Spór o Wąchocką bibliotekę [ARTYKUŁ ARCHIWALNY]

Ocena:

0/5 | 0 głosów

„Zaniepokojeni mieszkańcy Wąchocka” przysłali do redakcji pismo, w którym protestują przeciwko przenoszeniu miejscowej biblioteki do nowego pomieszczenia. Twierdzą, że ta przeprowadzka tylko zaszkodzi, zarówno samym książkom jak i obniży morale mieszkańców. Burmistrz Wąchocka Bożena Markiewicz zaprzecza powyższym opiniom.

Zbiory książkowe będą teraz udostępnione tutaj

- Nowe pomieszczenie jest większe, położone niedaleko od byłej siedziby. Przeprowadzka jest również tańsza, niż rozbudowa domu kultury, gdzie mieści się biblioteka – mówi.
„Jesteśmy szczerze zaniepokojeni faktem przeniesienia biblioteki z Miejsko – Gminnego Ośrodka Kultury w Wąchocku. Przy pomocy Bożej i ludzi prawych wywalczono plac, na którym wybudowany został MGOK. Pierwszym jego lokatorem była biblioteka, takie było życzenie całej społeczności i ówczesnych władz Wąchocka. Budynek Domu Kultury znajduje się w centralnej części miasta, w miejscu dogodnym dla społeczeństwa i właśnie dlatego biblioteka cieszy się tak wielką frekwencją czytelników. Decyzja dotycząca przenosin do budynku drewnianego, starego, spróchniałego, zbulwersowała całą czytającą społeczność. Corocznie jest on zalewany przez rzekę Kamienną, więc jego ściany pokryto panelami, aby nie było widać zawilgoconego stanu faktycznego. Decyzję o przeniesieniu biblioteki podjęły na zebraniu mieszkańców władze Wąchocka i ci z mieszkańców, którzy w swoim życiu nie przeczytali żadnej książki. Jest ona nie do wybaczenia, tym bardziej że w miejsce biblioteki zaplanowano garkuchnię, a być może kolejny bar. Nie chcemy drugiego baru, wystarczą nam dyskoteki, na których znudzona młodzież pije, bije się, a dla zabawy wybija szyby w domach prywatnych i wyrywa płoty. Obiekt MGOK jest duży i ładny, ale źle wykorzystany. Całe I piętro i zaplecze za sceną świeci pustką, a władze chcą przenosić bibliotekę, bo brakuje im miejsca na garkuchnię – piszą anonimowi obrońcy wąchockiej kultury. 
Burmistrz Miasta i Gminy Wąchock wyjaśnia, że przenosiny biblioteki to nie indywidualne widzimisię, ale jednogłośna decyzja całej Rady Gminy. 
- Zapadła ona na sesji w dniu 31 sierpnia br. Dzień wcześniej podobną opinię wyrazili na zebraniu mieszkańcy. Proszę zresztą spojrzeć do protokołów – mówi pani Markiewicz.
Z przedstawionych mi dokumentów wynika, że na 72 zebranych mieszkańców, za przeniesieniem biblioteki głosowało 42 osoby, 27 było przeciwnych, a 3 wstrzymały się od wyrażenia opinii. Protokół z sierpniowej sesji mówi z kolei, że przeprowadzkę zaakceptowało jednogłośnie 16 radnych. Nie było również burzliwej debaty na ten temat, głos zabrało zaledwie 3 reprezentantów lokalnej społeczności. 
- Mieszkańcy od 1992 roku domagają się rozbudowy MGOK. Kosztorys inwestycji wyniósł 590 tys. zł. Nie znajdziemy w najbliższym czasie tych pieniędzy. Z budżetu gminy już wydaliśmy na cele kulturalne 361 tys. zł, podczas gdy na kanalizację miasta, co jest priorytetowym zadaniem w naszej gminie, tylko 200 tys. zł. Uważam również, że przebudowa jest zbędna, bo obejmuje głównie wykonanie sanitariatów i zaplecza kuchennego. Sanitariaty zostały już wyremontowane, natomiast kuchni rzeczywiście nam brakuje. Gdyby MGOK miał zaplecze kuchenne, mógłby sam na siebie zarabiać organizacją wesel czy innych przyjęć okolicznościowych, a gmina mogłaby mniej dokładać do kultury. W tym celu można by właśnie wykorzystać obecne pomieszczenia biblioteki, które są zbyt małe, aby można w nich było swobodnie korzystać z książek. W dwóch niewielkich pokojach mieściła się wypożyczalnia, czytelnia oraz magazyn książek. W nowej siedzibie są cztery przestronne pomieszczenia, duży korytarz, dwie łazienki, centralne ogrzewanie gazowe, alarm, okratowane okna, instalacja pozwalająca na przyłączenie komputerów – wylicza zalety nowej siedziby pani burmistrz. – To prawda, że budynek jest drewniany i może niezbyt estetycznie wygląda z zewnątrz, ale będzie pomalowany i ocieplony. Śmieszy mnie argument, że budynek był zalewany. Na działkę owszem, woda mogła podejść, ale do budynku nigdy. Zresztą  wcześniej było tu przedszkole i jakoś funkcjonowało bez przeszkód. To właśnie dom kultury ucierpiał bardziej na skutek wody. Jeszcze w ubiegłym tygodniu parkiet na sali widowiskowej był wybrzuszony, od podchodzących wód gruntowych. Więc który budynek jest bardziej zagrożony wilgocią? Zresztą najlepiej niech pani sama oceni – pani Markiewicz proponuje przechadzkę do obydwu budynków.
Sporna biblioteka mieści się na parterze MGOK. Trwa tam przeprowadzka do nowej siedziby. Zastajemy panie spisujące książki i pracownicę, która wkrótce przejdzie na emeryturę. 
- Lepiej było tu, czy w nowym pomieszczeniu? – pytam.
- Obejrzałam je tylko prowizorycznie, więc trudno mi powiedzieć. Ludzie różnie o nim mówią, ale czy to prawda, nie wiem – odpowiada pracownica.
Rozglądam się po bibliotece. Pomieszczenia są tu rzeczywiście malutkie, czytelnia to stolik na góra trzy osoby wciśnięty między regał z książkami. Na pewno nie jest łatwo w takich warunkach skorzystać ze zbiorów. Przechodzimy do części budynku na tyłach sceny. W pomieszczeniach-dziuplach mieszczą się  pracownie: plastyczna, muzyczna. 
- Mamy bardzo ciasno, a na zajęcia przychodzi i po kilkanaścioro dzieci – mówi dyrektor MGOK Alina Sitkowska. – Gdybyśmy przenieśli się do biblioteki, byłoby znacznie lepiej.
- Niech pani spojrzy na ściany i sufit. Chyba teraz nie ma wątpliwości, który budynek jest lepszy na przechowywanie książek – pani burmistrz wskazuje palcem do góry. 
Rzeczywiście to wygląda jak grzyb, a sufit jest bardzo popękany. Idziemy teraz do nowego budynku, który tak bardzo zbulwersował nadawców listu do redakcji. Mieści się przy ul. Św. Rocha 10. Od MGOK to najwyżej 5 minut drogi. Tam też pakowanie. Ostatni lokator, Miejsko – Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej, przenosi się do siedziby Urzędu Miasta i Gminy. Zostawia po sobie przestronne pomieszczenia w naprawdę przyzwoitym stanie. Nie widać też śladów zalania przez powódź, choć jedna ściana jest pokryta panelami. Dom jest rzeczywiście drewniany, ale na pewno nie w tak opłakanym stanie jak sugerują to przeciwnicy przeprowadzki.     
- Obok jest w tej chwili weterynarz, ale gdyby nie przedłużył umowy na wynajem, jest dodatkowe pomieszczenie. Jak je wykorzystać? To już powinna być inwencja kierowniczki biblioteki – dodaje na koniec pani Markiewicz.         Iwona Bryła

ARTYKUŁ ARCHIWALNY GAZETA STARACHOWICKA NR.44 2001 r.