?
Nie są to czasy, które ja pamiętam, ale nie przeszkodzi mi to zerknąć tu i tam, by na łamach gazety przypomnieć, jak Święto Pracy obchodzono w Starachowicach i co wtedy miało miejsce. Pomocą mi będzie nieoceniona gazeta zakładowa "Budujemy samochody".
2023-04-22
Ciekawostki z Budujemy Samochody
Lata 50 i 60 ubiegłego wieku, to prawdziwa kopalnia ciekawostek. O tym, co się działo w Starachowicach, gdzie odpoczywano i gdzie chodzono... zapraszamy do lektury.
2023-04-08
Chemik burmistrzem
Małe, zapyziałe miasteczko, położone niemal w środku puszczy na dzikiej świętokrzyskiej ziemi... Mieścina zaniedbana, brudna i przeludniona. Zatopiona w szarej brei beznadziei wciąż nie mogła się zdecydować, czy jest miastem, czy wsią. W tych to mało ciekawych okolicznościach w fotelu burmistrza zasiada Władysław Miernik, inżynier chemik, który wyższe wykształcenie zdobywa na uczelniach carskiej Rosji.
2023-04-02
Z życia wierzbnickiego burmistrza - Józef Jedynak
Oto Józef Jedynak - człowiek, który jedynie przez pół roku sprawował urząd burmistrza, ale coś mi mówiło, że drzemie w tej historii nieco więcej. I nie myliłam się. Nasz bohater to czar i wdzięk, który łamał serca dam, ale także wojskowa kariera.
2023-04-01
Powróćmy do Laskowskich
W poprzednim numerze zajęliśmy się rodziną burmistrza Antoniego. Dwóch jego synów pozostawiło po sobie pewien niedosyt, co poruszyło żyłkę śledczą i stało się. Do szybszego zajęcia się sprawą sprowokowała mnie także pewna telefoniczna rozmowa. Do rzeczy jednak...
2023-03-26
Dzień Kobiet w klimacie PRL
Nie jesteśmy, by spożywać urok świata, ale po to, by go tworzyć i przetaczać przez czasy jak skałę złotą - pisał Konstanty Ildefons Gałczyński, a ja na ów cytat natykam się w gazecie Budujemy Samochody (r. 67 bodajże) i postanawiam pójść tropem pań w czasach, w których dorastała moja mama. A zatem...
2023-03-24
Ciekawostki z "Budujemy Samochody"
Codzienność fabryki oraz Starachowic, ulotne chwile, które przywrócimy na naszych łamach. Może to będą także Wasze wspomnienia?
2023-03-19