JUŻ W KIOSKU

Na innych łamach

2019-11-15 11:37:48

Ocena:

0/5 | 0 głosów

  Newsweek" nr 43

Czeka nas "Orka elit" – stwierdza Aleksandra Pawlicka po rozmowie z prof. Januszem Czapińskim i prof. Krystyną Skarżyńską. Nie dość że były to najbardziej ideologiczne wybory od 1989 r., to okazało się, że Polacy głosują różańcem i portfelem - dodają psychologowie społeczni, omawiając wyniki październikowego głosowania do polskiego parlamentu. Czapiński: "Analizowałem wygraną PiS na poziomie województw i powiatów. W obu widać ten sam syndrom zachowań społecznych, na który składają się: uprzedzenia, ksenofobia, konserwatyzm i religijność. Tam gdzie wygrywa PiS, mamy wrogi stosunek do LGBT, nie tolerujemy obcych, uważamy, że obcy mają za dużo do powiedzenia w sprawie Polski, czyli kraj nie jest dość suwerenny, dlatego PiS obiecujące pełną suwerenność jest właściwym wyborem." J. Czapiński dodaje jeszcze wskaźnik przedsiębiorczości. "Okazuje się, że im więcej w powiecie ludzi przedsiębiorczych i zaradnych życiowo, tym niższe notowania PiS. /.../ Co ciekawe, w powiatach, w których wygrało PiS, bardziej powszechne są postawy materialistyczne. A w powiatach głosujących na opozycję – postawy hedonistyczne. /.../ Dla ludzi, którzy identyfikują się z PiS, istotny jest sens życia, którego szukają w wymiarze religijnym czy narodowym. Liczy się idea, nie człowiek. Powiaty, w których PiS uzyskało w tegorocznych wyborach wysokie wyniki, to powiaty mniej wrażliwe na naruszanie dobra wspólnego, np. jazdę na gapę czy pobieranie nienależnego świadczenia. K. Skarżyńska zwraca natomiast uwagę na znaczenie afer. "Istotny był sposób mówienia o nich przez opozycję i media. Wypowiedzi nagranych polityków PO nie stanowiły zagrożenia dla demokracji, a jednak ówczesna opozycja, czyli PiS, referowała je w taki sposób, że zdołała przekonać sporą część Polaków, że władza ich lekceważy, że wyłącznie ludzie władzy są profitobiorcami, którzy piją i jedzą za nasze pieniądze. Tymczasem afery PiS nie działają na elektorat tej partii, bo nie są przez opozycję interpretowane w ten sposób. /.../ Testowałam w badaniach hipotezę, która mówi, że ludzie o poglądach lewicowych mają silniejszą tendencję dopatrywania się u innych cech pozytywnych, podczas gdy ci o poglądach prawicowych koncentrują się raczej na negatywnych emocjach u siebie i dopatrują się ich u innych. Z tego powodu hedonistyczne postawy, o których mówi Janusz, mogą u nich gorzej funkcjonować. /.../ PiS to przede wszystkim wartości narodowe i religijne oraz państwo opiekuńcze. Zupełnie nieistotna jest natomiast praworządność. "Wygrana Polski powiatowo – gminnej to "punkt wyostrzania konfliktu i przekonywania, że wielkomiejska elita dba tylko o siebie. Odbije się to na samorządach, które nie będą dostawać wsparcia lub wręcz będą karane finansowo."  

 "Gość Niedzielny" nr 40

O zaletach czytania książek dzieciom opowiada Szymonowi Babuchowskiemu prof. Barry Zuckerman z Boston University School of Medicine. Badania wykazują bowiem, że o długości życia przesądza... czas trwania edukacji. Stąd tytuł wywiadu : "Pielęgnowanie mózgu". Ponieważ zaś lekarze pediatrzy najczęściej stykają się z dziećmi, to oni niejako na receptę powinni zapisywać rodzicom codzienne czytanie pociechom. Tym bardziej że wczesne lata rozwoju najmłodszych są najważniejsze w życiu człowieka. W USA, w gabinetach lekarskich, często dzieciom daje się właśnie książki. "Kiedy maluch dostaje książkę, jest szczęśliwy. Szczęśliwy jest także rodzic. Dzięki książce powstaje interakcja między dzieckiem a rodzicem. Zabierają książkę do domu i zaczynają wspólnie czytać. /.../ Ten czas oznacza /.../ rozwijanie umiejętności, znajomości języka, posługiwania się nim, co z kolei ma później wpływ na zdolność uczenia się." W rodzinach, w których nie czyta się dzieciom, zauważono, że odstają one pod każdym względem od reszty rówieśników. Pojawiają się problemy wychowawcze, a nawet depresja i agresja. W efekcie rośnie nam wiecznie niezadowolone społeczeństwo, bez umiejętności i kompetencji, by wpływać na życie społeczne. Dziecku trzeba czytać tradycyjne książki. Audiobooki nie spełniają takiej roli jak te papierowe. Dziecko nie skupia się na słuchaniu, lecz na urządzeniu. Bawi się nim, klikając w nie. "Opowiem o jednym z badań. Polegało ono na obserwacji fal mózgowych u małych dzieci. Kiedy matka była zaangażowana w bezpośredni kontakt z dzieckiem, widać było, że fale są bardzo silne. Tę samą matkę nagrano na filmie i pokazano dziecku na ekranie telewizora. Tym razem fale mózgowe wykazały, że dziecko niemal zasypia. Więc jest różnica, czy mamy kontakt z żywym człowiekiem, czy z jego obrazem wyemitowanym na ekranie." Inaczej mówiąc, papierowej książki nic nie zastąpi. Czytanie stymuluje rozwój mózgu, pamięć, skupienie uwagi i rozwój społeczno – emocjonalny.  

 "Polityka" nr 43

Ponad 700 milionów ludzi żyje w skrajnym ubóstwie – donosi Edwin Bendyk w "Badaczach biedy". Jeszcze 200 lat temu było to 90 proc. mieszkańców Ziemi. Dziś – 10 proc. Choć skala postępu może oszałamiać, liczby bezwzględne go nieco studzą. Bo za mniej niż 1,9 dolara dziennie muszą się jednak utrzymać miliony. Ponieważ w latach 1990 – 2010 ze skrajnego ubóstwa uwolnił się miliard ludzi, eksperci stawiają sobie jeszcze ambitniejsze zadania. Zakładają likwidację ubóstwa w ogóle. Twarzą tego wyzwania stał się Jeffrey Sachs. Uważa, że biednym  należy pomóc, dostarczając im żywności, lekarstw, kredytu. Po zaspokojeniu życiowego minimum wystartują do lepszego życia. Inny ekonomista, William Easterly przekonuje z kolei, żeby nie pomagać, bo programy pomocy okazują się marnotrawieniem pieniędzy. Ba, przyczyniają się do wzrostu korupcji lokalnych elit politycznych i wzmacniają bezradność ludzi żyjących w biedzie. Lepiej zostawić wszystko wolnemu rynkowi oraz ludzkiej wolności. Tegoroczni nobliści w dziedzinie ekonomii opowiadają się za pomaganiem, ale z głową. "A dokładniej – posługując się wiedzą i dowodami pokazującymi, że konkretna forma wsparcia przyniesie efekt." Można o tym przeczytać w książce bestsellerze dwójki noblistów. To Esther Duflo i Abhijit Benerjee. Do postawienia takich tez doprowadziły pionierskie prace Michaela Kremera z Harwardu, trzeciego noblisty. Jego zespół sprawdzał w Kenii, co trzeba zrobić, żeby dzieci uczęszczały tam regularnie do szkoły i uzyskiwały lepsze wyniki. Rozdawnictwo darmowych podręczników i wstawianie flipchartów do klas nie przyniosło efektów. Frekwencję radykalnie poprawiło... odrobaczanie dzieci. Zdrowi uczniowie nie opuszczają lekcji. Z kolei zachęty finansowe dla nauczycieli sprawiły, że zaczęli oni poświęcać więcej czasu na przygotowywanie testów i naukę pod testy. Nobliści, mający wielu oponentów, bronią się przed stawianymi im zarzutami. "Skuteczne, oparte na rzetelnej naukowej wiedzy, interwencje nie zwalczają być może globalnej wiedzy /.../, pomagają jednak konkretnym ludziom odzyskać autonomię i wyjść z życiowej pułapki, której bieda jest istotnym, choć często nie jedynym i wcale nie najważniejszym elementem" – wyjaśniają.

"Przegląd" nr 37

Po raz pierwszy od lat rośnie w Polsce liczba osób, do których nie dociera prosta zasada: piłeś nie jedź -  ubolewa Dorota Bartosewicz w tekście " Na podwójnym gazie". Głównym problemem jest to, że Polacy coraz więcej piją. Przegoniliśmy Francuzów, Włochów i Rosjan. Przypada na nas już 11 litrów czystego spirytusu rocznie, podczas gdy w 2005 r. było to 9,5 litra, a w latach 70. ub. stulecia – 5 litrów. "Rosnąca liczba kierowców na podwójnym gazie to również kwestia mentalności /.../. Niemiec, gdy słyszy, że jest taki lub inny przepis, to czy przepis jest głupi, czy nie, będzie go przestrzegać. Bo takie jest prawo i kropka. A u nas? Jak jest prawo, to znaczy, że trzeba je obejść /.../. Na dodatek Polacy rzadko przyznają się do tego, że prowadzili pojazd, mimo że stężenie alkoholu we krwi przekraczało dopuszczalny limit. To 6,4 proc. polskich kierowców. "Dla Węgrów wskaźnik ten wyniósł 3,9 proc., a dla Finów – 4,1 proc. Wyraźnie częściej według deklaracji za kierownicę siadali pod wpływem np. Francuzi (22,3 proc.), Hiszpanie (17,1 proc.) i Włosi ( 3,7 proc. )." Kierowcy prowadzą też auta pod wpływem leków mogących zaburzać świadomość oraz pod wpływem narkotyków. Polaków rozzuchwala poczucie bezkarności. Nie dość że policyjne testy wykrywają jedynie 5 – 6 najpopularniejszych substancji, to media podają informacje, jak zamaskować picie alkoholu. Z powodu jazdy w stanie nietrzeźwym skazano w 2017 r. jedynie 48 tys. osób, ale co piątej wyrok zawieszono. Za kratami znalazło się 660 osób. Najwyższa kara spotkała osiem osób – dwa lata wiezienia. Z reguły karano najniższą grzywną w wysokości 1 tysiąca złotych. Eksperci domagają się podniesienia kar i uczynienia prawa bezwzględnie egzekwowanym. Bo z winy nietrzeźwych kierowców zwiększyła się w tym roku liczba rannych na drogach. O 25 proc.  

  "Nie" nr 37

Grzegorz Mitrenga ma nadzieję , że "Timmermans przewietrzy Polskę". W nowym składzie Komisji Europejskiej będzie się zajmował wprowadzeniem Nowego Zielonego Ładu, czyli transformacją unijnej energetyki w kierunku zeroemisyjnym, opartym na odnawialnych źródłach energii. "To uderzy w polskie górnictwo i polską energetykę." Problemem Polski jest przy tym wysoka cena polskiego węgla. Ze względu na głębsze złoża, a zatem wyższe koszty wydobycia. Taniej jest kupić węgiel z importu. Nawet politycy z PiS wiedzą, że znaczenie węgla w polskiej energetyce będzie malało. Teraz produkuje się zeń 50 proc. energii. Nie planuje się też budowy nowych elektrowni węglowych. Co prawda głośno się o tym nie mówi. Bo w górnictwie pracuje 83,2 tys. osób. Ale pora zrozumieć, że UE i tak pogłębi redukcję emisji  CO2 do 2030 r. do 50 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r. Zmniejszenie znaczenia węgla na pewno musi się odbywać stopniowo, aby społeczne i gospodarcze koszty były jak najmniejsze. Lecz trzeba to zacząć to robić. Dla przyszłości naszych dzieci, zapewnienia im zdrowia, dobrobytu i bezpieczeństwa na zielonej i kwitnącej planecie – cytując słowa Fransa Timmermansa z września br., zamieszczone na Twitterze.  

  Angora nr 41

Po wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pozycja kredytobiorców, którzy zapożyczyli się w obcej walucie, stała się silniejsza – twierdzi Ewa Wesołowska w publikacji "Frankowicze triumfują". Czy jednak zdecydują się na unieważnienie umów z bankami, do czego TSUE dało zielone światło? "Unieważnienie całej umowy, czyli uznanie, że jej w ogóle nie było, pociąga za sobą konsekwencje – obie strony muszą oddać sobie nawzajem pieniądze. Klient bankowi – otrzymaną kwotę kredytu, bank klientowi – wszystkie zapłacone dotychczas raty." Banki będą się przed unieważnianiem umów bronić. Gdyby bowiem "wszyscy frankowicze zażądali unieważnienia swoich umów, koszt dla banków wyniósłby 70 – 90 mld zł. Najbardziej ucierpiałyby instytucje mające największe portfele kredytów indeksowanych i denominowanych do CHF, a więc PKO BP, który odziedziczył pokaźny spadek kredytowy po Nordei, Millenium, któremu kłopotów dołożyło przejecie Euro Banku, oraz mBank, który na swoje problemy zarobił sam. To ranking pod względem wartości portfeli, lecz ważniejszy może okazać się udział kredytów frankowych we wszystkich kredytach i pożyczkach danego banku, a tu przoduje Getin Noble mający ich aż 23 proc." Banki mają nadzieję, że do sądów pójdzie niewielu kredytobiorców. Obecnie z pozwami występuje tylko 2 proc. Prawnicy jednak zachęcają do aktywności, ponieważ roszczenia przedawniają się po dziesięciu latach. Ci, którzy mają kredyt dłużej, tracą część kwoty, którą bank miałby im zwrócić. Duża liczba reklamacji i pozwów z pewnością zmusi banki do zawierania ugód, o czym dotąd nie chciały nawet słyszeć. Inna rzecz, czy banki są przygotowane na zadośćuczynienie klientom po przegraniu procesów. Wątpliwe, by miały wystarczające rezerwy. Prędzej czy później zatem niezbędna będzie interwencja państwa – przewidują ekonomiści. wybrała /ewa/